Obrona Russenkopf.

Wszystko co związane z I Wojną Światową
Awatar użytkownika
slawek153
Generał Dywizji
Generał Dywizji
Posty: 1544
Rejestracja: 9 lip 2017, o 15:49
Województwo: Mazowieckie
Imię: Sławek
Has thanked: 96 times
Been thanked: 75 times

Re: Obrona Russenkopf.

Post autor: slawek153 »

Dla zainteresowanych pojawił się nowy rozdział...
https://ostroleka-i-okolice-1915.blogsp ... 4.html?m=1
These users thanked the author slawek153 for the post:
Wredny Borsuk
Rating: 5.56%
Awatar użytkownika
slawek153
Generał Dywizji
Generał Dywizji
Posty: 1544
Rejestracja: 9 lip 2017, o 15:49
Województwo: Mazowieckie
Imię: Sławek

Re: Obrona Russenkopf.

Post autor: slawek153 »

Najciekawszy fragment :

Jeszcze zanim zrobiło się ciemno Kullmann krzyknął głośno: - Teraz uważajcie, zaraz przyjdą! Mój Boże, cały teren roi się od Rosjan!

Ehinger wyczołgał się ze schronu tak szybko jak tylko mógł i podbiegł do najbliższej stalowej osłony. We wrogim okopie roiło się od bagnetów wystających złowieszczo ponad przedpiersiem.

- Przygotuj się! - krzyczał na lewo i prawo.

To wystarczyło. Wszyscy wypełzali ze schronów i stawali z bronią na swoich stanowiskach. Nikt już nie zważał na ostrzał artyleryjski. Zbliżało się nowe niebezpieczeństwo, które mogłoby stać się bardziej destrukcyjne niż wszystkie granaty i szrapnele do tej pory, gdyby nie stawiłoby się mu czoła. I o wiele lepiej zginąć z bronią w ręku w walce z widocznym wrogiem, niż nie mając na to wpływu być okaleczonym przez grad żelaza.

Nadleciała jeszcze jedna fala szrapneli i artyleria zamilkła. Ale moment później nad barykadą z worków z piaskiem pojawiły się głowy, a sekundę później tułowia. Rosjanie wdrapali się na szczyt barykady, zeskakiwali z niej i pędzili w kierunku Russenkopf.

Nie trzeba było wydawać rozkazu do otwarcia ognia. Ze wszystkich stanowisk, z których można było strzelać w tym kierunku, wydobył się niszczycielski ogień. Niektórzy z Rosjan na szczycie barykady stanęli na pół sekundy i spadali trafieni do tyłu, znikały tułowia, głowy, czapki i nigdzie więcej nie było ich widać. Karabin maszynowy przeczesywał jeszcze szczyt szańca, rozszarpując worki z piaskiem. Żołnierze wybiegają zza skraju barykady, by uniknąć śmierci przy jej przeskakiwaniu, ale właśnie tam, naprzeciwko, Unteroffizier Pinkpank ustawił swój drugi karabin maszynowy, który sam obsługiwał. Rosjanie padają jak tylko wybiegną zza osłony, szybko piętrzy się tam stos trupów. Rosjanie własnymi ciałami wydłużają barykadę.

Mimo to, niektórym Rosjanom udaje się zbliżyć do obrońców, biegną dopóki nie spotka ich ten sam los. Osiemdziesiąt, pięćdziesiąt, trzydzieści metrów przed zasiekami, … docierają tylko tam i padają martwi.

Jeden Rosjanin biegnie dalej, zupełnie sam, jakby uodporniony na wszystkie kule, choć pewnie ze sto karabinów celuje w niego, a granaty ręczne wybuchają przed nim. Dotarł do zasieków z drutu kolczastego. Tam się zatrzymuje. Już dawno został podziurawiony kulami, ale stoi oparty o drewniany wysoki słup, przytrzymywany przez kolce drutu i nie dane jest mu upaść do przodu ani do tyłu. Tylko głowę ma przechyloną, ręce zwisają luźno między drutami. Naładowany karabin wyślizgnął się z jego dłoni.
ODPOWIEDZ

Wróć do „I Wojna Światowa”