No i wkrętka trafiła do kolekcji.
Sobota i niedziela to w moim wykonaniu pętla drogowa 508 km

ale w założeniu miałem odwiedziny u sześciu osób. Niektórych nie widziałem od czasu, gdy razem polowaliśmy na dinozaury

.
A dino.jpg
One wyginęły-my jeszcze nie wszyscy...
Niektórych nie widziałem "tylko" 10 lat a kolejne spotkania to osobiste poznanie ludzi znanych tylko z sieci.
Prawie wszystko udało się zrealizować. Prawie.
Dzisiaj, tak na szybko, to
co tygrysy lubią najbardziej
"Łowca dinozaurów". Pamiętałem tylko imię i nazwisko. Wiedziałem w której miejscowości mieszkał i powinien dalej mieszkać. Trochę trwało, ale wszędzie (zwłaszcza w mniejszych miejscowościach) są miejscowi
smakosze napojów o konkretnym smaku i aromacie, którzy znają prawie wszystkich. Na właściwych trafiłem za czwartym razem by po krótkiej charakterystyce wskazali mi miejsce, w którym często można go spotkać. Panowie mogli zasilić swoje zapasy a ja udałem się we wskazany rejon. Tu już większego problemu nie było bo
wizytówka od razu rzuciła się w oczy
A mot.JPG
Motocykliści, zbyt młodzi by łowić dinozaury, natychmiast wskazali mi właściwe miejsce poszukiwań.
Znalazłem.
Ale to, co znalazłem przerosło moje oczekiwania i wyobrażenia.
Ale...
Chłopaki akurat mieli w planie odpalić po remoncie silnik na stojaku.
A mot 1.JPG
Pierwsze odpalenie, w 100% udane
A mot 3.JPG
Dymy, to efekt wypalenia pozostałości olejów. Chodził jak pszczółka
Z "Łowcą" mogliśmy się ulotnić na dłuuugie pogaduchy. I mogłem zobaczyć jego ( i jego ekipy) zbiory.
Pomijając, że w każdym zakamarku było "coś" to w niektórych było coś więcej niż zwykłe "coś"
A R 75 3.JPG
I taki smaczek na koniec pierwszej części
Reszta-raczej pod wieczór.
C.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.