Początek XX wieku. Francuska firma Schneider rozpoczyna współpracę z rosyjskim zakładem Putiłow. Efektem jest armata na rosyjskie pociski 107 mm. Kolejnym krokiem było opracowanie podobnej armaty na francuskie pociski 105 mm (canon de 105 mle 1913 Schneider).
Po zakończeniu Wielkiej Wojny wiele egzemplarzy tej armaty trafia między innymi do Belgii, Włoch, Jugosławii oraz Polski.
W latach dwudziestych Schneider opracowuje kilka modeli armat na eksport.
Na próbę Polska zakupiła w 1930 roku armaty Schneider wz. 1929 oraz licencję na wytwarzanie tego modelu ( w Starachowicach).
Szacuje się, że w roku 1939 mieliśmy na stanie 40 do 48 sztuk armat 105 mm Schneider produkcji polskiej. Łącznie z importem było 140 do 152 egzemplarzy tej armaty.
Polska zakupiła także dwie armaty SCHNEIDER 105 mm w wersji przygotowanej dla Danii (L/48). Armaty te miały większą donośność ze względu m.innymi na dłuższą lufę niż model podstawowy.
Armaty zostały ustawione na Półwyspie Helskim i miały ostrzeliwać obiekty na Zatoce Gdańskiej.
Po zdobyciu tych terenów przez Niemców obydwie armaty zostały przetransportowane do Gdyni (już wówczas Gotenhafen)
i ustawione na placu Górnośląskim (wówczas-Scharnhorstplatz).
Po wojnie armaty zostały przekazane do tworzonego muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni (1953).
Armaty te są na ekspozycji w tym muzeum.
Wciąż jednak wśród ekspertów nie ma zgodności co do maksymalnego zasięgu tych armat. Dyskusje trwają
W czasie drugiej wojny Niemcy sprzedali kilka polskich, zdobycznych armat Schneider 105 mm Finlandii. Do dziś w muzeum w Porvoo stoi na ekspozycji świetnie zachowana i zadbana armata Schneider 105 mm wyprodukowana w Starachowicach.
C.