Nie ryj jak świnka
: 26 mar 2019, o 14:11
Jak Polacy na własną rękę szukają zabytków
Próba ustalenia zasad działania, które zadowolą wszystkich, nie jest chyba łatwa, bo poszukiwacze to środowisko rozproszone, które nie mówi jednym głosem.
To prawda. Oprócz wielu stowarzyszeń i fundacji są indywidualni poszukiwacze, z jednej strony mamy działający od niespełna roku Polski Związek Eksploratorów, z drugiej posiadające ponad 20 lat doświadczeń organizacje, które wcale nie są tak radykalne i uważają, że założenia obecnego systemu są w porządku, należy jednak usprawnić procedury. Dla tych organizacji oczywiste jest, że amatorskie poszukiwanie zabytków na chronionych prawem stanowiskach archeologicznych czy handlowanie znalezionymi tam zabytkami jest niedopuszczalne. Mnie jednak najbardziej cieszy, że zmiana legislacyjna wywołała w środowisku poszukiwaczy merytoryczną dyskusję na temat ich działalności.
Od lat detektoryści powołują się na przychylny im system brytyjski, który opiera się na sięgającym średniowiecza prawie do ziemi. Nadal posługują się tym argumentem?
Oczywiście, z tym że traktują go dość wybiórczo. Zapominają, że w Anglii też zakazane jest kopanie na wpisanych do rejestru stanowiskach archeologicznych (których zresztą jest tam prawie trzy razy więcej niż u nas); że wymagana jest zgoda właściciela terenu na poszukiwanie zabytków i jak coś się znajdzie, należy dzielić się z nim zyskiem, oraz że w Anglii wszystko, co znajdowane jest w wodzie, należy do państwa. Pod pewnymi względami tamtejsze przepisy dotyczące poszukiwań są bardziej restrykcyjne niż nasze, co więcej – Brytyjczycy zastanawiają się nad ich zaostrzeniem.
To te nowe regulacje dotyczące poszukiwań stawiają nas wśród krajów mniej czy bardziej restrykcyjnie podchodzących do amatorskich poszukiwań?
Jeśli weźmiemy pod uwagę, że w Rumunii czy Szwecji jest całkowity ich zakaz, to jesteśmy znacznie bardziej liberalni. Mam nadzieję, że dyskusja z detektorystami, jaka się rozpoczęła z inicjatywy Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, a która ma odbicie w internecie czy na łamach miesięcznika „Odkrywca”, przyczyni się do wzrostu świadomości i nawet jeśli ktoś nie zgadza się z regułami, teraz o nich usłyszy i dowie się o zagrożeniach związanych z kopaniem w ziemi. Na przykład że nielegalne wykopaliska to kwestia bezpieczeństwa, bo niektórzy wyciągają z ziemi amunicję i broń.
Tylko czy wiara, że edukacja w cudowny sposób zmieni rabusiów zarabiających na wyciąganych z ziemi fantach, nie jest naiwna?
Patologii wynikających z braku regulacji rynku sztuki czy problemów z kontrolą ich wywozu za granicę nie wyeliminuje żadne usprawnienie legalnych poszukiwań, ale przynajmniej umożliwi ono państwu lepsze ich nadzorowanie. Wartością nadrzędną jest przecież nasze dziedzictwo, jak widać, coraz atrakcyjniejsze na międzynarodowym rynku. I nie ma się co łudzić – jeśli będziemy siedzieć z założonymi rękami i czekać, aż problem sam się rozwiąże, będzie tylko gorzej.
ROZMAWIAŁA AGNIESZKA KRZEMIŃSKA
***
Dr hab. Katarzyna Zalasińska jest prawniczką z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, ekspertką w zakresie prawa ochrony zabytków, muzeów oraz rynku sztuki. Członkini m.in. Polskiego Komitetu Narodowego Międzynarodowej Rady Ochrony Zabytków i Miejsc Historycznych (International Council on Monuments and Sites) oraz Towarzystwa Opieki nad Zabytkami. Jedna z inicjatorek debaty wokół regulacji prawa dotyczącego kwestii poszukiwania zabytków archeologicznych.
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityk ... lbZcmByzpU
Próba ustalenia zasad działania, które zadowolą wszystkich, nie jest chyba łatwa, bo poszukiwacze to środowisko rozproszone, które nie mówi jednym głosem.
To prawda. Oprócz wielu stowarzyszeń i fundacji są indywidualni poszukiwacze, z jednej strony mamy działający od niespełna roku Polski Związek Eksploratorów, z drugiej posiadające ponad 20 lat doświadczeń organizacje, które wcale nie są tak radykalne i uważają, że założenia obecnego systemu są w porządku, należy jednak usprawnić procedury. Dla tych organizacji oczywiste jest, że amatorskie poszukiwanie zabytków na chronionych prawem stanowiskach archeologicznych czy handlowanie znalezionymi tam zabytkami jest niedopuszczalne. Mnie jednak najbardziej cieszy, że zmiana legislacyjna wywołała w środowisku poszukiwaczy merytoryczną dyskusję na temat ich działalności.
Od lat detektoryści powołują się na przychylny im system brytyjski, który opiera się na sięgającym średniowiecza prawie do ziemi. Nadal posługują się tym argumentem?
Oczywiście, z tym że traktują go dość wybiórczo. Zapominają, że w Anglii też zakazane jest kopanie na wpisanych do rejestru stanowiskach archeologicznych (których zresztą jest tam prawie trzy razy więcej niż u nas); że wymagana jest zgoda właściciela terenu na poszukiwanie zabytków i jak coś się znajdzie, należy dzielić się z nim zyskiem, oraz że w Anglii wszystko, co znajdowane jest w wodzie, należy do państwa. Pod pewnymi względami tamtejsze przepisy dotyczące poszukiwań są bardziej restrykcyjne niż nasze, co więcej – Brytyjczycy zastanawiają się nad ich zaostrzeniem.
To te nowe regulacje dotyczące poszukiwań stawiają nas wśród krajów mniej czy bardziej restrykcyjnie podchodzących do amatorskich poszukiwań?
Jeśli weźmiemy pod uwagę, że w Rumunii czy Szwecji jest całkowity ich zakaz, to jesteśmy znacznie bardziej liberalni. Mam nadzieję, że dyskusja z detektorystami, jaka się rozpoczęła z inicjatywy Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, a która ma odbicie w internecie czy na łamach miesięcznika „Odkrywca”, przyczyni się do wzrostu świadomości i nawet jeśli ktoś nie zgadza się z regułami, teraz o nich usłyszy i dowie się o zagrożeniach związanych z kopaniem w ziemi. Na przykład że nielegalne wykopaliska to kwestia bezpieczeństwa, bo niektórzy wyciągają z ziemi amunicję i broń.
Tylko czy wiara, że edukacja w cudowny sposób zmieni rabusiów zarabiających na wyciąganych z ziemi fantach, nie jest naiwna?
Patologii wynikających z braku regulacji rynku sztuki czy problemów z kontrolą ich wywozu za granicę nie wyeliminuje żadne usprawnienie legalnych poszukiwań, ale przynajmniej umożliwi ono państwu lepsze ich nadzorowanie. Wartością nadrzędną jest przecież nasze dziedzictwo, jak widać, coraz atrakcyjniejsze na międzynarodowym rynku. I nie ma się co łudzić – jeśli będziemy siedzieć z założonymi rękami i czekać, aż problem sam się rozwiąże, będzie tylko gorzej.
ROZMAWIAŁA AGNIESZKA KRZEMIŃSKA
***
Dr hab. Katarzyna Zalasińska jest prawniczką z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, ekspertką w zakresie prawa ochrony zabytków, muzeów oraz rynku sztuki. Członkini m.in. Polskiego Komitetu Narodowego Międzynarodowej Rady Ochrony Zabytków i Miejsc Historycznych (International Council on Monuments and Sites) oraz Towarzystwa Opieki nad Zabytkami. Jedna z inicjatorek debaty wokół regulacji prawa dotyczącego kwestii poszukiwania zabytków archeologicznych.
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityk ... lbZcmByzpU