Strona 1 z 1

Wspomnienia Prusaka z ataku na wzgórze zaraz na wschodzie!

: 16 lis 2012, o 22:10
autor: MKF
Witam i zapraszam do wątku, w którym publikować będę się starał codziennie o 21 przetłumaczone przeze mnie wspomnienia z walk pewnego pruskiego żołnierza w Karpatach. Sami doskonale wiecie, jak ciężko znaleźć w jakichkolwiek książkach najmniejsze nawet wspomnienia o walkach w tych najtrudniejszych z możliwych warunków, w których ludzie ginęli tysiącami. Dzięki takim właśnie wspomnieniom pojedynczy bagnet czy nieśmiertelnik zaczyna do nas przemawiać i zaczynamy się zastanawiać, czy kolejna klamra czy szklanka od ósemki to coś więcej niż przedmiot jakich tysiące, czy też może jednak część historii czyjegoś życia, niejednokrotnie tragicznego... Zapraszam do pierwszego wątku ze wspomnieniami z Karpat, poczujmy ten klimat, który okazał się tak tragicznie srogi dla bardzo wielu.

Rozdział 3: Karpaty

Tak, Georg Goetz był bardzo samotny. Zawiedli go jego towarzysze - Besthorst swoją pogodą ducha, Weidemann swoją powagą. Besthorst leżał w ziemi, Weidemann w swojej westfalskiej ojczyźnie - w lazarecie.
Georg przestał w końcu być ich "pisklakiem". Przybyły posiłki z Berlina, kompania została uzupełniona licząc teraz 75 chłopa, same obce twarze, młodsze i starsze.
Goerga mianowano podoficerem i miał ludzi pod sobą. Wszystko było inne.
Rosjanie wycofali się za Rawkę, lecz oni podążali za nimi i okopali się naprzeciwko. W wigilię siedzieli na mokrej ziemi, w wypełnionych roztopioną wodą okopach. Georg myślał o Rodzicach, zapewne siedzieli samotnie przy małym drzewku. Myślał o braciach na zachodzie, o których od dawna nie miał żadnej wieści, o swoich przyjaciołach: Fritzu Berlow, czy w końcu wyszedł z lazaretu w Bonn? O Hansie Hertwigu, czy nadal stacjonuje we Flandrii? O Wernerze Holten, gdzież on się teraz podziewa? No i o Geli - małej, kochanej Geli... ech Ojczyzno, ech przyjaciele. Jakże to wszystko wydawało się odległe...
Gdzieniegdzie z okopów dobiegała stłumiona pieśń: "Cicha noc, święta noc...". Cicho przebrzmiewała coraz dalej poprzez mroźną, jasną, rosyjską noc oświetloną mocno światłem księżyca.
Były to pierwsze święta Georga Goetza na froncie. [Weihnachnen im Felde, znane hasło z kappenów]
I znów kilka tygodni później siedzieli w pociągu i jechali i jechali. Przez 93 godziny. Poznań, Wrocław, Budapeszt, Debreczyn. Austriacy pojawiali się na każdej stacji i za każdym razem pozdrawiali ich równie żywiołowo. Wydawało się to pomagać. Rosjanie zagrażali całemu frontowi sprzymierzonych i właśnie tam, wyręczając inne jednostki, pojawiali się Niemcy, w tym właśnie oni - "chrabąszcze".
Była to wojna całkowicie odmienna od tego, z czym do tej pory można było się spotkać. Szczyty gór sięgały niebios, pokryte głęboką warstwą śniegu, a na tych szczytach właśnie okopał się nieprzyjaciel.
"Chrabąszcze" to dzieci równin. Podziwiali szczyty, do których nie prowadziła żadna droga, żadna ścieżka i potrząsali głowami: "Tam, w górę - to przecież niemożliwe!". Ale zaraz po tym chwytali za swe czekany, w które zostali wyposażeni, paski karabinów przesuwali aby stabilniej i wygodniej wisiały przez szyję i mówili: "Jakoś to pójdzie".
No i poszło!

Jutro dalsza część z opisem na jaką górę przypuszczono szturm. Zapraszam o 21!

Re: Wspomnienia Prusaka z ataku na wzgórze zaraz na wschodzi

: 16 lis 2012, o 22:26
autor: MKF
Już jutro będzie o historiach bliskich tych, jakie rozgrywały się w miejscach w których patyki wesoło popiskują.
001.jpg

Re: Wspomnienia Prusaka z ataku na wzgórze zaraz na wschodzi

: 17 lis 2012, o 00:11
autor: yukon
No to narobiles smaka :-D ,czuje ze bedziemy tu przezywac piekne chwile czytajac te wspomnienia.
Nie jeden z nas pewnie skojarzy jakies miejsce z wykopanym przez siebie fantem,a nie ma nic piekniejszego jak polaczyc przedmiot z ludzka historia. :)
:dobrze:

Re: Wspomnienia Prusaka z ataku na wzgórze zaraz na wschodzi

: 17 lis 2012, o 22:01
autor: MKF
Mam nadzieję, że się spodoba. Jak tak, będę jechać z kolejnymi rozdziałami, czas pokaże. A teraz czas na kolejną porcję:


Stromo piętrzyło się opodal miejscowości Dolnówka, przewyższające wszelkie inne szczyty, wzgórze 1058, góra Szczob. To wzgórze należało zdobyć. Georg należał do oddziału który miał wziąć udział w szturmie właśnie na ten masyw.
Wieczorem 3. lutego o godzinie 21 kolumna ustawiła się do wymarszu: 4 kompanie, 2 ckmy i jedna austriacka bateria górska, której działa załadowane były na juczne zwierzęta. Noc była księżycowa i przejmująco mroźna. Dano rozkaz do wymarszu w kierunku wzgórza, które majaczyło niczym niezdobyta twierdza okrążona podwójnymi a gdzieniegdzie potrójnymi liniami carskich okopów.
"Musimy ich wziąć z zaskoczenia, inaczej szanse są nikłe" - rzekł kapitan - "jeśli zbliżymy się do nich niepostrzeżenie, będzie to już połowa sukcesu". Kolumna wyruszyła maszerując bezgłośnie, nikt nie rozmawiał, nikt nie zapalił papierosa - jak procesja duchów, tylko od czasu do czasu brzdęknęła jakaś menażka. Początkowo szli ścieżką - wąskim wydeptanym śladem, ale wkrótce musieli radzić sobie bez tego udogodnienia. Szli jeden za drugim, gęsiego. Pierwszy z czoła kolumny ubijał stopami śnieg, drugi i trzeci poszerzali tę ścieżkę, następni szli za nimi. Było to powolne wspinanie się pełznąc w ślimaczym tempie, walka na czele kolumny o każdy krok. Co każde 20 metrów "przodownicy" musieli być zluzowani, gdyż nie byli już w stanie radzić sobie z głębokim śniegiem. Początkowo zapadali się w śniegu po biodra, później już po ramiona.
W przerwach na złapanie oddechu, które musiały być robione raz po raz, zdumiewał Georga widok tego świata, który im wyżej wychodzili, tym bardziej majestatycznie wyglądał. Księżyc ukazywał się ponad tym śnieżnym krajobrazem, nadając mu niebieskawego i fioletowawego tonu, mocno pochylały się gałęzie prastarych jodeł pod białym ciężarem, głębiej i głębiej tonęły w oddali doliny ww mgle, która oświetlona księżycową poświatą zdawała się być morzem, z którego na podobieństwo wysp wystawały szczyty gór. Gdy Georg, dysząc ciężko, przystawał na krótką chwilkę, był zdumiony, że te cuda natury mógł podziwiać w takim spokoju, mając jednak w głowie widmo nadchodzącej walki.
Cała noc upłynęła pod znakiem tej bezgłośnej wędrówki w stronę wzgórza. Cisza otaczała ich zewsząd, nie padł żaden strzał. O godzinie 6 rano czoło kolumny było już blisko szczytu. Kapitan zarządził postój kolumny, do czasu aż nadciągnie reszta oddziałów. Przed wzrokiem nieprzyjaciela osłaniał ich las. Tak jak stali, rzucali się strzelcy jak dłudzy na śnieg, zmęczeni i osłabieni.
Goetz spojrzał na swoją ośmioosobową grupę i dostrzegł, że pomimo mrozu twarze wszystkich były czerwone z wysiłku, widział, jak z tegoż wysiłku i zimna drgały im nogi. W końcu nastał czas na walkę - najtrudniejszy etap.

Re: Wspomnienia Prusaka z ataku na wzgórze zaraz na wschodzi

: 17 lis 2012, o 22:35
autor: pablo
A wiadomo do jakiej jednostki należał autor tych wspomnień?

Re: Wspomnienia Prusaka z ataku na wzgórze zaraz na wschodzi

: 17 lis 2012, o 23:30
autor: MKF
pablo pisze:A wiadomo do jakiej jednostki należał autor tych wspomnień?
Garde-Füsilier-Regiment w składzie 3. Garde-Division, niezgorsza jednostka :dobrze:

Re: Wspomnienia Prusaka z ataku na wzgórze zaraz na wschodzi

: 19 lis 2012, o 22:02
autor: MKF
"Podoficer Goetz - stawić się u kapitana!" - ciche wołanie biegło od ust do ust.
Kapitan stał na przeciwległym krańcu lasu w kręgu oficerów. Pojawiły się pierwsze promienie blaski wschodzącego słońca. Dowódcy trzymali przy oczach lornetki i obserwowali. Kapitan skinął na Georga i wskazał w stronę wzgórza odległego o około 600 m, oddzielone długim siodłem. "Oto ono", rzekł. Nic więcej. Georg przytknął i swoją lornetkę do oczu.
Zauważył stromy stożek, umocniony systemem okopów wykrojonym w śniegu. Ochraniały go gęste przeszkody z grubego drutu. Pomyślał: "Jak my się tam mamy dostać?"
Kapitan pochylił się do niego: "Pan zdobędzie szczyt, Goetz. Podkradniemy się do stoku pośród niskich jodeł. W ten sposób unikniemy wypatrzenia przez Rosjan. Gdy dotrzemy do grani ruszymy naprzód i wespniemy się na nią. Jak to zrobimy - nie mam jeszcze pojęcia, ale jakoś damy radę."
"Przecież to najbardziej strome zbocze, panie kapitanie"
"Dokładnie dlatego. Jest to nasza jedyna możliwość. Z tamtej strony Rosjanie nie przeczuwają żadnego ataku. A gdy zdobędziemy przyczółek, choćby i trzech ludzi w okopie, wtedy i sam diabeł nie wygoni nas stamtąd, a kolejni będą przybywać. Ponadto jeden pluton pozostanie tu leżąc wspierając ogniem pozostałych i pozorując atak. Proszę iść na północ w dolinę, Goetz".
Było już zupełnie jasno. Mgły się podniosły. W dolinach dymiły wszystkie kominy chat. Długie rosyjskie kolumny ciągnęły wzdłuż drogi: piechota, tabory, artyleria.
"Rozumie Pan, dlaczego właściwie musimy zdobyć to wzgórze?"
Georg kiwnął tylko twierdząco głową. Kto kontrolował wzgórze, kontrolował też i całą dolinę. To było oczywiste.
"Zaczynajmy zatem. Rosjanie się jeszcze nie zorientowali."
Znów jeden za drugim przedzierali się przez śnieg, znów zapadali się w nim po pachy, lecz w jasnym świetle dnia szło im szybciej niż w blasku księżyca. Musieli zejść 300 metrów w dół, gdzie byli już ukryci przed wzrokiem obserwatora ze szczytu Szczob, a potem kolejne 600 metrów - zabrało im to jednak całą godzinę.
Rosjanie niczego się nie spodziewali. Sypki śnieg tłumił wszelkie odgłosy.
W końcu dotarli pod szczyt. Skalna ściana wznosiła się prawie pionowo do góry, na szczyt, gdzie czekał już na nich z bronią w dłoni nieprzyjaciel, na szczyt - który musiał zostać zdobyty. Również stok pokryty był śniegiem, ale rosły na nim małe jodły, więc była to dla nich jakaś pociecha.
Rozstawili się bardzo blisko siebie - prawie stykając się łokciami. Powiesili karabiny przez szyję i rozpoczęli mozolną wspinaczkę na szczyt. Był to bardzo mozolny wysiłek, stopy w sypkim śniegu prawie nie znajdowały oparcia, co rusz któryś poślizgnął się zjeżdżając trochę, chwytali się więc gałęzi jodeł brnąc naprzód metr po metrze.
Georg obejrzał się mimowolnie za siebie. Musiał przymknąć oczy, zakręciło mu się w głowie. Z góry skalna ściana wydawała się bardziej stroma niż z dołu. Zagryzł mocno zęby, musiał się również tego nauczyć patrzenia w dół za siebie - musiał przecież czasem spojrzeć na podążającą za nim ośmioosobową grupę, którą dowodził.
A oni podążali za nim. Powoli, nieprzyzwyczajeni do wspinaczki, dysząc ciężko ale ochoczo. Podążali, choć musieli wiedzieć, że ta wspinaczka może ich prowadzić prosto na śmierć. Czy o tym myśleli? Raczej nie, człowiek zapomina o celu koncentrując się na takim wysiłku. Ale Georg cały czas o tym myślał. Nie to jednak przyspieszało bicie jego serca, nie myślał o walce i możliwej śmierci w perspektywie swojej osoby, lecz ośmiu fizylierów, którzy którzy byli mu powierzeni. "Jak ja ich wyprowadzę na szczyt, jak poprowadzę ich na wroga, jak przeprowadzę ich przez nadchodzącą walkę?" Takie myśli zaprzątały jego głowę. Powodowały chwilami słabość i zawroty głowy, lecz uczucie odpowiedzialności było mocniejsze.
Cichym okrzykiem przywołał ich do siebie. Zwrócił uwagę jednemu: "Naprzód, Keller, staraj się nie odstawać, przesuń się nieco w lewo i łap się gałęzi!" - innego z kolei musiał folgować: "Wolniej, Herfurth, inni nie nadążają za Tobą."
Kapitan był znów jednym z najszybszych, zawsze kilka metrów wyżej od pozostałych. Teraz jednak zwrócił się w stronę grupy Georga: "Goetz, czy ma Pan wszystkich ludzi ze sobą?" - "Tak jest, panie kapitanie, wszyscy są!" - "Dobrze, dobrze. Dalej naprzód. Teraz będzie zwężenie, ale to nic nie szkodzi. Pozostali będą wchodzić, gdy pierwsi będą już na szczycie.
Wspinali się teraz jeszcze bliżej siebie.

Re: Wspomnienia Prusaka z ataku na wzgórze zaraz na wschodzi

: 20 lis 2012, o 10:34
autor: Gudziuk
Stary dawaj po dwa odcinki, jeden rano, a drugi wieczorem.

Re: Wspomnienia Prusaka z ataku na wzgórze zaraz na wschodzi

: 20 lis 2012, o 12:13
autor: MKF
Chciałbym, na razie jedynie czas mnie ogranicza. Z tego rozdziału zostało niewiele, 2 odcinki ale już znalazłem kolejny rozdział ciekawy to będziemy jechać z koksem, bo raczej średnio interesujące jest opisywanie pobytu kogoś w lazarecie :) Lepsza jednak walka w Karpatach, tak myślę, a front zachodni odpuszczam, bo dla mnie jakoś mało ciekawy i z braku wolnego czasu żal mi tracić go na coś co mnie nie ciekawi. Zatem o 21 dalsza część ;-)

Re: Wspomnienia Prusaka z ataku na wzgórze zaraz na wschodzi

: 22 mar 2013, o 22:06
autor: MKF
Zgodnie z obietnicą jest 21 i dzień też prawie 21 ;) Różne rzeczy się na to złożyły ale kogo interesują tłumaczenia... jedziemy z dalszą częścią opowieści!

Wzgórze stało się jeszcze bardziej strome. Poważnie - gdy Georg spojrzał w górę, jego spojrzenie utkwiło pomiędzy jodłami w błękitnym niebie ponad nim. Jednakże droga ku górze została już prawie pokonana, jeszcze pozostały dwie, no może trzy wysokości dorosłego człowieka i stromizna powinna się skończyć, a wówczas będą musieli wychylić głowy zaraz naprzeciwko carskich okopów. Zaraz przy okopach - to znaczy: przed rozstrzygnięciem...
Jak wypadną kości...?
Georg parł w górę z niesamowitą ambicją. "Być pierwszym na szczycie, być pierwszym przeciwko wrogowi, to będzie piękne!" - myślał. Z całych sił starał się wspinać jak najszybciej i trzeba przyznać, że udawało mu się to, gdy nagle... stopa poślizgnęła sie na śniegu, który przy tej stromiźnie zalegał cienką pokrywą; stopa po raz pierwszy, drugi próbowała znaleźć oparcie na niestablinym gruncie, wystarczająco na tyle aby znaleźć czas na rozpaczliwe uchwycenie się jodłowej gałęzi.
Wówczas ujrzeli ostatnią przeszkodę - naga skała, wystająca raptem na kilka centymetrów ale przewieszona jak rynna oddzielająca dach od ściany. Georg zatrzymał się i tuż przy nim przystanął kapitan. Obaj nie powiedzieli ani słowa choć mieli te same myśli - czy w ostatniej chwili ta przeszkoda ma zniweczyć cały nasz trud?
Oczy Georga przeszukiwały krawędź w poszukiwały kantu skały, który mógłby być oparciem i umożliwić wdrapanie się na górę w tym miejscu. I faktycznie, kilka kroków w bok zwisał korzeń jodły, który przebił się przez kamień. Georg zaczął sie przesuwać w jego kierunku i chwycił go w dłoń. Karabin, który przewieszony przez klatkę piersiową przeszkadzał mu, przekręcił znów na plecy. Pasek zsunął się i wpijał mu się w gardło prawie uniemożliwiając złapanie głębszego oddechu. Nieważne, aby się teraz tylko nie zawahać i nie zwlekać! Z całą siłą podciągnął się ku górze. Dzięki Bogu, korzeń wytrzymał. Georg uniósł się, gorączkowo poszukując stopami jakiegoś oparcia na tej wysokości. Palące mięśnie ramion zaczynały słabnąć, z bólu zagryzł zębami wystający korzeń na kilka sekund. W pewnym momencie poczuł pod palcami prawego buta występ skalny, i gwałtownym szarpnięciem wspiął się nieco w górę. Znów miał szczęście - mógł chwycić się dłonią gałęzi - tym razem już po tamtej stronie szczytu. Jeszcze jedno podciągnięcie - i był już na górze.
Znów leżał poziomo w sypkim śniegu, wzdłuż stromej krawędzi. Zupełnie zapomniał, że znajduje się teraz przed rosyjskimi stanowiskami. Jego umysł powtarzał wciąż: "Jestem na szczycie, znalazłem sposób na wejście!" Zapomniał o całym świecie. Wychylił się poza krawędź i spostrzegł kapitana zaraz pod nim. Zawołał do niego: "Tutaj, kapitanie tutaj!" - i wyciągnął ku niemu swą dłoń. Kapitan spytał tylko - "Mocno tam leżycie, Goetz?" - "Tak jest, panie kapitanie, dalej!" - w głosie Georga niemal można było wyczuć radość.
Poczuł dłoń swego dowódcy w swojej dłoni i wyciągnął go na górę.
P3220025.JPG
Wkrótce leżeli twarzą w twarz na stromej grani, obaj z rękami wyciągniętymi w dół pomagając pozostałym pokonać tę ostanią przeszkodę w drodze na szczyt - pierwszemu, drugiemu, trzeciemu, czwartemu... Udało się! Odważni młodzieńcy tkwiący wciąż na skalnej ścianie kierowali się ku skalnemu występowi.
Z kolejnym razem wszystko się zmieniło.
Ping - ping - ping! Trzaskało głośno i ostro - rosyjskie strzały! Podążały za nimi pociski, tnące gałęzie jodeł ponad nimi. Cholera jasna, zostali odkryci...

Ostatnia część po meczu albo w trakcie meczu, zależy co się będzie działo :)

Re: Wspomnienia Prusaka z ataku na wzgórze zaraz na wschodzi

: 26 maja 2014, o 23:59
autor: berserker
Będzie jeszcze ostatnia część? bo się wkręciłem ;D

Re: Wspomnienia Prusaka z ataku na wzgórze zaraz na wschodzi

: 27 maja 2014, o 22:12
autor: poszukiwacze
MKF
A my byśmy to chętnie dali u nas ,pomyśl bo fajna rzecz
pozdro
Rafi

Re: Wspomnienia Prusaka z ataku na wzgórze zaraz na wschodzi

: 27 maja 2014, o 22:12
autor: tropiciel
my też z fryzjerem szukam

Re: Wspomnienia Prusaka z ataku na wzgórze zaraz na wschodzi

: 27 maja 2014, o 22:19
autor: poszukiwacze
spoko możesz też z dentystą :) a tak to niezbyt jasna dla mnie twa wypowiedź

Re: Wspomnienia Prusaka z ataku na wzgórze zaraz na wschodzi

: 27 maja 2014, o 22:30
autor: Wędrus
Może Trop degustuje :piwko: :brecht: