ab48 pisze:I tak oto tworzy się nowa historia...Nie wiedziałem, że w 39 daliśmy takiego łupnia Niemcom..no..no..

Nie tworzy się nowa historia, tylko obala się powoli mity które narosły przy pomocy propagandy niemieckiej, sowieckiej, alianckiej, obozu Sikorczyków, a następnie propagandy PRL która czerpała z wszystkich wymienionych wcześniej.
O ile wiem, niemcom po kampanii polskiej 1939 r. zostało amunicji na około dwóch tygodni prowadzenia wojny, więc się lekko przeliczyli...
Dlaczego do tej pory nie podali prawdziwych strat w sprzęcie i ludziach?
Ryjec, twój post w większości jest powtarzaniem propagandy.
Poczyaj ile CKMów dotarło eszelonami do obrońców Lwowa w 1939 r., ile zapasów amunicji i broni było załadowanych na eszelony, ile broni bylo w składnicach, ile było jeszcze paliwa (na naszym paliwie o ile wiem niemcy jeździli jeszcze w 1941 r.).
Naczelny wódz nie uciekł, bo po pierwsze obowiązki swoje przekazał gen. Sosnkowskiemu (który lądował choćby samolotem wśród okrążonych oddziałów - faktycznie "ucieczka"), i potrafił znakomicie nimi dowodzić, co pokazuje ile sukcesów było w drugiej połowie Września, pomimo ciężkiej już sytuacji.
Poczytaj sobie ile karabinków wz. 29 było w magazynach i na taborze, ile w ogóle broni na taborze jechało, to samo z taborem intendenckim - mam relacje ochotników którzy dobierali podczas kampanii nowiuśkie sorty z ciężarówek kolumn intendenckich, rozmawiałem z wieloma weteranami Września i Października 1939 r. (głównie podoficerami i podchorążymi) i to samo potwierdzają.
Z Magazynów Mobilizacyjnych wydawane było nowe umundurowanie i wyposażenie, a ur to nie był karabinek tylko coś znacznie większego, coś o czym niemcy w 1939 r. mogli jedynie pomarzyć

(ur na testach w Rembertowie przed wojną przebił płytę pancerną o grubości 33mm, przy strzelaniu pod kątem 30* ze 100m, to był nie lada wyczyn i osiągnięcie).
Morale naszego wojska były na tak dobrym poziomie, że oficerowie i podoficerowie niemieccy, (którym przed wojną propaganda wmówiła że Polacy są podludziami i mają jedynie szable i koniki), zaczynali się od tej propagandy odwracać, kiedy tracili kompanie czy bataliony wybite do nogi, nie wspomnę już o tym jak wiali na widok naszych oddziałów rozwiniętych w natarciu, zwłaszcza na bagnety.
Nawet Guderian kłamie w swoich wspomnieniach i pisze wyraźnie jak pomorski pułk grenadierów ucieka przed polskim natarciem.
Dowódcy dywizji pancernych (1. i 4.) składają fałszywe raporty przełożonym i pomijaja swoje porażki gdzie tylko się da, kiedy to w szachu trzyma ich i zadaje kolosalne straty panzerwaffe Wołyńska Brygada Kawalerii przesunięta na nowe pozycje, po tym jak stare zdradziła przed wojną dywersja. Był nawet komunikat radiowy nadany z wrocławia, że ułani z szabelkami nie zatrzymają czołgów, i podano dyslokację jednostek Wołyńskiej BK, no i jak widać fryce lekko się przeliczyli.
W bitwie pod Dębowcem w walkach przeciwko batalionowi 74 gpp niemcy stracili 108 szeregowych, po polskiej stronie straty wyniosły 39. zabitych (z czego wielu to dobici ranni oraz rozbitkowie rozstrzelani po wzięciu do niewoli).
Po stronie niemieckiej BRONIŁ SIĘ pułk piechoty z 4. DP, po stronie polskiej ATAKOWAŁ II/74 gpp.
Nie unoszę się patriotyzmem i nie napawam optymizmem, tylko piszę to co czytam w dziesiątkach relacji i w dobrych książkach, a nie w paszkwilach wydawanych za PRL albo przez jego popleczników.
ps. mst - jeden z lepszych wpisów jakie przeczytałem na temat 1939 r. i II RP w ogóle, szacun.