OPOWIEŚCI STAREGO AK-OWCA

Nasza pasja w prasie, literaturze, filmach...
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Pigor
Generał Brygady
Generał Brygady
Posty: 1383
Rejestracja: 19 lis 2012, o 23:35
Województwo: Wybierz
Lokalizacja: kraina 1000 jezior

Re: OPOWIEŚCI STAREGO AK-OWCA

Post autor: Pigor »

Boss64, dobrze wie, że ma pisać, tylko co jakiś czas test popularności sobie robi :-D ;) .
Ps
Pisz, nie marudź ;) , bo ludzie czekają.
Poszukiwania to nie hobby-to choroba.
Pozdrawiam
Pigor
Awatar użytkownika
boss64
Zasłużony
Zasłużony
Posty: 1266
Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
Województwo: Wybierz

Re: OPOWIEŚCI STAREGO AK-OWCA

Post autor: boss64 »

....były pobudowane baraki,duże sale,w tych salach łóżka piętrowe i tam my mieszkali.O tyle było lepiej ,że już drzwi nie były zamknięte ,można było chodzić po całym ośrodku.
Na drugi dzień po przyjeździe już poszliśmy do pracy .Praca była ciężka.Norma była naładować 19 wózków kamieni przez osiem godzin .Ładunek na jednym wózku ważył 750 kg, w dodatku ,jak kamień był duży,to musiałeś rozbić go młotem.Pracowaliśmy na trzy zmiany ,od 6 do 14,od 14 do 22 i od 22 do 6 rano.
Kamieniołom był zaliczany do przemysłu lekkiego ,jedzenie było mało lepsze jak w więzieniu.Do zup dawali trochę mięsa końskiego i trochę lepiej były omaszczone.Porcja chleba była taka sama ,jak w więzieniu.
Więcej nie dawali ,tylko 3/4 litra zupy,obojętnie obiad czy kolacja.Na śniadanie czarna kawa nie bardzo słodzona i czarny chleb,jak to błoto.
O takim wikcie było niemożliwe tak ciężko pracować .Paczek nie wolno było przysyłać ,chodziliśmy głodni,jak psy.A najgorsza była trzecia zmiana,do 6 rano.Kolacja była o 18,dawali 3/4 litra zupy .Czasem się trafił z jeden ziemniak w zupie ,a czasem i to nie.Chleba na kolację już nie było ani kawałka.I po tej zupie o 22 szedł człowiek do roboty .Załadował kilka wózków i osłabł,nie dał rady więcej zrobić ,o normie nie było mowy,produkcja spadała.
Jednego razu na tej nocnej zmianie ,do dnia ,przyszli do kamieniołomu ogólny komendant i komendant do spraw politycznych na kontrolę,jak ogólnie ludzie pracują i dlaczego na tej zmianie nikt nie wyrabia normy.Przyszli i do mnie ,pytają ,ilem wózków załadował ,mówię im że ten jest piąty.
"Dlaczego tak mało?"
"Bom głodny ,osłabłem i nie dam rady robić ",mówię ."Panie komendancie ,na kolację zjadłem wczoraj wieczorem zupę ,chleba do niej nie było ,o czym tu można robić?"Pyta mnie ,ile jeszcze zrobię wózków do końca szychty .Mówię że ze 3-4 ,więcej nie dam rady,bom już osłabł.
Nas ze Staszkiem i tak trochę ratował więzień z N. On już był w Strzelcach wcześniej .Jak my wysiadali z auta ,to on tam przyszedł i mnie rozpoznał ,mówi że już mnie gdzieś widział ,chyba w Ż.Ja mu mówię że to możliwe ,bo ja ze Ś. i już my znajomość zawarli.On miał kolegów więźniów ,co pracowali w biurach w księgowości i oni możliwość kupić sobie chleba,więc tego więziennego wszystkiego nie zjadali.Wiktor ,bo tak miał na imię ,przynosił nam trochę tego chleba,taki był koleżeński .To nas trochę ratowało.On miał znajomości w obozie ,jak poszedł ,to zawsze kawałek chleba przyniósł.
Jednego razu...... :zakrywa: ;)
Awatar użytkownika
boss64
Zasłużony
Zasłużony
Posty: 1266
Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
Województwo: Wybierz

Re: OPOWIEŚCI STAREGO AK-OWCA

Post autor: boss64 »

....Staszek był w pracy na podeście górnym,tam wylądowali kamień z wózków.Niedaleko były zakopcowane ziemniaki.Więźniowie trochę podbierali te ziemniaki i piekli.Raz przyniósł mi cztery pieczone ziemniaki,to jeszcze nigdy w życiu takich smacznych ziemniaków nie jadłem,jak wtenczas.
Produkcja w kamieniołomie dalej się nie poprawiała.Władze więzienne były zmuszone poprawić warunki żywnościowe .Komendant obozu kazał zebrać więźniów na placu apelowym i zapytał
więźniów ,co trzeba zrobić ,żeby produkcję zwiększyć.Więźniowie powiedzieli"Poprawić racje żywnościowe i przywieźć chleba,a my za zarobione pieniądze chleba sobie kupimy."Komendant powiedział ,że obiecuje na wypiskę chleba dostarczyć ,ale do chleba nie obiecuje,bo i na wolności nie ma jedzenia pod dostatkiem.I słowa dotrzymał .Chleb do obozu przywieźli i zrobili kilka punktów sprzedaży ,żeby nie stać długo w kolejce.
Poprawiły się i zupy,były gęściejsze i lepsze ,bo zmienili kucharza .
Produkcja się poprawiła .Był wilk syty i owca cała.
Jeszcze jeden mankament ,co spędzał nam sen z powiek ,to były pluskwy i pchły.Kąpiel i zmiana bielizny była co 10 dni..Po 10 dniach ta bielizna była krasa ,tak pchły i pluskwy ją obesrały.Jak szliśmy spać ,to wychodziliśmy na pole ,lampy się świeciły ,tośmy się do światła iskali,trzepaliśmy kalesony i koszule ,a jak wracaliśmy do łóżek ,to już inne pchły czekały na nas.Meldowaliśmy o tej pladze komendantowi ,obiecywał,że sprawę załatwi,że sprowadzi ekipę dezynsekcyjną ,ale nie mogliśmy się doczekać .Aż nareszcie w sierpniu ta ekipa przyjechała .Przeprowadzili dezynsekcję w całym obozie ,we wszystkich barakach.
Każdy wyniósł swój siennik na pole ,łóżka piętrowe poodsuwaliśmy od ścian ,wszystko spryskali dokładnie .Od tej pory jak ręką odjął-ani jednej pluskwy ani pchły.Dopiero wtedy odżyliśmy,bo można już było spać spokojnie.
Tak mniej więcej przedstawiały się warunki więźniów w obozie w Strzelcach Opolskich.Byłem tam do 8 grudnia 1951 roku.8 grudnia wywieźli nas ,w tym mnie ,do kopalni węgla do Siemianowic Śląskich.
Walka M.wywieźli już z miesiąc wcześniej ,też do kopalni węgla.A Staszka F.zrobili brygadzistą i pozostał w Strzelcach Opolskich do końca i stamtąd wyszedł na wolność.
Po przyjeździe do Siemianowic zrobili zbiórkę i przydzielali do pracy .
Mówili "Elektrycy wystąp",kilku wystąpiło.Potem mówią "Cieśle wystąp". Wystąpiło kilku ,między innymi i ja.
Mnie jako cieślę ,przydzielili do pracy.....
Awatar użytkownika
boss64
Zasłużony
Zasłużony
Posty: 1266
Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
Województwo: Wybierz

Re: OPOWIEŚCI STAREGO AK-OWCA

Post autor: boss64 »

...na nocną zmianę , to znaczy od 22 do 6 rano. Ta zmiana miała za zadanie uzupełniać wszystkie roboty ,tak , żeby dwie następne zmiany mogły fedrować, czyli wydobywać węgiel bez żadnych poprawek. Jak było wydobycie z filarów na wózki ,tośmy układali tory z szyn pod wózki , a jak było wydobycie na taśmy ,tośmy zakładali taśmy ,zabudowywaliśmy "chaszple" czyli silniki do wyciągania wózków i jeszcze różne roboty potrzebne do wydobycia węgla robiliśmy.
Warunki bytowe w ośrodku Siemianowice przy kopalni węgla były dobre. Były baraki , w barakach piętrowe łóżka , robactwa żadnego nie było .
Wyżywienie było dosyć dobre, obiady z dwóch dań ,chleba było pod dostatkiem, jedliśmy w stołówce przy stołach.
Warunki pracy w kopalni były dosyć ciężkie i niebezpieczne .Kopalnia była na głębokości 360 metrów. Spod szybu ,którym zjeżdżaliśmy na dół, jechaliśmy kolejką elektryczną trzy kilometry na swój oddział do pracy.
Pracowaliśmy z cywilami Ślązakami.
Z początku nie bardzo z nami rozmawiali ,do roboty nas nie zaganiali, po prostu mówiąc to się nas trochę bali. Później ,jak się z nami trochę lepiej poznali i dowiedzieli, że nie jesteśmy tacy groźni, jak przypuszczali, powiedzieli nam ,że każdy musiał podpisać deklarację ,że nie będą się z nami spoufalać, nie będą nam nic do jedzenia czy picia przynosić , ani od więźniów nie kupować , w przeciwnym razie grozi im kara do trzech lat więzienia.
Ja tę pracę ciesielską w kopalni pojąłem bardzo szybko , a w niektórych pracach tom się lepiej orientował , jak cywil mój majster Garuś , bo tak się nazywał, i przyznał mi rację .Zauważył to sztygar Piątak .Jak było więcej pracy , to zlecał mnie robotę , dawał ludzi do pomocy i ja na koniec szychty robotę zdawał sztygarowi na medal.
Zdarzył się taki wypadek-........
Awatar użytkownika
boss64
Zasłużony
Zasłużony
Posty: 1266
Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
Województwo: Wybierz

Re: OPOWIEŚCI STAREGO AK-OWCA

Post autor: boss64 »

...-przy układaniu torów jeden podkład był grubszy i szyna na nim górowała ,więc musiałem go podciąć ,ażeby szynę obniżyć do równa.Mój majster Garuś też coś tam robił koło tego podkładu i mimo woli, nie patrząc ,oparł rękę na tym miejscu ,gdzie ją rąbałem siekierą.Zauważyłem rękę za późno ,już nie zdążyłem wstrzymać siekiery,ale jeszcze ściągnąłem ją ku sobie tak ,że odciąłem mu jeden palec od lewej ręki , i to nie całkiem.jakbym siekiery nie ściągnął ku sobie ,to bym mu odciął co najmniej trzy palce. w szpitalu mu ten palec przyszyli i zrósł się, ale już był sztywny.

Podczas pobytu Garusa w szpitalu i na zwolnieniu musiałem wszystkie roboty wykonywać jako majster i odpowiadać za nie.Po wygojeniu palca Garus wrócił do pracy i jeszcze czasem pracowaliśmy razem .Ten Garus to był dobry człowiek .Z okazji świąt na drugi dzień przyniósł mi ciastek,placków i ćwiartkę wódki ,jak wziął dobrą wypłatę ,to też przyniósł ćwiartkę.
Na każdym oddziale ,cośmy pracowali mieliśmy brygadzistę ,naturalnie był to więzień.Przeważnie dawali na to stanowisko chłopa młodego. Mieliśmy takiego brygadzistę ,młodego chłopaka ,jego nie obchodziło wielce jak kto pracował ,na koniec szychty sprawdzał, czy wszyscy są i na tym się jego praca kończyła.Ale kończył już wyrok odsiadywać i niezadługo miał wyjść na wolność.
Jednego razu.....
Awatar użytkownika
boss64
Zasłużony
Zasłużony
Posty: 1266
Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
Województwo: Wybierz

Re: OPOWIEŚCI STAREGO AK-OWCA

Post autor: boss64 »

....po nocnej zmianie śpię w najlepsze ,a tu mnie budzą i mówią,że mam się zgłosić do komendanta politycznego. Ubrałem się i myślę sobie ,co tam będzie nowego .Wszedłem do kancelarii i zameldowałem się. Komendant mówi,jeden ze strażników więziennych doniósł na was ,żeście palili papierosa na zbiórce po przyjściu do pracy, a wiecie dobrze ,że na zbiórce nie wolno palić.Ja mu mówię ,że to nieprawda ,ja nigdy papierosa na zbiórce nie paliłem i jak mógł podać moje nazwisko,skoro nikt mi nie zwracał uwagi,że palę i żaden strażnik mi się o nazwisko nie pytał."Musiał was znać i nie potrzebował się pytać"
"Ja nie paliłem ". On mi na to "Ja to jeszcze sprawdzę .Możecie odejść"
Odmeldowałem się i wyszedłem.
Na drugi dzień sprawa się wyjaśniła .Ten brygadzista ,co miał wychodzić na wolność ,zaproponował mnie na swoje miejsce. Komendant chciał mnie widzieć i w taki sposób mnie wezwał ,pod pretekstem ,że paliłem na zbiórce.Z akt personalnych więziennych mnie nie poznał,bo jak byłem u niego ,to moja teczka leżała na stole ,ale chciał jeszcze chłopa widzieć.Potem wezwał do siebie brygadzistę . I mówi mu ,dobry byłby z tego S. brygadzista ,pracownik dobry ,opinię więzienną ma dobrą,ale nie może być bo to akowiec ,a my tym ludziom nie wierzymy. Poszukaj innego ,ale nie z AK. O tym wszystkim opowiedział mi ten brygadzista.
Na nowego brygadzistę dali nam z innej zmiany młodego chłopaka , prawdopodobnie byłego milicjanta ,który coś tam zbroił ,bo miał wyrok półtora roku do odsiadki. Ale to był narwany chojrak,zaczął sobie za dużo pozwalać i nadużywać swojej władzy,nikt go nie lubił.
Pewnego dnia po nocnej zmianie....
cdn...
Awatar użytkownika
boss64
Zasłużony
Zasłużony
Posty: 1266
Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
Województwo: Wybierz

Re: OPOWIEŚCI STAREGO AK-OWCA

Post autor: boss64 »

...śpimy w najlepsze ,a ten to nowy brygadzista usiadł przy stole w baraku, wyjął z kieszeni zeszyt i po kolei za łóżkami ,budzi więźniów i spisuje wszystkie personalia ,imię ,nazwisko ,za co siedzi ,jaki wyrok,itd. Wreszcie budzi więźnia koło mnie ,z sąsiedniego łóżka .Obudziłem się i ja,słucham a on wypytuje o dane personalne .Myślę sobie-to jego wymysł,władze więzienne chyba mu tego spisywać nie kazały,bo wszystkie dane mają.Nerwy we mnie zagrały ,czekam aż przyjdzie do mnie .Przyszedł i budzi mnie.Pytam ,czego chcesz co mi przerywasz spanie? A on mówi mi,żebym podszedł do stołu,bo władze więzienne kazały mu spisać więźniów.Złapałem go za oszewkę i mówię :"Ty skurczybyku ,tobie władze więzienne kazały spisywać?Oni tam wszystko mają !Idziesz ludzi budzić ,nie dajesz im spać!"Wziąłem zeszyt ze stołu z tymi zapiskami ,wrzuciłem go do pieca i spalił się.Chłopcy się pobudzili i chcieli mu dać koca ,ale ja zabroniłem ,bo to by było za wiele ,mogłyby być dochodzenia. Wyskoczył z baraku jak z procy i od tego czasu z nami nie mieszkał i już chojraka nie odgrywał.Po jego wyjściu ,te chłopy ,których już pospisywał ,to sobie mówili ,ale my są głuptaki ,żeśmy nie przyszli po rozum do głowy ,że to jego wymysł,mówiliśmy mu wszystko ,jak na spowiedzi.Aż wreszcie trafił na mądrego człowieka ,co sobie nie dał w kaszę dmuchać.Dobrze ,żeś mu ten zeszyt spalił.
Tak upływały dnie ,tygodnie i miesiące .Nic innego nam nie mówił,tylko żeby pracować dobrze i normy wykonywać.Kto wykona w miesiącu 100% normy ,to będzie miał zaliczony drugi miesiąc do wyjścia na wolność. W ośrodku była tablica na czarno ,malowana .Na tej tablicy u góry były wypisane imiona i nazwiska tych którzy wykonali pracę ponad normę . A poniżej był wymalowany rak a pod tym rakiem imiona i nazwiska tych ,co normy nie wykonali.
Praca w kopalni była niebezpieczna .W tym czasie ,co ja tam byłem ,to były wypadki śmiertelne ,potłuczenia ,złamania rąk i nóg,zaczadzenia tlenkiem.
W 1952 roku wyszła amnestia na zmianę Konstytucji ,co ją przerobili na ustrój komunistyczny. Ta amnestia obejmowała wyroki do 5 lat więzienia ,skracając je o 1/3 .Dla więźniów radość wielka .Z mniejszymi wyrokami wychodzili zaraz.
Ja na mocy amnestii....
cdn...
Awatar użytkownika
boss64
Zasłużony
Zasłużony
Posty: 1266
Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
Województwo: Wybierz

Re: OPOWIEŚCI STAREGO AK-OWCA

Post autor: boss64 »

...wyszedłem z obozu w Siemianowicach 26 marca 1953 roku.
Dzień wcześniej ,na Zwiastowanie Matki Boskiej ,25 marca ,przyszedł do mnie więzień ,który pracował w biurze,gdzie przychodziły zwolnienia i poczta i mówi "Co mi dasz ,jak ci powiem dobrą nowinę?" Mówię mu co ja ci mogę dać ,najwyżej papierosów,bo mam .Dałem mu parę paczek sportów. Mówi mi,przyszło dzisiaj z prokuratury twoje zwolnienie ,jutro wychodzisz na wolność! Radość wielka,jutrom na wolności!
Przy wyjściu na wolność wypłacili mi moje zarobione pieniądze ,co pracowałem w Raciborzu, w Strzelcach i w Siemianowicach,1572 złote .Trochę tych zarobionych straciłem na wypiskę,kupowałem papierosy,czasem coś do chleba,no i w Strzelcach kupowałem chleb,bo był głód .
Wróciłem do domu.Radość nie do opisania ,cieszyliśmy się wszyscy żona ,dzieci i ja ,że jesteśmy już razem.
A ile żona i dzieci się opłakały i namęczyły i ile miały roboty i zmartwienia z powodu mojej nieobecności ,to się nie da opisać.
Niektórych wydarzeń nie opisałem ,niektóre przypomniałem sobie później .Zacznę od początku, przed aresztowaniem .
Sołtysem wtenczas był Wawrzyniec Z..Wybrali go dlatego ,że nikt inny nie chciał być sołtysem. Wspomniany już milicjant G.przychodził do niego i zaczęli węszyć -mnie i Staszka F. mieli pod obserwacją. Żeby mieć do mnie lepsze dojście ,zrobili mnie komendantem warty. Nie chciałem tego przyjąć ,ale prosili i w końcu zgodziłem się . Jak było głosowanie 3X TAK , to UB przyjechało po mnie ,ale mnie nie zastali. Jak miały być wybory ,to tez przyjechali .Byłem wtedy furmanką w J. Jadę z J. w Z.,czeka na mnie Jędrzej M..Nie jedź do domu ,mówi bo czekają na ciebie . Zsiadłem z furmanki .Jędrek zajął moje miejsce i pojechał moją furmanką do domu. A ja się przed wyborami w domu nie pokazywałem.
Ten milicjant G.często przychodził do mnie ,a przeważnie nocami,dowiedzieć się o wartę,bo warta wtenczas szła za okółką i u mnie się meldowali. Jak G. przyszedł w okresie Świąt ,tom go ugościł wódką i zakąską. Z początku nie chciał pić ,że jest na służbie ,to mu nie wolno. A ja mu mówię ,wypij ,nie bój się ,ja cię nie zdradzę .No to wypił ,poczęstował się .I tak było kilka razy.
Raz przyszedł do mnie sołtys Z. namawia mnie ,żebym te swoje czyny okupacyjne spisał i podał do D. do BCH i powiedział ,że nie należałem do AK,tylko do BCH,to będę dostawał różne towary z UNRRA.Alem odmówił kategorycznie ,powiedziałem ,że nie jestem najemnikiem.
cdn...
Awatar użytkownika
boss64
Zasłużony
Zasłużony
Posty: 1266
Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
Województwo: Wybierz

Re: OPOWIEŚCI STAREGO AK-OWCA

Post autor: boss64 »

...Jednego razu wracam do domu dosyć późno,bo może była 22. Noc była jasna,księżyc świecił .Patrzę,idzie ktoś ,poznaję -sołtys Z. Poznał i on mnie ,widzę że jest pijany .Mówi do mnie "Ty bohaterze ,tyś nie przyjął mojej propozycji i nie chciałeś się przepisać do BCh. Ty mnie jeszcze popamiętasz ,ty będziesz płakał ,twoja żona będzie płakać i twoje dzieci ,a ja będę królować". Ja mu na to "Upiłeś się i pleciesz głupoty. Nie bardzo umiesz czytać i pisać , a chcesz królować?"Jeszcze coś tam plótł alem go nie słuchał ,poszedłem do domu. Jednak te słowa się spełniły. Bo nie raz przychodziły na mnie takie ciężkie chwile ,żem płakał ,chociaż byłem twardym mężczyzną , a moja żona i dzieci płakały dużo.Jedno się tylko nie spełniło , bo nie królował. Podczas sołtysowania narobił długu ,sprzedał kawałek pola,dług spłacił i wyjechał z rodziną do G. do PGR-u. Tam pracował z żoną do emerytury,jego dzieci się tam pożeniły, ale to nastąpiło już po moim aresztowaniu.
Jeden nocy był na warcie Wojtek K.i Sz., poszli pod okno do sołtysa , bo świeciło. Wojtek się przysunął bliżej okna ,zobaczył,że siedzi sołtys i milicjant G.i słyszał ,jak sołtys mówi do G:-Trzeba już raz skończyć z Antkiem S. i ze S.F. Wojtek zaraz na drugi dzień nam o tym powiedział .Ale nie mieli się o co przyczepić i nas aresztować. Aż wreszcie się doczekali,bo nadeszła wsypa z innej strony ,czego my się najmniej spodziewali.
Staszek F. i Walek M. siedzieli w J. na UB od ulicy ,to widzieli sołtysa ,jak chodził na UB .Jak nas aresztowali i przywieźli do J. na UB ,to pierwsze ,o co się pytali ,to czy jestem ranny ,kazali mi się rozebrać,oglądali mnie całego ,żadnej rany nie znaleźli. Później , w śledztwie ,pytali mi się ,czyśmy z G.byli po koleżeńsku ,czy piliśmy razem wódkę ,ale ja temu zaprzeczyłem ,mówiąc że wcale z nim nigdy nie piłem ani się nie kolegowałem .Powiedziałem mu że go nie wydam ,jak pił ze mną wódkę i słowa dotrzymałem ,pomimo tego ,że przyszedł mnie aresztować iże do mnie strzelał.
cdn....
Awatar użytkownika
boss64
Zasłużony
Zasłużony
Posty: 1266
Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
Województwo: Wybierz

Re: OPOWIEŚCI STAREGO AK-OWCA

Post autor: boss64 »

...podczas śledztwa dwa razy się mi zdarzyło ,żem stracił przytomność .Raz pod ciosami bicia,a drugi raz ,jak stałem przy śledztwie i na zadawane pytania co można było to odpowiadałem ,to mi się czarne mroczki pokazały i jak oprzytomniałem , to mnie wodą polewali po głowie. Przy śledztwie zawsze było ich dwóch ,jeden prowadził śledztwo,a drugi siedział w drugim pokoju z pistoletem w ręku i przez uchylone drzwi patrzył na mnie i obserwował moje ruchy,tek byli ostrożni.
Podczas śledztwa często powtarzali "jakbym cie teraz zabił ,to bym jeszcze pochwałę dostał , żem sprzątnął takiego bandytę" .Raz oficer śledczy mówi :'jakbym cię zabił ,to bym dostał awans ,o jedną gwiazdkę więcej ,ale mi szkoda twoich dzieci.Byłem tam dwa razy i żal mi ich było ,bo bardzo płakały .Ale ty i tak zdechniesz ,bo dostaniesz wyrok przynajmniej 15 lat, twardy jesteś ale takiego wyroku nie wytrzymasz." Tak szastali moim życiem , a przy tym używali tyle przekleństw i wulgarnych słów ,że tego nie potrafię napisać.
Jeszcze jedno przypomniałem sobie . Siedząc pod tymi schodami ,jak zwykle po przesłuchaniu zlany wodą ażeby nie skostnieć , to się gimnastykowałem ,machałem rękami ,tupałem w miejscu nogami. Usłyszał to tupanie ubowiec,który miał służbę,przyleciał z pistoletem w ręku, otworzył drzwi i krzyczy na mnie :-"uspokój się ,bo cie zastrzelę i włos mi z głowy nie spadnie ". Przestałem tupać i machać rękami , bo widziałem po nim ,że on to może zrobić ,to był taki gówniarz , nie miał jeszcze 20 lat.
Tak w Polsce Ludowej obchodzili się z ludźmi ,Polakami z krwi i kości ,tymi,którzy w 1939 roku byli na wojnie , a przez całą okupację w każdy możliwy sposób walczyli z okupantem. Takich ludzi nazywali bandytami. A przecież to oni byli największymi bandytami . Ilu oni najlepszych i uczonych ludzi wysłali na tamten świat . Nieraz w telewizji pokazują , jak Niemcy prowadzili śledztwo z partyzantami , jak bili i zemdlonych polewali wodą , a tak samo robili ubowcy w Polsce Ludowej z Polakami partyzantami. Tamto był wróg , a tu mordował Polak , Polaka. Na koniec pozwolę sobie napisać ,że życie człowieka jest w reku Boga i nie może jakiś głupi milicjant czy ubowiec nim szastać.
Wszyscy czterej....
Awatar użytkownika
boss64
Zasłużony
Zasłużony
Posty: 1266
Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
Województwo: Wybierz

Re: OPOWIEŚCI STAREGO AK-OWCA

Post autor: boss64 »

...którzy uczestniczyli w naszym aresztowaniu i śledztwie już nie żyją. Nie żyje komendant MO H., zmarł prawdopodobnie na raka. Milicjant G. zmarł na raka. Oficer śledczy K.zakończył żywot w łazience ,nie wiem dokładnie z jakiego powodu -czy się utopił ,czy się powiesił-znaleziono go nieżywego. Czwarty ,ubowiec z Z., W., był śledczym na UB w B. . Brat jego J. był ożeniony z siostrą K., tej która nas wydała . To on ją namówił żeby wydała męża G., a z tego powodu wydała i nas. Też nie żyje. Wszyscy czterej zmarli w wieku pięćdziesięciu paru lat .Mnie i L.M. chcieli zabić ,mówili,że pozdychamy w więzieniu , a my żyjemy.
Mam obecnie skończone 73 lata, jak na te lata ,to jestem dosyć zdrowy,czuję się dobrze,jestem przy zdrowych zmysłach i nie mam sklerozy. L. jest młodszy ode mnie o 6 lat. Do dziś dnia kuleje na tę nogę ,co mu ją na UB w kolanie uszkodzili.
Zapomniałem napisać o bracie moim S., co się z nim działo w tym czasie.
Jak w dniu mojego aresztowania wrócił z Korczyny z lekarstwem dla mamusi,opowiedzieli mu że nas aresztowali. To on wyjechał na zachód do kuzynki swojej żony .Ale jak wszystko ucichło i przestali za nim chodzić ,to wrócił do wsi.Z początku ukrywał się w innych domach ,a później wrócił do swojego domu i tam przesiadywał,nie pokazując się ludziom. Tak było do czasu ,aż ja wyszedłem na wolność. Poszedłem zaraz ,do niego. Wyściskaliśmy się i wycałowali serdecznie . Mówię do niego ,że nie ma sensu dłużej się ukrywać , nie ma żadnych widoków ,żeby się coś zmieniło . Po dłuższej rozmowie podjęliśmy decyzję ,że się zgłosi. Ja mu wszystko opowiedziałem ,co zeznałem w śledztwie w stosunku do niego.Że nie należał do AK ,że byłem po niego dlatego ,że jest moim bratem,to w razie czego mnie nie wyda. Że chciał tę broń wynieść pod skałę i wrzucić do wody,ale ja go nie usłuchałem.
Zaczęli z rodziny jego żony koło tej sprawy chodzić .Byli u prokuratora w J. J.prokurator nie mógł wiele w tej sprawie zrobić, bo sprawa podlegała pod prokuraturę wojskową.Ale obiecał ,że co tylko będzie mógł ,to zrobi. Kazał mu się zgłosić do siebie tylko tak ,żeby go w drodze milicja nie złapała. Oznaczonego dnia raniutko Sz.K. zawiózł go swoim autem do prokuratora do J. Prokurator spisał protokół śledztwa w tej sprawie. Zadzwonił po milicję i kazał S.odwieźć do Rz. do prokuratury wojskowej .Dał milicji protokół ,który spisał .Milicjant odwiózł brata do Rz.
Prokurator wojskowy w Rz. spisał z jego zeznań protokół. Pod koniec zadał mu takie pytanie "Wyście człowiek uczony,zdawaliście sobie dokładnie sprawę ,że jest to wielkie przestępstwo,karygodne,a wyście temu nie przeszkodzili i nie kazali tego zgłosić?" S. odpowiedział:.....
cdn....
Awatar użytkownika
boss64
Zasłużony
Zasłużony
Posty: 1266
Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
Województwo: Wybierz

Re: OPOWIEŚCI STAREGO AK-OWCA

Post autor: boss64 »

czy nadal jedziemy z tekstem ? czy może coś nowego? ;)
Awatar użytkownika
Pigor
Generał Brygady
Generał Brygady
Posty: 1383
Rejestracja: 19 lis 2012, o 23:35
Województwo: Wybierz
Lokalizacja: kraina 1000 jezior

Re: OPOWIEŚCI STAREGO AK-OWCA

Post autor: Pigor »

Boss64, wchodzę dziś na forum, patrzę w nieprzeczytanych postach jest "OPOWIEŚCI STAREGO AK-OWCA" więc zaglądam a tam:
boss64 pisze:czy nadal jedziemy z tekstem ? czy może coś nowego? ;)
nie tego tekstu oczekiwałem :sad: .
Poszukiwania to nie hobby-to choroba.
Pozdrawiam
Pigor
Awatar użytkownika
boss64
Zasłużony
Zasłużony
Posty: 1266
Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
Województwo: Wybierz

Re: OPOWIEŚCI STAREGO AK-OWCA

Post autor: boss64 »

..."zdawałem sobie dokładnie sprawę ,mówiłem im ,że nie ma sensu tej broni trzymać ,że albo trzeba to zgłosić ,albo wynieść pod skałę i wrzucić do wody ,ale byłem bezradny ,bo mnie ani brat A. ani L. M. nie usłuchali".
Prokurator po tych słowach mówi do sekretarki ,proszę pisać zwolnienie,i dyktuje jej to zwolnienie.
S. mi opowiadał "Gorąco mi się zrobiło ,wprost nie wierzę temu co słyszę .Ale to była prawda .Prokurator podał mi to zwolnienie do ręki i mówi "Jesteście wolni".
Wieczorem tego dnia ja się już położyłem spać i usnąłem ,a tu ktoś puka do drzwi .Pytam się ,kto tam? To ja ,odpowiada S. Poznaję go po głosie ,ale pytam jeszcze raz :-To ty S?-Ja . Otwieram i witamy się tak ,jakby z ameryki przyjechał .Rano my się żegnali ,a w nocy my się witali . I tak szczęśliwie się skończyło jego ukrywanie.
Teraz trochę napiszę o więźniach ,współtowarzyszach niedoli,ich przeżyciach i opowiadaniach.
W Rz. spotkaliśmy się w celi ,ja i W. M., z doktorem R. chirurgiem z G. .Opowiedział nam o swojej sprawie .
Już po wyzwoleniu w lesie utrzymywał się jeszcze jakiś oddział AK. Władze UB i MO postanowiły zlikwidować ten oddział . W wyniku przeprowadzonej akcji jeden z partyzantów został ciężko ranny i dostał się w ręce UB . Przywieziono go do szpitala do G. i chirurg R. robił mu operację. Stan jego był ciężki ,ale się poprawił i doktor R. miał nadzieję ,że powróci do zdrowia .Co jakiś czas z UB się pytali doktora ,jaki jest jego stan ,żeby im ze szpitala nie uciekł. Doktor ich zapewniał ,że w tym stanie nie może uciec ,bo jest za słaby.
Ale koledzy z lasu nie czekali ,żeby go UB dorwało i zabrali chłopaka.
UB posadziło doktora....
Awatar użytkownika
boss64
Zasłużony
Zasłużony
Posty: 1266
Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
Województwo: Wybierz

Re: OPOWIEŚCI STAREGO AK-OWCA

Post autor: boss64 »

...R.i doktora M. o współpracę z bandą leśną, jak oni to nazywali, i aresztowali obu doktorów. Sporządzili akt oskarżenia i na rozprawie obaj doktorzy dostali po pięć lat więzienia. Ale to ich rzekome przestępstwo było przed ogłoszeniem amnestii, która obejmowała wyroki do 5 lat i na mocy tej amnestii obaj doktorzy zostali zwolnieni.
Ale G. UB z prokuratorem na czele nie dało za wygraną i zrobili rewizję procesu ,że niby wyrok był za niski .Ponownie aresztowano doktora R. M.nie bo im uciekł. Na drugiej rozprawie R.dostał pięć i pół roku ,a więc tylko połowa z tego podpadała pod amnestię ,a drugą połowę musiał odsiedzieć.. W taki sposób g.UB zemściło się na doktorze R.
Doktor R.był bardzo pobożny, często modlił się na różańcu i miał dużą książeczkę do modlitwy,pisaną po łacinie ,co wyglądała jak brewiarz. Na tej książeczce też się często modlił .W chwilach wolnych od zajęć i modlitwy siadaliśmy w kącie na podłodze i doktor opowiadał o swoich przeżyciach w szpitalu .Kilka opowiadań chcę zapisać.
I opowiadanie
Między innymi opowiadał o zakonnicy która rzekomo była opętana przez jakiegoś diabła .Kiedyś, jak była w kościele i miała przystąpić do komunii,to ją maltretował-jego widać nie było,ale ona się broniła,odpychała go rękami i widać było ,że te ręce nie szły w próżnię ,tylko odpychają kogoś i z tej walki wyszła podrapana do krwi. Innym razem ,jak się modliła niedaleko ołtarza ,to strącił z ołtarza mszał ,a znowu innym razem rzucił na kościół kluczyki do tabernakulum .Wszystko to robił na początku mszy, przed ofiarowaniem ,bo po ofiarowaniu już był spokój.
Raz dają znać doktorowi R. ,żeby poszedł do niej ,bo jest chora i mocno pokaleczona. Zaszedł do niej ,zostawił kapelusz ,na stole w przedpokoju. Mówił nam ,że rzeczywiście była pokaleczona ,miała rysy na rękach od pazurów,głębokie do półtora centymetra,twarz miała podrapaną i posiniaczoną. poszwa na pierzynie była zdarta na kawałki. Doktór zaopatrzył jej te rany i wychodzi , a kapelusza na stole w przedpokoju nie ma. Wychodzi na pole ,słyszy gwizd na gruszy,patrzy na górę......
cdn....
ODPOWIEDZ

Wróć do „Media i literatura”