Strona 1 z 1

"Podanie o skarbach"

: 12 sie 2013, o 21:29
autor: Hauptma-nova
Jakiś czas temu udało mi się nabyć tajemniczą książkę zatytułowaną:"Straszna wróżba" :twisted: Która jest zbiorem Rosyjskich nowel fantastycznych pierwszej polowy XIX wieku.Jedna z nich spodobała mi się przeogromnie i pomyślałam,żeby podzielić się nią z Wami :hmm: :-D .Jeśli jednak nie przypadnie Wam do gustu,lub ktoś uzna to co robię za bezcelowe ,proszę o natychmiastowe zbanowanie wątku.
Autorem noweli jest Orest Somow żyjący w latach 1793-1833 i tworzący pod pseudonimem Porfiry Bajski.

Mieszkańcy powiatu s..go wciąż jeszcze ,jak sądzę, pamiętają jednego z tamtejszych obywateli ziemskich,dymisjonowanego majora huzarów, Maksyma Kiriłłowicza Nieszpietę.Mieszkał w stepowej wioszczynie o 30 wiorst od miasta powiatowego i słynął na całą okolicę jako najgościnniejszy gospodarz i zagorzały myśliwy.Kto wie,czy Nemrot i król Dagobert mogliby dorównać mu w nieubłaganej wrogości do wszelkiego zwierza i w czułym przywiązaniu do psów.przywiązaniu tak wielkim,że co roku psy przejadały w całości zbiory owsa i jęczmienia,czego zaś nie przejadły,z tym pomagali uporać się zacni sąsiedzi-wielcy miłośnicy gonienia po polach z ogarami i chartami,a także wielce chętni do jedzenia,picia i karmienia swoich bydląt na cudzy rachunek.
Nic dziwnego,że przy takich porządkach w gospodarstwie mizerny roczny dochód z 30 chłopskich dusz i niewielkiego kawałka ziemi był rok rocznie w najbardziej dosłownym znaczeniu przejadany.ale to nie wszystko:poczciwemu majorowi żal było oddawać szczenięta w obce ręce,zaś jego psiarnia mnożyła się nad podziw,a to musiało tak czy owak powiększać wydatki.Dodajcie do tego jeszcze,że 6 najdorodniejszych i najtęższych chłopów z jego wioseczki zrobiono psiarczykami i że przy tak szeroko zakrojonym łowiectwie niezbędnym było posiadanie kilku dodatkowych koni:dla samego majora,dla jego psiarzy,a często także dla jednego czy dwóch dobrych druhów,których własne konie zawsze znalazły sposób,aby czy to okuleć,czy też zgubić podkowę.Roboty polowe szły źle,albowiem jesienią i zimą sześciu psiarczyków dzień w dzień uganiało się za lisami i zającami,a przez pozostała część roku albo odpoczywało,albo zajmowało sie psami;całkiem przeto oderwani byli od pracy na pańskim i od swoich domów,a strata tuzina zdrowych rąk jest w niewielkim wiejskim gospodarstwie stratą nader dotkliwą.I tak z roku na rok psiarnia poczciwego majora mnożyła się,wydatki wzrastały,dochody zmniejszały się,długów zaś przybywało i po kilku latach stały się one niemal nie do spłacenia.Wszystko to furda,gdyby major był sam sobie panem,ale miał dwóch synów i córkę,młodziutką i prześliczną Hanusię,rozkwitła z całą świeżością małoruskiej piękności.Była ona największą troską biednego i lekkomyślnego ojca.Synowie uczyli się w mieście gubernialnym i major mawiał,że przy bożej pomocy i własny rozumie wstąpią z czasem na służbę i wykierują się na ludzi,Hanusia była zaś już panna na wydaniu:gdzież bez posagu znajdzie konkurenta i jak potoczy się jej sierocy los po śmierci ojca?
Podobne myśli niemal bezustannie dręczyły poczciwego majora,przez co stał się markotny i zadumany.Często ponura myśl sadowiła się razem z nim w siodle,bodła ostrogami lub powściągała bez potrzeby konia,zmuszała do przepuszczenia zwierzyny przed samym nosem,zamiast do zająca strzelała z fuzji na wiwat.Wielokroć w długie zimowe noce smętek bezecnik zakradał się pod jego poduszkę,sprowadzał bezsenność,a wraz z nią najrozmaitsze-i zasadne,i płonne-obawy.To zdawało mu się,że słyszy dźwięk dzwoneczka:oto sądowi idą opisać majątek i puścić go pod młotek;to zwidywało mu się,że leży w trumnie pod ciężkim mogilny kopczykiem,podczas gdy biedna Hanusia,sierota wśród obcych,rzęsistymi łzami oblewa gorzki kawałek chleba. Głowa mu płonęła,przed oczyma błyskały iskry,które wkrótce zmieniały się w pożar...wydawało mu się,że dom stał w ogniu,w uszach huczał dzwon na trwogę...zrywał się i chociaż straszne majaki znikały,bicie serca i niepokój wypędzały go z pościeli.szybkimi nierównymi krokami chodził po pokoju,dopóki zmęczenie-bo sen wciąż nie przychodził-nie ułożyło go ponownie miedzy palącymi poduszkami.
Jednej z takich bezsennych nocy,leżąc i przewracając się w łóżku,przemyśliwał,czym by tu rozproszyć swoje troski i rozwiać posępne dumania.Wpadł na pomysł,żeby przejrzeć stare papiery,jeszcze za czasów majorowego dziada złożone w mocnym, dębowym kufrze i umieszczone pod łóżkiem starego,zaś po jego śmierci wraz z rozmaitymi ,innymi ,zbędnymi rupieciami,w tym że kufrze skazane przez ojca majora na wieczyste zapomnienie w ciemnym koncie strychu.Sam major,który z braku czasu nigdy nic nie czytał,pozostawił je całkowicie na łasce moli i wilgoci,inni zaś,widząc,że nie ma tam czego szukać,przechodzili obok kufra obojętnie i nawet nie raczyli nań spojrzeć.Czegóż to człowiek nie wymyśli ze zgryzoty i nudy!Budzi przeto major swoich chłopców,posyła ich z latarnią na strych i nie może się doczekać,kiedy przyniosą mu kufer.W końcu czterej chłopcy z trudem go wtaszczyli:okuty był szerokimi wstęgami żelaznej blachy,zamknięty na wielką kłódkę,a ponadto przewiązany kilkoma rzędami mocnych niegdyś sznurów,od których przeciągnięte były sznureczki opieczętowane pod i na wieku pieczęcią dziada.Chłopcy ze stukiem spuścili kufer na ziemię,przegniłe sznury odpadły,a pył,który opadł na wieku,przez kilka dziesiątków lat,wzbił się słupem do góry.Major,który już zawczasu odszukał klucz,włożył go do kłódki i mocno przekręcił,ale ów wysiłek był zbyteczny,języczek kłódki przerdzewiał od wilgoci i urwał się przy pierwszym dotknięciu,ucho odskoczyło i kłódka odskoczyła na podłogę.To samo powtórzyło się z wiekiem-rdza przeżarła także żelazne zawiasy.
Ciężki zaduch zeprzałej w papierach wilgoci nie powstrzymał majora,który dziarsko przystąpił do dzieła.Chłopcy,należycie oceniając piśmienność swego pana i dziwiąc się niesłychanej jak na niego pasji czytelniczej,z uszanowaniem wycofali się za drzwi,życząc mu w duchu tyleż zadowolenia ze strony zapylonych papierów,ile sami spodziewali się znaleźć na swych twardych posłaniach.Tym czasem major wyjmował jeden po drugim wielkie rulony papierów sklejonych w rodzaj długiej wstęgi i zwiniętych w trąbkę.Były to stare akty kupna-sprzedaży,zapisy,sądowe nakazy przejęcia majątków i dworów,które już dawno zostały rozsprzedane przez jego przodków,albo poszły w obce ręce,oraz dwa lub trzy hetmańskie uniwersały,które"rzeczony hetman z bożej łaski,taki to a taki"podpisał własnoręcznie.wszystko to mało zaspokajało ciekawość majora,dopóki nie nawinęło mu się w końcu przed oczy kilka kajetów,które zawierały,stary,pisany ustawem rękopis opowieści o "słowiku rozbójniku",o"siedmiu mędrcach i młodzieńcu"i tym podobnych.Znalazł się między nimi niewielki,na wpół zetlały kajecik i on właśnie przykul uwagę majora.Był zapisany maczkiem i nie miał żadnego nagłówka,ale kiedy major przebiegł wzrokiem kilka linijek,nie mógł się już z nim rozstać.Bo i po prawdzie urok owego rękopisu był nieodparty.Oto jego początek:
"Wędrujący za hajdacznym traktem skręca za Trzema Kurhanami ku Długiej Mogile.Tam zatrzymuje się na wzgórku,skąd w dniu 6 sierpnia,na godzinę przed zachodem słońca,cień człowieka kładzie się na pół wiorsty po równinie;idzie do miejsca,gdzie cień sie kończy,zaczyna kopać w ziemi,a dokopawszy się na sążeń głęboko,znajduje pokruszone cegły,skorupę glinianych naczyń i warstwę węgli.Pod nimi leż wielki kufer,w którym Chudojar ukrył trzy duże srebrne puchary,trzydzieści sznurów grubych pereł, bez liku złotych pierścieni,naszyjników i kolczyków z drogocennymi kamieniami,oraz sześć tysięcy złotych polskich w skórzanym mieszku..."
Słowem ,było to"podanie o skarbach"zakopanych w różnych miejscach Małorosji i Ukrainy.Im dłużej Maksym Kiriłłówicz czytał,tym bardziej rosło jego zdumienie.Okazało się,że żyje na ziemi,gdzie wystarczy tylko pokopać na sążeń głęboko,aby kąpać się w złocie:wedle słów rękopisu kraina owa była usiana ukrytymi skarbami.Jakże tu nie spróbować szczęścia i nie zająć się poszukiwaniami?Rzecz wydawała się niezwykle łatwa,a zdobycz bardzo bogata.Jedno tylko nie pozwalało majorowi zaraz na drugi dzień przystąpić do dzieła:była wówczas zima i8 pola pokryte głębokim śniegiem-trudno byłoby pod nimi kopać,a jeszcze trudniej odnaleźć znaki umieszczone w rozmaitych uroczyskach nad zakopanymi skarbami.Cóż,trzeba było się z tym pogodzić,rosyjskiej zimy pokonać się nie da;niejeden mógł się o tym przekonać,osobliwie zaś obcy najeźdźcy.A zatem i major zmuszony był odłożyć do wiosny swoje podziemne badania i zadowolić się na razie nadzieją... ;)
CDN

Re: "Podanie o skarbach"

: 13 sie 2013, o 06:57
autor: vel skansen
Ja nie 'bananuję" i czekam na dalsze opowieści Skarbu Hauptman-a o skarbach.
...aaa może by tak wątek z własnym opowiadaniem :hmm: chyba to było na odkrywcy :-D .

Re: "Podanie o skarbach"

: 13 sie 2013, o 07:33
autor: Betty
Hauptma-nova świetny pomysł :brawo:
Czekam na ciąg dalszy :ukłon:

Re: "Podanie o skarbach"

: 13 sie 2013, o 11:06
autor: Catadero
Nooo...i co ? Śniadanie przerwałem by czytać...czytać...czytać...
:) :spoko:

C.

Re: "Podanie o skarbach"

: 13 sie 2013, o 12:16
autor: yukon
Mi sie bardzo podoba :spoko:

Re: "Podanie o skarbach"

: 13 sie 2013, o 12:16
autor: CYGAN
vel skansen pisze:Ja nie 'bananuję" i czekam na dalsze opowieści Skarbu Hauptman-a o skarbach.
...aaa może by tak wątek z własnym opowiadaniem :hmm: chyba to było na odkrywcy :-D .
Hauptma-nova czekamy na ciąg dalszy....
Skansen, czekamy na Twój wątek z własnym opowiadaniem !
Świetny pomysł :spoko: :-D
Pozdro...Cyga...

Re: "Podanie o skarbach"

: 13 sie 2013, o 16:03
autor: tisio
A może by do tego postu zacząć wklejać teksty dotyczące niesamowitych historii z naszych terenów?

Re: "Podanie o skarbach"

: 13 sie 2013, o 20:04
autor: Hauptma-nova
:ukłon: cieszę się :grin: będę więc kontynuować :komp: A co do własnych opowiadań,to świetny pomysł :spoko: :brawo: :-D

Re: "Podanie o skarbach"

: 13 sie 2013, o 20:58
autor: Hauptma-nova
...nie został wszakże major ,całkiem bez zajęcia:rękopis był napisany niepewną,starczą ręką,z tytlami,to jest ze skrótami słów,major zaś,jak to mówią,uczył się pisania i czytania za miedziaki,przeto śmiało można rzec,iż żaden archeolog nie utrudził się tak nad odczytywanie i objaśnianiem starożytnych rękopisów z Herculanum,jak nasz Maksym Kiriłłowicz nad odcyfrowywaniem zajmującego znaleziska.W końcu chwycił się desperackiego sposobu:zamknął się w swoim pokoju i najstaranniej,jak tylko potrafił,zaczął przepisywać kajecik,mając nadzieję,że tą drogą dotrze do jego ukrytej treści.O polowaniu ze sfora nawet już nie myślał;harty i ogary wyły z nudów pod oknami,a rozpróżniaczeni psiarczykowie niemal nie wychodzili z karczmy.Tak mijały całe tygodnie,albowiem nienawykły do kaligrafii major pisał bardzo wolno,a przy tym często,opuściwszy lub przekręciwszy jakieś słowo,albo nie odcyfrowawszy go w oryginale,nie znajdował swej kopii zadowalającą i darł ze złości wiele stronic;trzeba było na nowo zabierać się do pracy,która z tej przyczyny posuwała się naprzód żółwim krokiem.Warto dodać,że w chwilach odpoczynku od swoich piśmienniczych wyczynów major z wdzięczności dla kufra zajął się własnoręcznie przybiciem do niego nowych zawiasów i skobla,starannie ułożył w nim wyjęte papiery,zamkną go na tęgą kłódkę i omal się nie podźwignął,wpychając go pod swoje łóżko.Domownicy majora zgodnie sądzili,że spisuje swoją ostatnia wolę.Zwłaszcza Hanusię nadzwyczaj to smuciło:biedna dziewczyna wyobrażała sobie,że w przeczuciu swej rychłej śmierci ojciec pragnie zapewnić dzieciom przyszłość i w tym celu układa niezbędne rozporządzenia.Skromna i pełna uszanowania,nie śmiała zapytać ojca wprost,dostać się zaś potajemnie do jego pokoju nie było możności:major przesiadywał tam niemal bezustannie,a kiedy wychodził zamykał drzwi i klucz zabierał ze sobą.
Sąsiedzi prawie zupełnie przestali majora odwiedzać.Bo i po co?Nie wyruszał już przed świtem ze swymi psami i psiarczykami na polowania,ponadto,siedząc w odosobnieniu,nie mógł po dawnemu pogawędzić z gośćmi i podejmować ich ponczem z brzoskwiniówką,a dobrzy sąsiedzi nie mieli ochoty tracić ponowy albo też wysłuchiwać na trzeźwo opowieści o majorowych kampaniach.Znaleźli się wszakże ludzie,którzy nie tylko go nie opuścili,ale zaczęli odwiedzać jeszcze częściej niż przedtem:byli to jego wierzyciele,kupcy z miasta,u których brał na brog towary,i zacni Żydzi,dostawcy wszelakich rozmaitości.Ludzie owi zrobią wszystko,kiedy chodzi o pieniądze,a za byle rublem gotowi są iść na koniec świata.
Jednakowoż major miał jednego-nie powiem prawdziwego przyjaciela,ale po prostu dobrego druha. Prawdziwy przyjaciel,wedle słów pewnego mędrca,to istota,której wola zlewa się z waszą wolą i która ma te same co wy pragnienia;zaś major Maksym Kiriłłowicz Nieszpieta i stary wojskowy pisarz Spiryd Gordiejewicz Priamczenko nigdy tego samego nie pragnęli,wystarczyło nieomal dwóch słów,by ich poróżnić,i co chwila kłócili się nieprzytomnie.Mimo to,kiedy zdarzało się,że major czegoś potrzebował,przeważnie pieniędzy(a takie przypadki były nader częste),wojskowy pisarz nigdy mu nie odmawiał,jeśli tylko sam miał cokolwiek przy duszy;on też układał majorowi wszystkie pisma w sprawach sądowych,dodając do tego pożyteczne rady-i w tym jedynym punkcie nie było między nimi sporów,albowiem major,sam nie nazbyt obrotny,ślepo wierzył wojskowemu pisarzowi,tym bardziej,że jego zaufanie nigdy nie zostało wystawione na próbę.Teraz wszakże major nie miał śmiałości albo nie chciał zwierzać się pisarzowi,którego nazywał wolnomyślicielem,ponieważ ów,niegdyś uczeń kijowskiej akademii,za nic miał wiedźmy,upiory i skarby i często wyśmiewał przesądy i zabobony swoich prostodusznych ziomków.Major,który wedle własnych słów widział prawie,jak wiedźma pod postacią kota fukała i rzucała się jednego razu na huzara,jego towarzysza broni,często zirytowany krzykiem zbijał dowody swego sąsiada i przepowiadał mu,że źle skończy;ale ów zły koniec jakoś nie spotykał wojskowego pisarza,jakkolwiek owa poważna materia wywoływała kłótnie między nimi od dwudziestu lat przy każdym niemal spotkaniu.
Odsunąwszy od siebie jednego doradcę,major zwrócił się ku drugiemu.Był nim dymisjonowany kapral huzarów z jego pułku,Fiodor Pokuticz,którego major przyjął do swego domu,dawał mu,jak mawiał,rację ze swego stołu i nader obfitą porcję wódki,troszczył się o niego i zawsze był mu oparciem.Z wdzięczności stary kapral doglądał letnią porą sadu i pasieki majora,a jesienią i zimą utrzymywał w gotowości sprzęt myśliwski i psiarczyków.Ponadto leczył psy i konie majora i uważał się za wielkiego znawcę w każdej z powyższych dziedzin,a także za wysoce niezbędną osobistość w domowym życiu swego patrona...CDN :grin:

Re: "Podanie o skarbach"

: 13 sie 2013, o 23:22
autor: wolfram
Wreszcie godna nastepczyni Bossa :) A my mamy cow koncu czytac :spoko: :spoko: :spoko:

Re: "Podanie o skarbach"

: 14 sie 2013, o 07:12
autor: CYGAN
hatsan38 pisze:Wreszcie godna nastepczyni Bossa :) A my mamy cow koncu czytac :spoko: :spoko: :spoko:
Tak tak i ja się cieszę .Tylko co z naszym Bossem :hmm: czyżby odszedł do krainy wiecznych łowów :zakrywa:

Re: "Podanie o skarbach"

: 14 sie 2013, o 23:44
autor: wolfram
CYGAN pisze:
hatsan38 pisze:Wreszcie godna nastepczyni Bossa :) A my mamy cow koncu czytac :spoko: :spoko: :spoko:
Tak tak i ja się cieszę .Tylko co z naszym Bossem :hmm: czyżby odszedł do krainy wiecznych łowów :zakrywa:
Odejsc nie odszedl , tylko cos na oczy Yodzie padlo ... albo za duzo czyta ? albo za duzo pije ruskiego szpirytusu ...? :diabełek: we wtorek chcial abym pokazal mu monetke , ktora mu pokazalem :zakrywa: :hmm: :lol:
viewtopic.php?f=102&t=765&view=unread#unread

Re: "Podanie o skarbach"

: 15 sie 2013, o 00:44
autor: człowiekpiachu
hatsan38 pisze:
CYGAN pisze:
hatsan38 pisze:Wreszcie godna nastepczyni Bossa :) A my mamy cow koncu czytac :spoko: :spoko: :spoko:
Tak tak i ja się cieszę .Tylko co z naszym Bossem :hmm: czyżby odszedł do krainy wiecznych łowów :zakrywa:
Odejsc nie odszedl , tylko cos na oczy Yodzie padlo ... albo za duzo czyta ? albo za duzo pije ruskiego szpirytusu ...? :diabełek: we wtorek chcial abym pokazal mu monetke , ktora mu pokazalem :zakrywa: :hmm: :lol:
viewtopic.php?f=102&t=765&view=unread#unread
Panie Laden,prosiemy o avatar ten do któregośwaśmy się przekonali.
Blanoć.

Re: "Podanie o skarbach"

: 15 sie 2013, o 04:36
autor: yukon
Tam w tej opowiesci jeden z bohaterow ma na imie Spiryd :-D
Fajnie sie to czyta,pewnie ten zdymisjoniwany kapral na koncu opowiesci orznie ze skarbow tego majora :milczy:

Re: "Podanie o skarbach"

: 16 sie 2013, o 00:22
autor: wolfram
Odejsc nie odszedl , tylko cos na oczy Yodzie padlo ... albo za duzo czyta ? albo za duzo pije ruskiego szpirytusu ...? :diabełek: we wtorek chcial abym pokazal mu monetke , ktora mu pokazalem :zakrywa: :hmm: :lol:
viewtopic.php?f=102&t=765&view=unread#unread[/quote]
Panie Laden,prosiemy o avatar ten do któregośwaśmy się przekonali.
Blanoć.[/quote]
Dobrze wiem Panie Pulkowniku ze tworczosc JRR Tolkiena nie kazdemu przypada do gustu .... Mnie od mlodzienczych lat , nie dosc ze zachwyca to jeszcze inpiruje niemozebnie :-D Moj nowy av to uklon w strone autora i wyraz holdu ...
Pozdrawiam serdecznie Gandalf Bialy :D