(Nie tylko nadmorskie) bajdurzenia Cat'a z jesieni, zimy, wi
- Catadero
- Forumowy reporter
- Posty: 1680
- Rejestracja: 29 paź 2012, o 09:35
- Województwo: Wybierz
Re: (Nie tylko nadmorskie) bajdurzenia Cat'a z jesieni, zimy, wi
CD
Prócz dużych jachtów-jak ten, zbudowany na bazie starego kutra rybackiego i wielu jednostek o średnich gabarytach przybyło także kilka mniejszych. Ich burty ledwo sięgały kei.
******************************
NIEDZIELA 13 października.
Dzisiaj jachty odpływają.
Uważa się powszechnie, że nie ma nic piękniejszego od koni w galopie i jachtów pod żaglami. Znam jeszcze wiele innych naprawdę pięknych widoków-ale nie roztrząsajmy tego.
Koni w galopie w porcie nie uświadczysz. Okazało się, że z powodu ledwo chuchnięcia przez Eola jacht pod żaglami to dzisiaj także rzadkość. Te jednostki, które miały inne miejsce postoju niż Gdynia opuszczały port na silnikach.
I nic dziwnego-flauta. Woda równa jak stół ale widoczność o wiele lepsza niż wczoraj. Jak nad Soliną Dwie jednostki podjęły trud odejścia na żaglach. Jedna, po wielu manewrach jakoś, wolno bo wolno, oddalała się od portu. Drugą przez godzinę prawie obserwowałem. Ciężko im było. Przed obiektywem-nadmorskie gołębie, które zawsze czatują na okruchy z chleba rzucanego mewom i łabędziom ( przy okazji-jak odróżnić łabędzia od łabędzicy? Trzeba im rzucić chleb. *) I mewa podchodząca pod same nogi-młoda srebrzysta, która w ciągu czterech lat zmieni upierzenie i będzie wyglądała jak zupełnie inny gatunek W pobliżu falochronu żerują kormorany. Ptak pływa dość mocno zanurzony w wodzie-zupełnie inaczej niż np. kaczki czy łabędzie. Chyba z tego powodu, że pożywienie zdobywa nurkując do dna. Z głębokiego zanurzenia jest łatwiej zanurkować. *)
Rzucasz chleb. I patrzysz. Jak wziął-to on, jak wzięła-to ona.
CDN
Prócz dużych jachtów-jak ten, zbudowany na bazie starego kutra rybackiego i wielu jednostek o średnich gabarytach przybyło także kilka mniejszych. Ich burty ledwo sięgały kei.
******************************
NIEDZIELA 13 października.
Dzisiaj jachty odpływają.
Uważa się powszechnie, że nie ma nic piękniejszego od koni w galopie i jachtów pod żaglami. Znam jeszcze wiele innych naprawdę pięknych widoków-ale nie roztrząsajmy tego.
Koni w galopie w porcie nie uświadczysz. Okazało się, że z powodu ledwo chuchnięcia przez Eola jacht pod żaglami to dzisiaj także rzadkość. Te jednostki, które miały inne miejsce postoju niż Gdynia opuszczały port na silnikach.
I nic dziwnego-flauta. Woda równa jak stół ale widoczność o wiele lepsza niż wczoraj. Jak nad Soliną Dwie jednostki podjęły trud odejścia na żaglach. Jedna, po wielu manewrach jakoś, wolno bo wolno, oddalała się od portu. Drugą przez godzinę prawie obserwowałem. Ciężko im było. Przed obiektywem-nadmorskie gołębie, które zawsze czatują na okruchy z chleba rzucanego mewom i łabędziom ( przy okazji-jak odróżnić łabędzia od łabędzicy? Trzeba im rzucić chleb. *) I mewa podchodząca pod same nogi-młoda srebrzysta, która w ciągu czterech lat zmieni upierzenie i będzie wyglądała jak zupełnie inny gatunek W pobliżu falochronu żerują kormorany. Ptak pływa dość mocno zanurzony w wodzie-zupełnie inaczej niż np. kaczki czy łabędzie. Chyba z tego powodu, że pożywienie zdobywa nurkując do dna. Z głębokiego zanurzenia jest łatwiej zanurkować. *)
Rzucasz chleb. I patrzysz. Jak wziął-to on, jak wzięła-to ona.
CDN
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
- Catadero
- Forumowy reporter
- Posty: 1680
- Rejestracja: 29 paź 2012, o 09:35
- Województwo: Wybierz
Re: (Nie tylko nadmorskie) bajdurzenia Cat'a z jesieni, zimy, wi
W trakcie wędrówki po porcie natknąłem się na tablicę pamiątkową.
www.youtube.com/watch?v=vwhPgESM0P0
Za nią stoi bardzo zaniedbany jacht. Całość sugeruje, że jest to właśnie wrak s/y Bieszczady.
A jednak nie! To wrak, który w ofercie pewnego taksówkarza z Trójmiasta figuruje jako sprzęt w bardzo dobrym stanie. Wystarczy pomalować. Tylko dlaczego stoi właśnie tam? Z S/Y Bieszczady pozostało jedynie kilka fragmentów.
Przy wejściu do basenu jachtowego stoi stara, nieużywana dalba. Dziesięć lat temu została na niej umieszczona dwumetrowa postać chłopaka. To "Marzyciel-Dyrygent Fal". Pierwotnie w ręku trzymał batutę. Była ruchoma i połączona mechanizmem ze specjalną pławą, która w rytm falowania wody powodowała ruchy batuty. Normalnie-dyrygent fal.
Jednak komuś była ta pława baaardzo potrzebna. Więc mechanizm został zniszczony a pława ukradziona. Nawet 40 metrów od brzegu nie uchowała się przed złodziejem. Teraz batuty chyba też nie ma i pierwotnie myślałem, że to sylwetka wędkarza...
C.
www.youtube.com/watch?v=vwhPgESM0P0
Za nią stoi bardzo zaniedbany jacht. Całość sugeruje, że jest to właśnie wrak s/y Bieszczady.
A jednak nie! To wrak, który w ofercie pewnego taksówkarza z Trójmiasta figuruje jako sprzęt w bardzo dobrym stanie. Wystarczy pomalować. Tylko dlaczego stoi właśnie tam? Z S/Y Bieszczady pozostało jedynie kilka fragmentów.
Przy wejściu do basenu jachtowego stoi stara, nieużywana dalba. Dziesięć lat temu została na niej umieszczona dwumetrowa postać chłopaka. To "Marzyciel-Dyrygent Fal". Pierwotnie w ręku trzymał batutę. Była ruchoma i połączona mechanizmem ze specjalną pławą, która w rytm falowania wody powodowała ruchy batuty. Normalnie-dyrygent fal.
Jednak komuś była ta pława baaardzo potrzebna. Więc mechanizm został zniszczony a pława ukradziona. Nawet 40 metrów od brzegu nie uchowała się przed złodziejem. Teraz batuty chyba też nie ma i pierwotnie myślałem, że to sylwetka wędkarza...
C.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
- Catadero
- Forumowy reporter
- Posty: 1680
- Rejestracja: 29 paź 2012, o 09:35
- Województwo: Wybierz
Re: (Nie tylko nadmorskie) bajdurzenia Cat'a z jesieni, zimy, wi
Końcówka łykendu. Nudy, nudy. Wgapiony w ekran komputra rejestruję szemranie TV z boku.
"Detektyw Murdoch".
Wtem Lektor mówi coś takiego:
"Program zawiera sceny nagości"
(serial nakręcony w 2008 r.)
Natychmiast przeniosłem wzrok na ekran TV. Nagość jak nagość. Kanadyjski obóz naturystów dość skutecznie się zasłaniających.
Ale warto było zostać z filmem
Oto policjanci poszukują pistoletowego pocisku za pomocą wykrywacza metali
Ciekawostką jest to, że akcja serialu toczy się pod koniec XIX wieku
Poszukałem w necie i zrobiłem kilka fotek urządzenia.
Cewki A to cały sprzęt w działaniu Co ciekawe części składowe wykrywacza i urządzenia dającego prąd wynoszone z posterunku nijak się mają do gotowego zestawu urządzenia wykrywającego Wydaje mi się, że twórcy serialu poszli trochę za daleko, ale mogli chociaż zrezygnować z tych bimbrowniczych rurek .
Nie wiem też co w zestawie części robi cylinder z głowicą od dolnozaworowego silnika motocyklowego (Indian ?).
A zamiast pocisku znaleźli protezę przedramienia ofiary morderstwa
Detektyw Murdoch 6 odc.5.
C.
"Detektyw Murdoch".
Wtem Lektor mówi coś takiego:
"Program zawiera sceny nagości"
(serial nakręcony w 2008 r.)
Natychmiast przeniosłem wzrok na ekran TV. Nagość jak nagość. Kanadyjski obóz naturystów dość skutecznie się zasłaniających.
Ale warto było zostać z filmem
Oto policjanci poszukują pistoletowego pocisku za pomocą wykrywacza metali
Ciekawostką jest to, że akcja serialu toczy się pod koniec XIX wieku
Poszukałem w necie i zrobiłem kilka fotek urządzenia.
Cewki A to cały sprzęt w działaniu Co ciekawe części składowe wykrywacza i urządzenia dającego prąd wynoszone z posterunku nijak się mają do gotowego zestawu urządzenia wykrywającego Wydaje mi się, że twórcy serialu poszli trochę za daleko, ale mogli chociaż zrezygnować z tych bimbrowniczych rurek .
Nie wiem też co w zestawie części robi cylinder z głowicą od dolnozaworowego silnika motocyklowego (Indian ?).
A zamiast pocisku znaleźli protezę przedramienia ofiary morderstwa
Detektyw Murdoch 6 odc.5.
C.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
- Catadero
- Forumowy reporter
- Posty: 1680
- Rejestracja: 29 paź 2012, o 09:35
- Województwo: Wybierz
- Has thanked: 118 times
- Been thanked: 357 times
Wokół dębu
Przy zwykłej, piaszczystej drodze, na granicy wsi Gdingen i powiatu puckiego rósł dąb. Rósł od dawna, bo jak głosi legenda już w 1330 roku przyszły król Anglii-Henryk VI Lancaster wraz z 300 rycerzami udający się na Litwę by walczyć z poganami odpoczywał pod nim. Także był tu, według legendy, Jan III Sobieski i Napoleon I.
Ale póki co stał przy polnej drodze okazały dąb.
17 stycznia 1899 roku z gospodarstwa rodziny Kurr i prawie spod dębu wyruszył orszak ślubny Elżbiety Kurr i Jakuba Scheibe. Wkrótce okazało się, że rozbudowująca się Gdynia sięga aż do starego dębu, który nagle znalazł się na środku utwardzonej i poszerzonej drogi a potem ulicy. Otoczonego specjalną czcią drzewa nikt nie ważył się usunąć. Budowano kolejne domy w stronę Oksywia, które w międzyczasie z osobnej osady stało się dzielnicą Gdyni. Jakub Scheibe także wybudował swój dom. Duży, narożny, czteropiętrowy. Stoi do dzisiaj. Jakub trudnił się rybactwem. Aby jakoś urozmaicić żonie oczekiwanie na swój powrót na swoim budynku umieścił specjalny pokoik, z którego widać było zatokę aż po Hel. Po obu stronach ulicy powstawały domy, w których parter zwykle zajęty był przez sklepy, restauracja itp. Dąb przetrwał napaść Niemców na Gdynię ale w czasie okupacji przestał istnieć. Jedna teoria mówi, że został ścięty przez okupanta, druga-że zawadził o niego czołg. A ponieważ drzewo już w znacznej części było martwe nie wytrzymało konfrontacji z panzerem. Okoliczni mieszkańcy w każdym razie zabrali szczątki (przynajmniej część) i z drewna starego dębu powstawały meble, ramki do obrazów i inne bibeloty. Udokumentowane jest, że jedna z mieszkanek Gdyni poleciła pochować się z kawałkiem starego dębu, co też uczyniono.
A bodźcem do wgłębienia się nieco w historię dębu było prasowe ogłoszenie sprzed dziewięćdziesięciu lat związane z okresem przedświątecznym. I z dębem
Oto w drugim tygodniu grudnia 1930 roku ukazało się ogłoszenie pani Ludwiki Bukowskiej, zapewne właścicielki sklepu, podającej adres-ulica Portowa, koło Dębu. Oferowała ona (na prezenty?) wszelkiego rodzaju "przeszkadzajki":
mandoliny;
skrzypce;
gitary;
gramofony i płyty różnego rodzaju;
bębny, czynele i wszelkie przybory muzyczne.
Nie udało mi się na razie zlokalizować tego sklepu ale mam zamiar kontynuować opowieść o Scheibach jak tylko uzupełnię materiały-także ikonograficzne. Bo warto.
C.
Ale póki co stał przy polnej drodze okazały dąb.
17 stycznia 1899 roku z gospodarstwa rodziny Kurr i prawie spod dębu wyruszył orszak ślubny Elżbiety Kurr i Jakuba Scheibe. Wkrótce okazało się, że rozbudowująca się Gdynia sięga aż do starego dębu, który nagle znalazł się na środku utwardzonej i poszerzonej drogi a potem ulicy. Otoczonego specjalną czcią drzewa nikt nie ważył się usunąć. Budowano kolejne domy w stronę Oksywia, które w międzyczasie z osobnej osady stało się dzielnicą Gdyni. Jakub Scheibe także wybudował swój dom. Duży, narożny, czteropiętrowy. Stoi do dzisiaj. Jakub trudnił się rybactwem. Aby jakoś urozmaicić żonie oczekiwanie na swój powrót na swoim budynku umieścił specjalny pokoik, z którego widać było zatokę aż po Hel. Po obu stronach ulicy powstawały domy, w których parter zwykle zajęty był przez sklepy, restauracja itp. Dąb przetrwał napaść Niemców na Gdynię ale w czasie okupacji przestał istnieć. Jedna teoria mówi, że został ścięty przez okupanta, druga-że zawadził o niego czołg. A ponieważ drzewo już w znacznej części było martwe nie wytrzymało konfrontacji z panzerem. Okoliczni mieszkańcy w każdym razie zabrali szczątki (przynajmniej część) i z drewna starego dębu powstawały meble, ramki do obrazów i inne bibeloty. Udokumentowane jest, że jedna z mieszkanek Gdyni poleciła pochować się z kawałkiem starego dębu, co też uczyniono.
A bodźcem do wgłębienia się nieco w historię dębu było prasowe ogłoszenie sprzed dziewięćdziesięciu lat związane z okresem przedświątecznym. I z dębem
Oto w drugim tygodniu grudnia 1930 roku ukazało się ogłoszenie pani Ludwiki Bukowskiej, zapewne właścicielki sklepu, podającej adres-ulica Portowa, koło Dębu. Oferowała ona (na prezenty?) wszelkiego rodzaju "przeszkadzajki":
mandoliny;
skrzypce;
gitary;
gramofony i płyty różnego rodzaju;
bębny, czynele i wszelkie przybory muzyczne.
Nie udało mi się na razie zlokalizować tego sklepu ale mam zamiar kontynuować opowieść o Scheibach jak tylko uzupełnię materiały-także ikonograficzne. Bo warto.
C.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
- Rating: 11.11%
- Catadero
- Forumowy reporter
- Posty: 1680
- Rejestracja: 29 paź 2012, o 09:35
- Województwo: Wybierz
- Has thanked: 118 times
- Been thanked: 357 times
Re: Wokół dębu
[quote=Catadero post_id=174246 time=1607884609 user_id=92
17 stycznia 1899 roku z gospodarstwa rodziny Kurr i prawie spod dębu wyruszył orszak ślubny Elżbiety Kurr i Jakuba Scheibe.
*********
Zanim jednak ruszył ten orszak zarówno rodziny Elżbiety jak i Jakuba miały jakąś przeszłość.
Pierwsza wzmianka o rodzinie Kurr (wówczas jeszcze Kurowskich pochodzi z roku 1562 gdy to Jan Kurowski wpłacił 2 grzywny podatku do skarbca zakonu Kartuzów. O Kurach w Obłużu i Dębogórzu wspomina księga z 1662 roku i z 1772 roku.
O właścicielu Karczmy na Piaskach (potem Karczma pod Dębem) jest zapis z 1774 roku. Kolejne zapiski dotyczą prapradziadków, pradziadków, dziadków i rodziców Elżbiety.
Ojciec Elżbiety bierze ślub w listopadzie 1855 r. i dopiero po 16 latach rodzi się Elżbieta Maria Kurr.
Także Jakub Scheibe ma udokumentowaną kaszubską przeszłość. Jako siódme dziecko Elżbiety Paszke I Jakuba Scheibe w sierpniu 1858 roku rodzi się "nasz" Jakub. Cała rodzina związana była ściśle z połowami ryb. Także Jakub od najmłodszych lat pomagał ojcu w rybaczeniu. Jednak ciągnie go do lepszego życia-w Ameryce. I tak wraz z czwórką rodzeństwa i kuzynami i około piętnastoma innymi mieszkańcami wioski udają się do Gdańska by stamtąd popłynąć do Hamburga. Z Hamburga natomiast przez ocean płyną do USA. Mimo niezłych zarobków Jakubowi Ameryka nie bardzo się podoba. Potomkowie rodzin kaszubskich emigrantów żyją tam do dzisiaj-Jakub wrócił do Polski, do Gdyni.
I tu wziął ślub z Elżbietą.
Dalej zajmował się rybactwem mieszkając z żoną w małym domku na ul. Portowej 14. Razem ze Szeibami mieszkała też siostra Jakuba Maria z mężem Jakubem Kreftem.
W roku 1928 Jakub Szeibe stawia dom. Duży, solidny wysoki. 30. listopada 2006 roku na Placu Kaszubskim w Gdyni , w pobliżu domu wybudowanego przez Jakuba stanęła ławeczka. Na ławeczce zasiadła dwójka staruszków-Elżbieta i Jakub. Oczywiście wygląd postaci to w dużej mierze wizja artysty ( jednak zaakceptowany przez rodzinę) .
W kieszeni Jakuba jest karta z napisem. Jakub zmarł w 1939 roku, Elżbieta w 1956. Spoczywają na gdyńskim cmentarzu.
C.
17 stycznia 1899 roku z gospodarstwa rodziny Kurr i prawie spod dębu wyruszył orszak ślubny Elżbiety Kurr i Jakuba Scheibe.
*********
Zanim jednak ruszył ten orszak zarówno rodziny Elżbiety jak i Jakuba miały jakąś przeszłość.
Pierwsza wzmianka o rodzinie Kurr (wówczas jeszcze Kurowskich pochodzi z roku 1562 gdy to Jan Kurowski wpłacił 2 grzywny podatku do skarbca zakonu Kartuzów. O Kurach w Obłużu i Dębogórzu wspomina księga z 1662 roku i z 1772 roku.
O właścicielu Karczmy na Piaskach (potem Karczma pod Dębem) jest zapis z 1774 roku. Kolejne zapiski dotyczą prapradziadków, pradziadków, dziadków i rodziców Elżbiety.
Ojciec Elżbiety bierze ślub w listopadzie 1855 r. i dopiero po 16 latach rodzi się Elżbieta Maria Kurr.
Także Jakub Scheibe ma udokumentowaną kaszubską przeszłość. Jako siódme dziecko Elżbiety Paszke I Jakuba Scheibe w sierpniu 1858 roku rodzi się "nasz" Jakub. Cała rodzina związana była ściśle z połowami ryb. Także Jakub od najmłodszych lat pomagał ojcu w rybaczeniu. Jednak ciągnie go do lepszego życia-w Ameryce. I tak wraz z czwórką rodzeństwa i kuzynami i około piętnastoma innymi mieszkańcami wioski udają się do Gdańska by stamtąd popłynąć do Hamburga. Z Hamburga natomiast przez ocean płyną do USA. Mimo niezłych zarobków Jakubowi Ameryka nie bardzo się podoba. Potomkowie rodzin kaszubskich emigrantów żyją tam do dzisiaj-Jakub wrócił do Polski, do Gdyni.
I tu wziął ślub z Elżbietą.
Dalej zajmował się rybactwem mieszkając z żoną w małym domku na ul. Portowej 14. Razem ze Szeibami mieszkała też siostra Jakuba Maria z mężem Jakubem Kreftem.
W roku 1928 Jakub Szeibe stawia dom. Duży, solidny wysoki. 30. listopada 2006 roku na Placu Kaszubskim w Gdyni , w pobliżu domu wybudowanego przez Jakuba stanęła ławeczka. Na ławeczce zasiadła dwójka staruszków-Elżbieta i Jakub. Oczywiście wygląd postaci to w dużej mierze wizja artysty ( jednak zaakceptowany przez rodzinę) .
W kieszeni Jakuba jest karta z napisem. Jakub zmarł w 1939 roku, Elżbieta w 1956. Spoczywają na gdyńskim cmentarzu.
C.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
- Rating: 5.56%
- yukon
- Administrator
- Posty: 10922
- Rejestracja: 9 wrz 2012, o 22:46
- Województwo: Wybierz
- Lokalizacja: Wolna Republika Bieszczad.
- Has thanked: 599 times
- Been thanked: 650 times
- Kontakt:
Re: (Nie tylko nadmorskie) bajdurzenia Cat'a z jesieni, zimy, wi
- Rating: 5.56%
„Bieszczadzkie Pompeje" pokryte „lawą" bujnej karpackiej roślinności.
- Catadero
- Forumowy reporter
- Posty: 1680
- Rejestracja: 29 paź 2012, o 09:35
- Województwo: Wybierz
- Catadero
- Forumowy reporter
- Posty: 1680
- Rejestracja: 29 paź 2012, o 09:35
- Województwo: Wybierz
Re: (Nie tylko nadmorskie) bajdurzenia Cat'a z jesieni, zimy, wi
Zbliża się 1 listopada. Wspominamy osoby, które odeszły. Także swoich przyjaciół, których zabrakło. Można do NICH zaliczyć także zwierzęta.
WSTĘP
* * * * *
Adam Wybe von Harlingen (1590-1652). Menonita z Fryzji, który uciekł przed represjami hiszpańskich katolickich urzędników z rodzinnych Niderlandów i osiadł w Gdańsku.Tym samym automatycznie stał się podwładnym polskiego króla jako mieszkaniec Prus Królewskich. Wkrótce dał się poznać jako prawie genialny budowniczy i konstruktor. Pierwsze wzmianki o jego działalności w Gdańsku pochodzą z roku 1616. Jednym z jego dzieł był wał obronny na obrzeżach Gdańska potocznie nazywany później "wiebenwall".
W drugiej połowie XIX wieku rozbudowujący się Gdańsk potrzebował nowych terenów a wał obronny nie był już potrzebny. Został więc zniszczony-ale nie całkowicie. Niewielki jego fragment pozostawiono w pobliżu Baszty Białej. Na tym fragmencie pozostał opuszczony budynek dawnej pruskiej wartowni skarbowej. W tym budynku zamieszkał ubogi starzec, którego imienia nigdy nie udało się ustalić.
ROZWINIĘCIE
* * * * *
Według legendy był rzeźbiarzem. Czasem wykonywał jakieś pomniki nagrobne itp. Ale tego nie wie nikt na pewno. Kiedyś staruszek napotkał na swej drodze wychudzoną suczkę z jednym szczeniakiem. Przygarnął psy ale wkrótce został tylko szczeniak, którym starzec się opiekował latami. I tak jakoś żyli aż przyszła jesień 1885 roku. Nad zatokę i Gdańsk nadciągnął huragan. Wiatr wyrywał drzewa, zatapiał łodzie na Motławie, niszczył domy. Także dom bezimiennego rzeźbiarza legł w ruinie zamieniając się w kupę gruzu i desek.
Następnego dnia na wzgórze udała się grupka duchownych z pobliskiego kościoła św. Anny. Na gruzach zastali psa kopiącego w starcie gruzu i drewna i próbującego wydobyć swojego pana. Duchowni pomogli zwierzakowi i starca udało się uratować. Jednak wycieńczony i poraniony pies nie przeżył.
Starzec, by upamiętnić psa, który praktycznie uratował mu życie, wykonał w piaskowcu rzeźbę swojego przyjaciela, która towarzyszyła mu aż do śmierci.
Wkrótce zniwelowano resztę wału obronnego przy Białej Baszcie i rozpoczęto budowę domów. Jednak legenda o rzeźbiarzu i jego psie była wciąż żywa i dla upamiętnienia dzielnego psa jego figurę umieszczono w niszy na frontonie domu powyżej drugiego piętra.
Dom ukończono około 1905 roku i na późniejszych fotografiach i pocztówkach można zobaczyć sylwetkę psa. Bardzo smutnego psa. ZAKOŃCZENIE
(?)
Wiele osób mijających budynek przy ulicy Okopowej 17 nawet nie wie, że na wysokości trzeciego piętra znajduje się "pomnik" psa.
Jednak nie jest to już ten sam pomnik.
W 2003 roku miała być dokonana renowacja figury. Miała.
Według ludzi "siedzących w temacie" figura zdjęta do konserwacji - zaginęła. Ale przed zaginięciem wykonano replikę (ponoć nie całkiem zgodną z oryginałem), która została później umieszczona we wnęce.
Ale kto by tam przejmował się bezimiennym psem bezimiennego właściciela. I to jeszcze jak kot jakiś siedzącego na parapecie na trzecim piętrze.
* * * * *
C.
WSTĘP
* * * * *
Adam Wybe von Harlingen (1590-1652). Menonita z Fryzji, który uciekł przed represjami hiszpańskich katolickich urzędników z rodzinnych Niderlandów i osiadł w Gdańsku.Tym samym automatycznie stał się podwładnym polskiego króla jako mieszkaniec Prus Królewskich. Wkrótce dał się poznać jako prawie genialny budowniczy i konstruktor. Pierwsze wzmianki o jego działalności w Gdańsku pochodzą z roku 1616. Jednym z jego dzieł był wał obronny na obrzeżach Gdańska potocznie nazywany później "wiebenwall".
W drugiej połowie XIX wieku rozbudowujący się Gdańsk potrzebował nowych terenów a wał obronny nie był już potrzebny. Został więc zniszczony-ale nie całkowicie. Niewielki jego fragment pozostawiono w pobliżu Baszty Białej. Na tym fragmencie pozostał opuszczony budynek dawnej pruskiej wartowni skarbowej. W tym budynku zamieszkał ubogi starzec, którego imienia nigdy nie udało się ustalić.
ROZWINIĘCIE
* * * * *
Według legendy był rzeźbiarzem. Czasem wykonywał jakieś pomniki nagrobne itp. Ale tego nie wie nikt na pewno. Kiedyś staruszek napotkał na swej drodze wychudzoną suczkę z jednym szczeniakiem. Przygarnął psy ale wkrótce został tylko szczeniak, którym starzec się opiekował latami. I tak jakoś żyli aż przyszła jesień 1885 roku. Nad zatokę i Gdańsk nadciągnął huragan. Wiatr wyrywał drzewa, zatapiał łodzie na Motławie, niszczył domy. Także dom bezimiennego rzeźbiarza legł w ruinie zamieniając się w kupę gruzu i desek.
Następnego dnia na wzgórze udała się grupka duchownych z pobliskiego kościoła św. Anny. Na gruzach zastali psa kopiącego w starcie gruzu i drewna i próbującego wydobyć swojego pana. Duchowni pomogli zwierzakowi i starca udało się uratować. Jednak wycieńczony i poraniony pies nie przeżył.
Starzec, by upamiętnić psa, który praktycznie uratował mu życie, wykonał w piaskowcu rzeźbę swojego przyjaciela, która towarzyszyła mu aż do śmierci.
Wkrótce zniwelowano resztę wału obronnego przy Białej Baszcie i rozpoczęto budowę domów. Jednak legenda o rzeźbiarzu i jego psie była wciąż żywa i dla upamiętnienia dzielnego psa jego figurę umieszczono w niszy na frontonie domu powyżej drugiego piętra.
Dom ukończono około 1905 roku i na późniejszych fotografiach i pocztówkach można zobaczyć sylwetkę psa. Bardzo smutnego psa. ZAKOŃCZENIE
(?)
Wiele osób mijających budynek przy ulicy Okopowej 17 nawet nie wie, że na wysokości trzeciego piętra znajduje się "pomnik" psa.
Jednak nie jest to już ten sam pomnik.
W 2003 roku miała być dokonana renowacja figury. Miała.
Według ludzi "siedzących w temacie" figura zdjęta do konserwacji - zaginęła. Ale przed zaginięciem wykonano replikę (ponoć nie całkiem zgodną z oryginałem), która została później umieszczona we wnęce.
Ale kto by tam przejmował się bezimiennym psem bezimiennego właściciela. I to jeszcze jak kot jakiś siedzącego na parapecie na trzecim piętrze.
* * * * *
C.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
- Catadero
- Forumowy reporter
- Posty: 1680
- Rejestracja: 29 paź 2012, o 09:35
- Województwo: Wybierz
Ciągnie wilka do lasu...
Ciągnie wilka do lasu...a raczej "zaprosili weterana do parku" .
Wiosna, więc bez choćby jednaj jaskółki się nie obędzie, a już bez Jaskółki obyć się nie może. Zatem sobota, 22 kwietnia, teren parku przy dworze w centrum miejscowości. Musiałem zorganizować wykrywacz, bo mój już od lat służy komu innemu.
Udało się w ostatniej chwili (piątek) poskładać ATREXA 2,0 (kolega Rutus się sprężył ) i już wczesnym sobotnim rankiem wyłuskałem Jaskółkę z "gniazda" i w drogę. Co prawda tylko "stówa" na zachód ale trzeba się pilnować na drodze, by ta przejechana stówa nie kosztowała kilka stów. Albo grubiej.
Po drodze jeden niewielki postój. Na leśnej drodze. W końcu jesteśmy. Ekipa z SSEH GRYF już działa. Dołączamy. I w teren. Jaskółka z "obcykanym" sprzętem i ja, z zupełnie dla mnie nowym Atrexem.
Park jak park. Od powstania różne koleje przechodził w tym przymusową służebność jako część ośrodka wypoczynkowego i innych instytucji dobra publicznego. I nie ma się co dziwić, że sygnałów multum i tylko metalowych śmieci przybywa. Czasem jednak coś godnego uwagi się trafi. A generalnie-smutek. Oczywiście "gryfowcy" jakieś-tam drobiazgi wynaleźli i pofoliowali w torebki.
A my?
Moniaki z PRL-u, masa foliowych ścinków, kapsli, żelaziwa.
I tyle na razie-ale będzie (raczej ) CD.
C.
Wiosna, więc bez choćby jednaj jaskółki się nie obędzie, a już bez Jaskółki obyć się nie może. Zatem sobota, 22 kwietnia, teren parku przy dworze w centrum miejscowości. Musiałem zorganizować wykrywacz, bo mój już od lat służy komu innemu.
Udało się w ostatniej chwili (piątek) poskładać ATREXA 2,0 (kolega Rutus się sprężył ) i już wczesnym sobotnim rankiem wyłuskałem Jaskółkę z "gniazda" i w drogę. Co prawda tylko "stówa" na zachód ale trzeba się pilnować na drodze, by ta przejechana stówa nie kosztowała kilka stów. Albo grubiej.
Po drodze jeden niewielki postój. Na leśnej drodze. W końcu jesteśmy. Ekipa z SSEH GRYF już działa. Dołączamy. I w teren. Jaskółka z "obcykanym" sprzętem i ja, z zupełnie dla mnie nowym Atrexem.
Park jak park. Od powstania różne koleje przechodził w tym przymusową służebność jako część ośrodka wypoczynkowego i innych instytucji dobra publicznego. I nie ma się co dziwić, że sygnałów multum i tylko metalowych śmieci przybywa. Czasem jednak coś godnego uwagi się trafi. A generalnie-smutek. Oczywiście "gryfowcy" jakieś-tam drobiazgi wynaleźli i pofoliowali w torebki.
A my?
Moniaki z PRL-u, masa foliowych ścinków, kapsli, żelaziwa.
I tyle na razie-ale będzie (raczej ) CD.
C.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
- Jaskółka
- Moderator
- Posty: 2581
- Rejestracja: 9 gru 2012, o 16:23
- Województwo: Pomorskie
Re: (Nie tylko nadmorskie) bajdurzenia Cat'a z jesieni, zimy, wi
No w końcu ... pierwszy wypad w teren. Jak zwykle pełni nadziei, fajny teren wokół dworku, przesympatyczni ludzie ze Stowarzyszenia GRYF ze Słupska, spóźnieni ale w końcu jesteśmy na miejscu. Młodzi, prężni zryli teren, że nie wiadomo było, gdzie się zainstalować W sumie najwartościowsze z wypadu było spotkanie ze znajomymi
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
nil admirari
- Catadero
- Forumowy reporter
- Posty: 1680
- Rejestracja: 29 paź 2012, o 09:35
- Województwo: Wybierz
Re: (Nie tylko nadmorskie) bajdurzenia Cat'a z jesieni, zimy, wi
Fakt. Spotkanie ze "starymi" znajomymi, poznanie nowych...
Po parkowych ekscesach podjechaliśmy na stary cmentarz bo "GRYF" bierze się tam (za pełną pomocą gminy) za uporządkowanie terenu-do tej pory mocno zniszczonego i zaniedbanego. To jedyne zachowane ogrodzenie grobu. Wszystkie krzyże i inne metalowe elementy przez lata trafiały na złomowiec. Teraz gmina rozpoczęła oczyszczanie dżungli, by można było naprawić, chociaż częściowo to, co przez lata zostało zdewastowane. Zaraz przy wejściu postawiono obelisk. Dobry początek sprzed kilku lat. Z najwyższego punktu cmentarza widoczne są wędrujące wydmy Słowińskiego Parku Narodowego. A potem to już tylko setka do domu.
C.
Po parkowych ekscesach podjechaliśmy na stary cmentarz bo "GRYF" bierze się tam (za pełną pomocą gminy) za uporządkowanie terenu-do tej pory mocno zniszczonego i zaniedbanego. To jedyne zachowane ogrodzenie grobu. Wszystkie krzyże i inne metalowe elementy przez lata trafiały na złomowiec. Teraz gmina rozpoczęła oczyszczanie dżungli, by można było naprawić, chociaż częściowo to, co przez lata zostało zdewastowane. Zaraz przy wejściu postawiono obelisk. Dobry początek sprzed kilku lat. Z najwyższego punktu cmentarza widoczne są wędrujące wydmy Słowińskiego Parku Narodowego. A potem to już tylko setka do domu.
C.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
- Jaskółka
- Moderator
- Posty: 2581
- Rejestracja: 9 gru 2012, o 16:23
- Województwo: Pomorskie
Re: (Nie tylko nadmorskie) bajdurzenia Cat'a z jesieni, zimy, wi
Cmentarz częściowo oczyszczony z krzaków, zdewastowany, rozkradziony z większości metalowych elementów. Na obelisku/tablicy napis " Ku pamięci zmarłym byłym mieszkańcom Smołdzina"
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
nil admirari
- Catadero
- Forumowy reporter
- Posty: 1680
- Rejestracja: 29 paź 2012, o 09:35
- Województwo: Wybierz
Re: (Nie tylko nadmorskie) bajdurzenia Cat'a z jesieni, zimy, wi
Zrobiło się cieplej i orły badają przestrzeń.
Kolega spróbował nowego terenu-podmokle łąki poprzecinane smrodliwymi rowami odwadniającymi. Kiedyś miejsce przez które przebijały się czołgi. Te, które na łące zostały, wkrótce zostały wysadzone, pocięte, wywiezione. Jakieś drobiazgi jednak zostały. I to daje się pozbierać.
Jednak powrót poprzez rów okazał się trudny. Ale przecież nie niemożliwy Możecie wierzyć-nie miał szczęśliwej miny pomimo pełnego (zbyt pełnego?) plecaka. A zapach? nie do przecenienia. Na szczęście pojechał rowerem, nie samochodem...
Ale sezon rozpoczęty.
C.
Kolega spróbował nowego terenu-podmokle łąki poprzecinane smrodliwymi rowami odwadniającymi. Kiedyś miejsce przez które przebijały się czołgi. Te, które na łące zostały, wkrótce zostały wysadzone, pocięte, wywiezione. Jakieś drobiazgi jednak zostały. I to daje się pozbierać.
Jednak powrót poprzez rów okazał się trudny. Ale przecież nie niemożliwy Możecie wierzyć-nie miał szczęśliwej miny pomimo pełnego (zbyt pełnego?) plecaka. A zapach? nie do przecenienia. Na szczęście pojechał rowerem, nie samochodem...
Ale sezon rozpoczęty.
C.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
- Catadero
- Forumowy reporter
- Posty: 1680
- Rejestracja: 29 paź 2012, o 09:35
- Województwo: Wybierz
Re: (Nie tylko nadmorskie) bajdurzenia Cat'a z jesieni, zimy, wi
Na kolejne zaproszenie od SSEH Gryf ze Słupska nie można było się nie stawić. Więc w sobotę (26 października) tuż po siódmej rano "podebrałem" Jaskółkę spod domu i ruszamy. Początkowo jazda była w zasadzie komfortowa (o ile da się to powiedzieć o mojej DACII (MTV Logan), która ma na pewno kilka plusów-np. długość i nieskomplikowaną konstrukcję.
Początkowy komfort nieco się obniżył gdy wyjechaliśmy poza miasto.
MGŁA.
Miejscami widoczność bardzo ograniczona co na Trasie Kaszubskiej niektórym wcale nie przeszkadzało gonić circa 150 lub więcej (my raptem 100-120).
Kiedy już nastąpił zjazd z głównej trasy konieczny był postój. I okazja do kilku fotek. Na bocznych drogach mgła trochę się rozeszła choćby i z tego powodu, że zaczęło "operować" słońce.
I w drogę.
Na miejsce dotarliśmy nie bez problemów.
Po pierwsze nawigacja w telefonie Jaskółki czasem prowadziła nas okrężnymi drogami (co zaowocowało poważnymi zagrożeniami do całości podwozia "daczki". Ale w końcu dotarliśmy.
Ekipa z GRYFA już działała i to było widać. CDN
Początkowy komfort nieco się obniżył gdy wyjechaliśmy poza miasto.
MGŁA.
Miejscami widoczność bardzo ograniczona co na Trasie Kaszubskiej niektórym wcale nie przeszkadzało gonić circa 150 lub więcej (my raptem 100-120).
Kiedy już nastąpił zjazd z głównej trasy konieczny był postój. I okazja do kilku fotek. Na bocznych drogach mgła trochę się rozeszła choćby i z tego powodu, że zaczęło "operować" słońce.
I w drogę.
Na miejsce dotarliśmy nie bez problemów.
Po pierwsze nawigacja w telefonie Jaskółki czasem prowadziła nas okrężnymi drogami (co zaowocowało poważnymi zagrożeniami do całości podwozia "daczki". Ale w końcu dotarliśmy.
Ekipa z GRYFA już działała i to było widać. CDN
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
- Catadero
- Forumowy reporter
- Posty: 1680
- Rejestracja: 29 paź 2012, o 09:35
- Województwo: Wybierz
Re: (Nie tylko nadmorskie) bajdurzenia Cat'a z jesieni, zimy, wi
CD
Na terenie całkowicie zniszczonego cmentarza (być może, że wcześniej założonego niż początek XX wieku) bardzo dużo odkopano do tej pory zniszczonych nagrobków dziecięcych. "Trafił się" także kompletny pomnik nieszczęśnika, który w wieku 23 lat zginął tuż przed końcem Wielkiej Wojny (28 września 1918). i nawet Krzyż Żelazny (zapewne nadany pośmiertnie) już mu na nic...
C.
Na terenie całkowicie zniszczonego cmentarza (być może, że wcześniej założonego niż początek XX wieku) bardzo dużo odkopano do tej pory zniszczonych nagrobków dziecięcych. "Trafił się" także kompletny pomnik nieszczęśnika, który w wieku 23 lat zginął tuż przed końcem Wielkiej Wojny (28 września 1918). i nawet Krzyż Żelazny (zapewne nadany pośmiertnie) już mu na nic...
C.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.