Wspomnienia z dzieciństwa...

[saper83]

Ten maluch przerobiony na kanapy to sztos

[Wnuczek]

Piękna przeróbka 126p. Za dawcę poszedł standard z ostatnich lat produkcji.

[lyr]

raczej starsza wersja fiata bo koła starego typu i przegięcie blachy na dzwiach i bokach są dwa a ostatnie wersje czyli elegant miał jedno , ale fajny pomysł ktoś miał

[Wnuczek]

Standard to pierwsza wersja malucha. Model który posłużył za części do kanapy pochodził z lat 1977-1980. Tylko dół tylnych błotników wygląda na nowszy po 1983 roku.

[Catadero]

No tak.
Od wspomnień z dzieciństwa na trzepaku przez alkohole i papierosy (z dzieciństwa ) przeszliśmy do samochodu 126P.

Wydaje mi się, że dzieciństwo to czas tak gdzieś od zapamiętanych momentów jeszcze w wieku przedszkolnym aż po siódmą/ósmą klasę podstawówki.
Potem to już byliśmy młodzież
Ciekawe, że brak tu całkowicie wątku damsko-męskiego, który także przewijał się przez okres dzieciństwa i bardziej ekspansywnie-wiek młodzieżowy .
Pozostańmy jednak przy dzieciństwie.


Ktoś podchwyci temat?

C.

[toska]

Pierwsza pukawka korkowiec z odpustu z rękojeścią w kształcie głowy konia

[Jaskółka]

Pierwsza pukawka korkowiec z odpustu z rękojeścią w kształcie głowy konia

A druga?

[toska]

A druga...... Może inaczej a później....

[major]

Druga najprawdopodobniej plastikowa na wodę.

[tisio]

Druga najprawdopodobniej plastikowa na wodę.

Wtedy wody jeszcze nie było

[Catadero]

Wszyscy wiedzą, że był tylko ocet

C.

[toska]

Na plastykowe sikawki nie było kasy radziło się inaczej albo butelka z brązowego ludwika albo.... Szprycówa kto wie co to?

[DEX]

Strzykawka

[toska]

Nom tylko takiego większego kalibru.
Brało się rurkę kalibru fi 30 do fi 50(to już był duży kaliber) obojętnie czy pcv czy metalową. Zaślepiało się ją drewnianym korkiem w którym trzeba było wywierać otworek potem tylko tłoczysko z trzonka miotły i pakuł do uszczelnienia owego.

[Marguz2]

Żniwa i prawie całe wakacje na wsi, podbieranie zboża za ojcem i dziadkiem koszącymi kosami, później jazda furmanką nad jeziorko. Szaleństwa komarkiem i wską po łąkach... Kolonie dofinansowywane przez fabrykę, niedzielne wyprawy rowerami w las na "wilcze doły" z bratem i ojcem. Wyjazdy syrenką o 3rano na ryby z dziadkiem to było coś pięknego, z taką niecierpliwością oczekiwanie czy już można wyskakiwać z łóżka, zapach bułek wypiekanych przez babcię zjedzonych aby szybciej, kopanie robaków i szukanie odpowiedniego kija na wędkę... Rozmarzylem się