
OPOWIEŚCI STAREGO AK-OWCA
- naziir
- ST-CHORAZY
- Posty: 286
- Rejestracja: 18 lis 2012, o 15:55
- Województwo: Wybierz
- Lokalizacja: Trójmiasto
- Kontakt:
-
- Szeregowy
- Posty: 5
- Rejestracja: 11 lis 2012, o 01:07
- Województwo: Wybierz
- boss64
- Zasłużony
- Posty: 1266
- Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
- Województwo: Wybierz
- naziir
- ST-CHORAZY
- Posty: 286
- Rejestracja: 18 lis 2012, o 15:55
- Województwo: Wybierz
- Lokalizacja: Trójmiasto
- Kontakt:
- boss64
- Zasłużony
- Posty: 1266
- Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
- Województwo: Wybierz
Re: OPOWIEŚCI STAREGO AK-OWCA
...Broń leżała tam do 1948 roku.W tymże roku Mateusz M.zaczął budować dom,a więc trzeba było broń z tej piwnicy wynieść.Nad tą ronią miałem pieczę ja i Ludwik M.,bo Ignacy M. wyjechał na zachód i nam to przekazał.Ponaradzaliśmy się z Ludwikiem i podjęliśmy decyzję ,żeby tą broń przewieźć do lasu ,do bunkra,który był zbudowany w czasie okupacji.Zorganizowaliśmy przewóz i wzięliśmy do pomocy byłych członków AK,Walentego M.(sąsiad),Stanisława F.(brat żony)i Stanisława S.(mój brat). W nocy wynieśliśmy broń,amunicję i granaty z piwnicy do bunkra w lesie.Tam leżała do 1949 roku.
W 1949 roku pod koniec sierpnia UB aresztowało Ludwika M.i Kazimierza S.,szwagra Ludwika ,też akowca.Za kilka dni przyjechało UB z Ludwikiem M. samochodem ciężarowym,pojechali do lasu i tę broń zabrali.
Na mnie skóra cierpnie ,zadaję sobie pytanie ,czy Ludwik,wyda nas wszystkich,czy nie .Kilka dni po zabraniu broni z lasu przyjechałem z pola ,dałem koniowi jeść i już miałem wychodzić z domu do swojej kryjówki , bo się zbliżał wieczór ,ale żona mi mówi ,zaczekaj chwilę , to zjesz mleka z chlebem ,kończę doić krowę.To ja w tym czasie poszedłem do studni po wodę dla konia.Patrzę ,a tu za węgła wychodzi komendant milicji H. z posterunku w Osieku.Mówi do mnie dzień dobry ,wita się ze mną .Ja się go pytam ,co nowego komendancie ,a on odpowiada G.ma tu coś do ciebie .I milicjant G.wychodzi zza domu ,widocznie stał pod oknem ,żebym oknem nie uciekł.Pepeszkę miał zawiązaną na karku ,skierował lufę pepeszki na mnie i wypowiedział słowa:
"w imieniu prawa Rzeczypospolitej Polski Ludowej aresztuję cię".
Ja na to ,a za co ty mnie chcesz aresztować?A on mi odpowiada ,ty się tam wszystkiego dowiesz ,marsz naprzód!
Ja na to , że przecież taki nie pójdę ,muszę się przebrać ,bo byłem prosto z pola,w koszuli ,spodniach i butach brudnych.No to się przebierz ,on mówi.
To wszystko działo się przy studni.Od studni do wejścia do domu było około pięciu metrów i na tych pięciu metrach podjąłem decyzję uciekać.Milicjant idąc za mną trzymał pepeszkę skierowaną do mnie na wysokości piersi i palec na języku spustowym.Ja zamiast skręcić do drzwi domu zgiąłem się do połowy swojej wysokości i biegiem za róg za stajnię.Tego biegu było około 6 metrów .Milicjant......
?
W 1949 roku pod koniec sierpnia UB aresztowało Ludwika M.i Kazimierza S.,szwagra Ludwika ,też akowca.Za kilka dni przyjechało UB z Ludwikiem M. samochodem ciężarowym,pojechali do lasu i tę broń zabrali.
Na mnie skóra cierpnie ,zadaję sobie pytanie ,czy Ludwik,wyda nas wszystkich,czy nie .Kilka dni po zabraniu broni z lasu przyjechałem z pola ,dałem koniowi jeść i już miałem wychodzić z domu do swojej kryjówki , bo się zbliżał wieczór ,ale żona mi mówi ,zaczekaj chwilę , to zjesz mleka z chlebem ,kończę doić krowę.To ja w tym czasie poszedłem do studni po wodę dla konia.Patrzę ,a tu za węgła wychodzi komendant milicji H. z posterunku w Osieku.Mówi do mnie dzień dobry ,wita się ze mną .Ja się go pytam ,co nowego komendancie ,a on odpowiada G.ma tu coś do ciebie .I milicjant G.wychodzi zza domu ,widocznie stał pod oknem ,żebym oknem nie uciekł.Pepeszkę miał zawiązaną na karku ,skierował lufę pepeszki na mnie i wypowiedział słowa:
"w imieniu prawa Rzeczypospolitej Polski Ludowej aresztuję cię".
Ja na to ,a za co ty mnie chcesz aresztować?A on mi odpowiada ,ty się tam wszystkiego dowiesz ,marsz naprzód!
Ja na to , że przecież taki nie pójdę ,muszę się przebrać ,bo byłem prosto z pola,w koszuli ,spodniach i butach brudnych.No to się przebierz ,on mówi.
To wszystko działo się przy studni.Od studni do wejścia do domu było około pięciu metrów i na tych pięciu metrach podjąłem decyzję uciekać.Milicjant idąc za mną trzymał pepeszkę skierowaną do mnie na wysokości piersi i palec na języku spustowym.Ja zamiast skręcić do drzwi domu zgiąłem się do połowy swojej wysokości i biegiem za róg za stajnię.Tego biegu było około 6 metrów .Milicjant......
?
- boss64
- Zasłużony
- Posty: 1266
- Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
- Województwo: Wybierz
Re: OPOWIEŚCI STAREGO AK-OWCA
..wystrzelił za mną jeszcze jedną serię,ale byłem już dość daleko ,pociski poszły blisko moich nóg,bo ziemia uderzyła mnie w plecy.Poczułem bo byłem w samej koszuli.
Biegłem w górę wsi,skręciłem ku przekopie(potok Promienica),wlazłem do wody ,szedłem kilkanaście metrów wodą,później wyszedłem na brzeg,biegłem brzegiem kilkanaście metrów,potem znowu wodą i tak dotarłem do stodoły Franciszka Z.Zagrzebałem się w słomie i przesiedziałem do rana w tej stodole.
Jak milicja przyszła mnie aresztować ,to UB w samochodzie czekało na skraju wsi.Jak uciekłem ,pojechali do mojego domu z psem,kazali mojej żonie dać moje ubrania robocze i buty i dawali psu wąchać .Jak się ten pies nawąchał,poszli moim śladem ,ale bez skutku,bo mnie nie znalazł.
Rano jak Franek Z.przyszedł do stodoły po siano ,to ja się jemu pokazał i rozmawialiśmy o tej całej sprawie .Prosiłem go ,żeby dał znać mojej żonie ,że jestem zdrowy i cały i wyznaczyłem jej miejsce spotkania ,żeby obgadać ,co dalej robić.
Ukrywałem się około trzech tygodni,przeważnie u Ludwika i Weroniki M.
Jednej niedzieli ,a było to 17 września 1949 roku,do dnia przyszedłem do domu moich rodziców ,żeby się z żoną zobaczyć .Przyszła żona z córką Wandzią,rozmawialiśmy ,mówiła że się dzieciom popruły buty i trzeba by je naprawić.To ja powiedziałem ,że zostanę do jutra i buty dzieciom ponaprawiam i tak zrobiłem.
W poniedziałek wieczór wybierałem się pójść na noc do M.,ale strasznie deszcz padał .Ojciec mój wyszedł za mną do sieni i mówi do mnie "Jantek ,aleś się doczekał czasów,na taką biedę pójdziesz z domu,przecież jest tyle siana i słomy na strychu ,zrobił byś sobie kryjówkę i spałbyś do rana ,a rano byś poszedł ,jakby nie było deszczu.
Usłuchałem tatusia i poszedłem na strych spać ,zrobiłem sobie pod dachem kryjówkę w sianie.
Do dnia budzę się i słyszę jakieś kroki koło domu......
Biegłem w górę wsi,skręciłem ku przekopie(potok Promienica),wlazłem do wody ,szedłem kilkanaście metrów wodą,później wyszedłem na brzeg,biegłem brzegiem kilkanaście metrów,potem znowu wodą i tak dotarłem do stodoły Franciszka Z.Zagrzebałem się w słomie i przesiedziałem do rana w tej stodole.
Jak milicja przyszła mnie aresztować ,to UB w samochodzie czekało na skraju wsi.Jak uciekłem ,pojechali do mojego domu z psem,kazali mojej żonie dać moje ubrania robocze i buty i dawali psu wąchać .Jak się ten pies nawąchał,poszli moim śladem ,ale bez skutku,bo mnie nie znalazł.
Rano jak Franek Z.przyszedł do stodoły po siano ,to ja się jemu pokazał i rozmawialiśmy o tej całej sprawie .Prosiłem go ,żeby dał znać mojej żonie ,że jestem zdrowy i cały i wyznaczyłem jej miejsce spotkania ,żeby obgadać ,co dalej robić.
Ukrywałem się około trzech tygodni,przeważnie u Ludwika i Weroniki M.
Jednej niedzieli ,a było to 17 września 1949 roku,do dnia przyszedłem do domu moich rodziców ,żeby się z żoną zobaczyć .Przyszła żona z córką Wandzią,rozmawialiśmy ,mówiła że się dzieciom popruły buty i trzeba by je naprawić.To ja powiedziałem ,że zostanę do jutra i buty dzieciom ponaprawiam i tak zrobiłem.
W poniedziałek wieczór wybierałem się pójść na noc do M.,ale strasznie deszcz padał .Ojciec mój wyszedł za mną do sieni i mówi do mnie "Jantek ,aleś się doczekał czasów,na taką biedę pójdziesz z domu,przecież jest tyle siana i słomy na strychu ,zrobił byś sobie kryjówkę i spałbyś do rana ,a rano byś poszedł ,jakby nie było deszczu.
Usłuchałem tatusia i poszedłem na strych spać ,zrobiłem sobie pod dachem kryjówkę w sianie.
Do dnia budzę się i słyszę jakieś kroki koło domu......
- boss64
- Zasłużony
- Posty: 1266
- Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
- Województwo: Wybierz
Re: OPOWIEŚCI STAREGO AK-OWCA
...durkanie w drzwi i głos :otwierać natychmiast!
Zorientowałem się ,co to jest,ale uciekać nie było można ,bo dom był obstawiony.Trzech ubowców weszło na strych ,jeden świecił latarką ,a dwóch widłami odwalało siano i znaleźli mnie.Ucieszyli się niesamowicie ,że to Antoni S.,ten,za którym od trzech tygodni chodzili.Okazało się ,że oni przyjechali aresztować mojego brata Staszka ,a tymczasem złapali mnie.Staszka nie złapali ,bo go w domu nie było.Pojechał do Korczyny po lekarstwo dla mamusi ,bo tego lekarstwa w J. nie było,wyszedł z domu wcześniej niż UB przyjechało i tak go aresztowanie minęło.
Zabrali wtenczas jeszcze mojego szwagra Staszka F. i Walka M.,brata wcześniej aresztowanego Ludwika.Już mieli nas wszystkich cośmy broń przewozili ,oprócz Staszka ,mojego brata.Przewieźli nas na UB w J.Zaczęły się dla nas straszne dni.
Ludwik będąc na UB dowiedział się ,że ja uciekłem ,więc w zeznaniach większość winy zwalał na mnie ,żeby sobie odciążyć.Ja w zeznaniach do tego wszystkiego się nie przyznawałem ,zeznania moje z Ludwikowymi się nie zgadzały,to mnie bili w straszny sposób.W kark z tyłu,ąz się w głowie mąciło,pałkami w nogi po piętach ,kopali po udach ;nic ze mnie nie wybili.Zastosowali inną metodę.Kazali mi się rozebrać do naga i do takiej dziury pod schodami mnie wsadzili -pod nogami woda i błoto,kibel i nic więcej.
Ubowiec przyniósł wiadro wody i litrowym garnkiem polewał mnie tą zimną wodą ,aż wylał całe wiadro.Trząsłem się z zimna.Gimnastykowałem się ,żeby się choć trochę rozgrzać po takim zabiegu.Brali mnie na przesłuchania ,pytali czy teraz będę gadał.Odpowiedziałem im ,że już wszystko powiedziałem o tej sprawie com wiedział,to mnie znowu zaczęli wyzywać od sku.....
bandytów i bili dalej.Po takiej zaprawie to mi już było gorąco,pot na mnie wychodził.
Oficer śledczy mówi do mnie "Jesteś twardy,S. się nazywasz ,ale my cię tak zaprawimy,że cię koło ręki owiniemy,będziesz śpiewał jak kanarek,o co się tylko zapytamy.
Kazał klucznikowi sprowadzić mnie z powrotem pod te schody i wylać na mnie wiadro wody,żeby......
Zorientowałem się ,co to jest,ale uciekać nie było można ,bo dom był obstawiony.Trzech ubowców weszło na strych ,jeden świecił latarką ,a dwóch widłami odwalało siano i znaleźli mnie.Ucieszyli się niesamowicie ,że to Antoni S.,ten,za którym od trzech tygodni chodzili.Okazało się ,że oni przyjechali aresztować mojego brata Staszka ,a tymczasem złapali mnie.Staszka nie złapali ,bo go w domu nie było.Pojechał do Korczyny po lekarstwo dla mamusi ,bo tego lekarstwa w J. nie było,wyszedł z domu wcześniej niż UB przyjechało i tak go aresztowanie minęło.
Zabrali wtenczas jeszcze mojego szwagra Staszka F. i Walka M.,brata wcześniej aresztowanego Ludwika.Już mieli nas wszystkich cośmy broń przewozili ,oprócz Staszka ,mojego brata.Przewieźli nas na UB w J.Zaczęły się dla nas straszne dni.
Ludwik będąc na UB dowiedział się ,że ja uciekłem ,więc w zeznaniach większość winy zwalał na mnie ,żeby sobie odciążyć.Ja w zeznaniach do tego wszystkiego się nie przyznawałem ,zeznania moje z Ludwikowymi się nie zgadzały,to mnie bili w straszny sposób.W kark z tyłu,ąz się w głowie mąciło,pałkami w nogi po piętach ,kopali po udach ;nic ze mnie nie wybili.Zastosowali inną metodę.Kazali mi się rozebrać do naga i do takiej dziury pod schodami mnie wsadzili -pod nogami woda i błoto,kibel i nic więcej.
Ubowiec przyniósł wiadro wody i litrowym garnkiem polewał mnie tą zimną wodą ,aż wylał całe wiadro.Trząsłem się z zimna.Gimnastykowałem się ,żeby się choć trochę rozgrzać po takim zabiegu.Brali mnie na przesłuchania ,pytali czy teraz będę gadał.Odpowiedziałem im ,że już wszystko powiedziałem o tej sprawie com wiedział,to mnie znowu zaczęli wyzywać od sku.....
bandytów i bili dalej.Po takiej zaprawie to mi już było gorąco,pot na mnie wychodził.
Oficer śledczy mówi do mnie "Jesteś twardy,S. się nazywasz ,ale my cię tak zaprawimy,że cię koło ręki owiniemy,będziesz śpiewał jak kanarek,o co się tylko zapytamy.
Kazał klucznikowi sprowadzić mnie z powrotem pod te schody i wylać na mnie wiadro wody,żeby......
- naziir
- ST-CHORAZY
- Posty: 286
- Rejestracja: 18 lis 2012, o 15:55
- Województwo: Wybierz
- Lokalizacja: Trójmiasto
- Kontakt:
Re: OPOWIEŚCI STAREGO AK-OWCA
Kazał klucznikowi sprowadzić mnie z powrotem pod te schody i wylać na mnie wiadro wody, żeby......... ???
boss64 ale trzymasz nas w napięciu!... :rotfl:
boss64 ale trzymasz nas w napięciu!... :rotfl:
"Dwa miecze, jedna pochwa..."
- yukon
- Administrator
- Posty: 10945
- Rejestracja: 9 wrz 2012, o 22:46
- Województwo: Wybierz
- Lokalizacja: Wolna Republika Bieszczad.
- Kontakt:
Re: OPOWIEŚCI STAREGO AK-OWCA
Cwaniak,zawsze konczy w najciekawszym momencie



„Bieszczadzkie Pompeje" pokryte „lawą" bujnej karpackiej roślinności.
- boss64
- Zasłużony
- Posty: 1266
- Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
- Województwo: Wybierz
Re: OPOWIEŚCI STAREGO AK-OWCA
....żeby mnie zahartować,bo jestem rozgrzany.I ten znowu wylał na mnie wiadro wody garnuszkiem.Ubranie moje leżało na stole ,a ja siedziałem nago.Jak mnie brali na przesłuchania ,tom ubierał spodnie i koszulę ,a jak wracałem ,tom się musiał rozebrać.Tak mnie trzymali w komórce pod tymi schodami przez siedem dni.
Wtedy jeden z ubowców przyszedł na dyżur na nocną zmianę ,otworzył do mnie drzwi i mówi;"Będzie ci dzisiaj w nocy gorąco ,ja się dziś z tobą zabawię ,odbiję sobie te wszystkie noce ,com za tobą chodził ,com czekał u twojego sąsiada za kuźnią ,żeby cię złapać ,jak będziesz szedł do domu".
Kazał mi wyjść na korytarz .Jak mnie zobaczył przy świetle ,pyta;"To tak nago siedzisz?Co ci jest ,choryś?"
Nogi miałem do kolan spuchnięte ,mokre.To on mi daje ubranie ze stołu i każe mi się ubierać.Papierosy moje leżały na stole ,poprosiłem żeby mi pozwolił zapalić.Zapaliłem papierosa i aż mi się w głowie zamąciło.Otworzył piwnicę ,gdzie były ziemniaki .Tam było kilka desek ,kazał mi się położyć na tych deskach i odpocząć ,a sam poszedł i przyniósł mi kromkę chleba posmarowanego smalcem i czarnej ciepłej kawy.Mówi do mnie "Jutro rano ,zanim zdam służbę ,przyprowadzę ci lekarza".
Słowa dotrzymał ,bo rano przyszedł z lekarzem.Lekarz mnie zbadał ,spytał dlaczego mam takie spuchnięte nogi ,tom mu powiedział ,w jakich warunkach mnie trzymają.Kazał mnie przenieść do celi i dać mi ciepłe okrycie.Ten ubowiec miał jeszcze w sobie trochę człowieczeństwa.
W piwnicy na ziemniakach trzymali mnie jeszcze tydzień ,a może i więcej ,dokładnie nie pamiętam.Przesłuchania trwały nadal co raz o coś innego mnie pytali.Jednego razu pytali o księdza osieckiego,czy jestem w komitecie parafialnym.Powiedziałem że jestem w komitecie ,to mi mówią ,że ksiądz był w AK i wiedział o tej broni.Zaprzeczyłem ,bo ksiądz rzeczywiście o tej broni nie wiedział.Pytali czy do spowiedzi chodzę,i że na spowiedzi mówiłem księdzu.......
Wtedy jeden z ubowców przyszedł na dyżur na nocną zmianę ,otworzył do mnie drzwi i mówi;"Będzie ci dzisiaj w nocy gorąco ,ja się dziś z tobą zabawię ,odbiję sobie te wszystkie noce ,com za tobą chodził ,com czekał u twojego sąsiada za kuźnią ,żeby cię złapać ,jak będziesz szedł do domu".
Kazał mi wyjść na korytarz .Jak mnie zobaczył przy świetle ,pyta;"To tak nago siedzisz?Co ci jest ,choryś?"
Nogi miałem do kolan spuchnięte ,mokre.To on mi daje ubranie ze stołu i każe mi się ubierać.Papierosy moje leżały na stole ,poprosiłem żeby mi pozwolił zapalić.Zapaliłem papierosa i aż mi się w głowie zamąciło.Otworzył piwnicę ,gdzie były ziemniaki .Tam było kilka desek ,kazał mi się położyć na tych deskach i odpocząć ,a sam poszedł i przyniósł mi kromkę chleba posmarowanego smalcem i czarnej ciepłej kawy.Mówi do mnie "Jutro rano ,zanim zdam służbę ,przyprowadzę ci lekarza".
Słowa dotrzymał ,bo rano przyszedł z lekarzem.Lekarz mnie zbadał ,spytał dlaczego mam takie spuchnięte nogi ,tom mu powiedział ,w jakich warunkach mnie trzymają.Kazał mnie przenieść do celi i dać mi ciepłe okrycie.Ten ubowiec miał jeszcze w sobie trochę człowieczeństwa.
W piwnicy na ziemniakach trzymali mnie jeszcze tydzień ,a może i więcej ,dokładnie nie pamiętam.Przesłuchania trwały nadal co raz o coś innego mnie pytali.Jednego razu pytali o księdza osieckiego,czy jestem w komitecie parafialnym.Powiedziałem że jestem w komitecie ,to mi mówią ,że ksiądz był w AK i wiedział o tej broni.Zaprzeczyłem ,bo ksiądz rzeczywiście o tej broni nie wiedział.Pytali czy do spowiedzi chodzę,i że na spowiedzi mówiłem księdzu.......
- boss64
- Zasłużony
- Posty: 1266
- Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
- Województwo: Wybierz
Re: OPOWIEŚCI STAREGO AK-OWCA
...że trzymam tyle broni.Ja im na to ,że z takich rzeczy się nie spowiada.Na to powiedział do mnie "ty skur..... ,popełniłeś świętokradzką spowiedź" i bił mnie z tego powodu .No więc w tej piwnicy na ziemniakach długo się nie nasiedział ,a było mi tam tak dobrze ,zdawało mi się ,że to najgorsze już minęło.Niestety tak nie było.
Przywieźli z zachodu Ignaca M.,tego naszego komendanta ,co wyjechał na zachód .I znów się zaczęło ostre śledztwo.Z powrotem wsadzili mnie pod te schody i te same okrucieństwa stosowali-bili i polewali wodą.Ignaca M.trzymali w tej piwnicy na ziemniakach ,co ja byłem wcześniej .Jednego razu zobaczyłem Ignaca,jak schodził po schodach w dół z przesłuchania .Klucznik zatrzymał się widocznie dłużej na górze,bo go nie było.Ignac podszedł do moich drzwi i mówi do mnie "Antek,ja wszystko powiem,co wiem ,bo dłużej nie wytrzymam.Jak mnie będą tak dalej bić ,to mnie zabiją". A ja mu na to ,"ani się waż mówić wszystkiego,bo jak zaczniesz mówić ,to dopiero wtedy będą cię bić i pytać jeszcze więcej,bo będą przekonani ,że biciem cię zmogli.Zabić cię nie zabiją,ja tu jestem już przeszło trzy tygodnie i jeszcze żyję". Na tym rozmowa się skończyła ,bo klucznik zeszedł na dół .Jednak ignac mnie posłuchał i już im nic nowego nie powiedział.
Innym razem zobaczyłem ,jak klucznik prowadzi na górę do przesłuchania Ludwika M. .Ludwik taki kulawy ,ledwo szedł o ladze.Pomyślałem sobie ,to mu już dopukali.
Żona moja przyniosła paczkę żywnościową.Przyjęli tą paczkę i powiedzieli jej,że mi podadzą.A oni tę paczkę rozpieczętowali ,położyli na stole w korytarzu na wprost moich drzwi i mówili ,że jak będę mówił ,to mi paczkę dadzą,a jak nie,to będę na nią patrzył.Najgorsze było to........
Przywieźli z zachodu Ignaca M.,tego naszego komendanta ,co wyjechał na zachód .I znów się zaczęło ostre śledztwo.Z powrotem wsadzili mnie pod te schody i te same okrucieństwa stosowali-bili i polewali wodą.Ignaca M.trzymali w tej piwnicy na ziemniakach ,co ja byłem wcześniej .Jednego razu zobaczyłem Ignaca,jak schodził po schodach w dół z przesłuchania .Klucznik zatrzymał się widocznie dłużej na górze,bo go nie było.Ignac podszedł do moich drzwi i mówi do mnie "Antek,ja wszystko powiem,co wiem ,bo dłużej nie wytrzymam.Jak mnie będą tak dalej bić ,to mnie zabiją". A ja mu na to ,"ani się waż mówić wszystkiego,bo jak zaczniesz mówić ,to dopiero wtedy będą cię bić i pytać jeszcze więcej,bo będą przekonani ,że biciem cię zmogli.Zabić cię nie zabiją,ja tu jestem już przeszło trzy tygodnie i jeszcze żyję". Na tym rozmowa się skończyła ,bo klucznik zeszedł na dół .Jednak ignac mnie posłuchał i już im nic nowego nie powiedział.
Innym razem zobaczyłem ,jak klucznik prowadzi na górę do przesłuchania Ludwika M. .Ludwik taki kulawy ,ledwo szedł o ladze.Pomyślałem sobie ,to mu już dopukali.
Żona moja przyniosła paczkę żywnościową.Przyjęli tą paczkę i powiedzieli jej,że mi podadzą.A oni tę paczkę rozpieczętowali ,położyli na stole w korytarzu na wprost moich drzwi i mówili ,że jak będę mówił ,to mi paczkę dadzą,a jak nie,to będę na nią patrzył.Najgorsze było to........
- boss64
- Zasłużony
- Posty: 1266
- Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
- Województwo: Wybierz
Re: OPOWIEŚCI STAREGO AK-OWCA
....że w tej paczce były papierosy i leżały na stole ,a,zapalić mi nie dali.
To było gorsze niż niejedzenie.Jedzenia mi w więzieniu trochę dawali ,ale w takich ilościach ,żebym nie umarł z głodu.
W dzień przeważnie miał służbę klucznik M.,rodem z Osobnicy .M. chodził w mundurze wojskowym ,był w randze chorążego .Sprowadzał mnie raz z góry z przesłuchania takiego pobitego i mówi "przyznajcie się wreszcie do tych czynów ,bo was pozabijają.Ja tu jestem od pierwszej chwili i niejedno śledztwo było tu przeprowadzone,ale się jeszcze nad nikim tak nie znęcali,jak nad wami,u nich nie ma litości."
Ja mu na to "Panie chorąży ,jakbym się do tego wszystkiego przyznał,to bym dostał karę śmierci albo dożywocie". To był dosyć dobry człowiek .Ja go poprosiłem ,żeby mi podał papierosa z tych moich ,co leżały na stole,to mi z nich nie dał ,widocznie się bał ,ale poszedł do Walka M. do celi i przyniósł mi od Walka.Powiedział tylko ,żebym nikomu nie mówił ,że mi papierosa podał.
Najgorsze było ,że mnie chcieli wrobić ,że należę do organizacji WiN.Zarzucali mi ,że przez cztery lata po wyzwoleniu trzymałem broń,organizował przewóz broni ,wydawałem rozkazy innym ludziom,a to już nie było AK,bo było rozwiązane ,a tylko WiN.
Broniłem się jak tylko mogłem .Mówiłem,że poszedłem po brata i szwagra do pomocy,bo byłem pewny ,że w razie czego mnie nie wydadzą,że oni nawet do AK nie należeli,a broń przewoziliśmy tylko dlatego że Mateusz M.miał budować ,a on o broni nie wiedział.Zarzucali mi ,że trzymaliśmy broń i czekaliśmy na Andersa,aż przyjedzie na siwym koniu. Co mi jeszcze zarzucali,to nie jestem w stanie opisać .Nie mogli tego śledztwa zakończyć ,bo im się zeznania nie zgadzały ,a ja się nadal nie przyznawałem do niektórych zarzutów.Aż wreszcie mówią"Przyprowadzimy ci Ludwika M. do konfrontacji ,to będziesz słyszał co mówi".
Przyprowadzili go i aż......
To było gorsze niż niejedzenie.Jedzenia mi w więzieniu trochę dawali ,ale w takich ilościach ,żebym nie umarł z głodu.
W dzień przeważnie miał służbę klucznik M.,rodem z Osobnicy .M. chodził w mundurze wojskowym ,był w randze chorążego .Sprowadzał mnie raz z góry z przesłuchania takiego pobitego i mówi "przyznajcie się wreszcie do tych czynów ,bo was pozabijają.Ja tu jestem od pierwszej chwili i niejedno śledztwo było tu przeprowadzone,ale się jeszcze nad nikim tak nie znęcali,jak nad wami,u nich nie ma litości."
Ja mu na to "Panie chorąży ,jakbym się do tego wszystkiego przyznał,to bym dostał karę śmierci albo dożywocie". To był dosyć dobry człowiek .Ja go poprosiłem ,żeby mi podał papierosa z tych moich ,co leżały na stole,to mi z nich nie dał ,widocznie się bał ,ale poszedł do Walka M. do celi i przyniósł mi od Walka.Powiedział tylko ,żebym nikomu nie mówił ,że mi papierosa podał.
Najgorsze było ,że mnie chcieli wrobić ,że należę do organizacji WiN.Zarzucali mi ,że przez cztery lata po wyzwoleniu trzymałem broń,organizował przewóz broni ,wydawałem rozkazy innym ludziom,a to już nie było AK,bo było rozwiązane ,a tylko WiN.
Broniłem się jak tylko mogłem .Mówiłem,że poszedłem po brata i szwagra do pomocy,bo byłem pewny ,że w razie czego mnie nie wydadzą,że oni nawet do AK nie należeli,a broń przewoziliśmy tylko dlatego że Mateusz M.miał budować ,a on o broni nie wiedział.Zarzucali mi ,że trzymaliśmy broń i czekaliśmy na Andersa,aż przyjedzie na siwym koniu. Co mi jeszcze zarzucali,to nie jestem w stanie opisać .Nie mogli tego śledztwa zakończyć ,bo im się zeznania nie zgadzały ,a ja się nadal nie przyznawałem do niektórych zarzutów.Aż wreszcie mówią"Przyprowadzimy ci Ludwika M. do konfrontacji ,to będziesz słyszał co mówi".
Przyprowadzili go i aż......
- boss64
- Zasłużony
- Posty: 1266
- Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
- Województwo: Wybierz
Re: OPOWIEŚCI STAREGO AK-OWCA
...żem się zląkł-wyglądał więcej na goryla niż na człowieka. Zarośnięty ,oczy zaczerwienione,kulawy,laską się podpierał.
Mnie postawili przy jednej ścianie ,Ludwika przy drugiej,gębami do ściany.Kazali Ludwikowi mówić i on rzeczywiście mówi to wszystko ,co mi zarzucają i mówi,żeśmy to razem robili.Ja nerwowo nie wytrzymałem i nie czekając ,aż skończy,mówię"Czyś ty Ludwik już całkiem zgłupiał ,gdzie ja tam byłem z tobą?Kiedy ja ludziom broń krótką wydawałem za umówionym hasłem?itd..."
Oficer śledczy zaczął mnie uciszać i uderzył mnie w twarz .A Ludwik mówi do mnie "Przyznaj się do wszystkiego ,co ci się pytają ,bo nas tu pozabijają,a jak stąd wyjdziemy,to może już będą inni ludzie i te zeznania sprostujemy.Ja się przyznaję do wszystkiego ,co mi się tylko pytają ,jak by mi się spytali,czym ojca ,matkę zabił ,to bym się przyznał,żem zabił".
Śledczy skoczył do niego "stul pysk ty sk.... głuptaku" i kazał go natychmiast zabrać.Mnie też zabrali i tak się skończyła konfrontacja .
Po tym wystąpieniu Ludwika ,którego nikt się nie spodziewał ,śledztwo się prawie zakończyło.Były jeszcze przesłuchania ,ale już bez większego bicia i bez polewania wodą.
Mnie dali do celi na twardą pryczę ,ale jaka to była dla mnie wygoda.Nareszcie się wyspałem za wszystkie czasy.Paczkę żona przyniosła ,to mi ją już dali i mogłem sobie papierosa zapalić ,co było dla mnie największą ulgą.Przynieśli nam przybory do strzyżenia i golenia .Walek i Ludwik umieli strzyc ,to nas popodstrzygali i ogolili.Nie wiedzieliśmy ,dlaczego nas tak rychtują.
Wkrótce powiedzieli nam że ma......
?????
Mnie postawili przy jednej ścianie ,Ludwika przy drugiej,gębami do ściany.Kazali Ludwikowi mówić i on rzeczywiście mówi to wszystko ,co mi zarzucają i mówi,żeśmy to razem robili.Ja nerwowo nie wytrzymałem i nie czekając ,aż skończy,mówię"Czyś ty Ludwik już całkiem zgłupiał ,gdzie ja tam byłem z tobą?Kiedy ja ludziom broń krótką wydawałem za umówionym hasłem?itd..."
Oficer śledczy zaczął mnie uciszać i uderzył mnie w twarz .A Ludwik mówi do mnie "Przyznaj się do wszystkiego ,co ci się pytają ,bo nas tu pozabijają,a jak stąd wyjdziemy,to może już będą inni ludzie i te zeznania sprostujemy.Ja się przyznaję do wszystkiego ,co mi się tylko pytają ,jak by mi się spytali,czym ojca ,matkę zabił ,to bym się przyznał,żem zabił".
Śledczy skoczył do niego "stul pysk ty sk.... głuptaku" i kazał go natychmiast zabrać.Mnie też zabrali i tak się skończyła konfrontacja .
Po tym wystąpieniu Ludwika ,którego nikt się nie spodziewał ,śledztwo się prawie zakończyło.Były jeszcze przesłuchania ,ale już bez większego bicia i bez polewania wodą.
Mnie dali do celi na twardą pryczę ,ale jaka to była dla mnie wygoda.Nareszcie się wyspałem za wszystkie czasy.Paczkę żona przyniosła ,to mi ją już dali i mogłem sobie papierosa zapalić ,co było dla mnie największą ulgą.Przynieśli nam przybory do strzyżenia i golenia .Walek i Ludwik umieli strzyc ,to nas popodstrzygali i ogolili.Nie wiedzieliśmy ,dlaczego nas tak rychtują.
Wkrótce powiedzieli nam że ma......
?????
- boss64
- Zasłużony
- Posty: 1266
- Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
- Województwo: Wybierz
Re: OPOWIEŚCI STAREGO AK-OWCA
...przyjechać z Rzeszowa prokurator na zakończenie śledztwa. Przeczytali nam protokoły,jakie sporządzili z naszych zeznań w czasie śledztwa i kazali podpisać.W moim protokole trochę zmienili na moją niekorzyść ,nie chciałem podpisać, ale w końcu podpisałem ,bo to nie miało już większego znaczenia .Powiedzieli nam ,żebyśmy nic nie zmieniali przy prokuratorze ,bo jak będziemy zmieniać zeznania ,a prokurator nie podpisze zakończenia śledztwa,to śledztwo zacznie się od nowa,a wtedy nas wykończą.
Prokurator bardzo grzecznie się z nami obchodził ,każdego z osobna przesłuchiwał.Przeczytał mi protokół z moich zeznań ,spytał,czy go sam podpisałem,zadał mi jeszcze kilka pytań ,na które mu odpowiedziałem wedle swoich możliwości i tak się śledztwo zakończyło.
Czekaliśmy na wywóz do Rzeszowa .Wywieźli nas 31 października .
Nie wspomniałem jeszcze o pozostałych aresztowanych.
Kazek S.zachorował na ślepą kiszkę i zabrali go do szpitala.Tam miał operację i już do J. nie wrócił.Wcześniej ,zaraz,jak nas przywieźli na UB do Jasła ,to na początek zamknęli nas wszystkich razem i uzgodniliśmy ,żeby Staszek F. i Walek M.mówili że nie należeli do AK i żeby się do niczego nie przyznawali,tylko do tego,że pomogli wywieźć broń z piwnicy do lasu do bunkra.
Nic więcej nie mogli im udowodnić,bo nikt ich nie sypał.O Staszku, moim bracie ,tak samo zeznałem ,że do AK nie należał,tylko na moją prośbę przyszedł nam pomóc przenieść broń.Staszka nie mieli ,bo się ukrywał.
Muszę się z satysfakcją pochwalić ,że pomimo ,że tyle w śledztwie wycierpiałem ,to nie wydałem nikogo.
W mojej wiosce było......?
?????
Prokurator bardzo grzecznie się z nami obchodził ,każdego z osobna przesłuchiwał.Przeczytał mi protokół z moich zeznań ,spytał,czy go sam podpisałem,zadał mi jeszcze kilka pytań ,na które mu odpowiedziałem wedle swoich możliwości i tak się śledztwo zakończyło.
Czekaliśmy na wywóz do Rzeszowa .Wywieźli nas 31 października .
Nie wspomniałem jeszcze o pozostałych aresztowanych.
Kazek S.zachorował na ślepą kiszkę i zabrali go do szpitala.Tam miał operację i już do J. nie wrócił.Wcześniej ,zaraz,jak nas przywieźli na UB do Jasła ,to na początek zamknęli nas wszystkich razem i uzgodniliśmy ,żeby Staszek F. i Walek M.mówili że nie należeli do AK i żeby się do niczego nie przyznawali,tylko do tego,że pomogli wywieźć broń z piwnicy do lasu do bunkra.
Nic więcej nie mogli im udowodnić,bo nikt ich nie sypał.O Staszku, moim bracie ,tak samo zeznałem ,że do AK nie należał,tylko na moją prośbę przyszedł nam pomóc przenieść broń.Staszka nie mieli ,bo się ukrywał.
Muszę się z satysfakcją pochwalić ,że pomimo ,że tyle w śledztwie wycierpiałem ,to nie wydałem nikogo.
W mojej wiosce było......?
?????
- boss64
- Zasłużony
- Posty: 1266
- Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
- Województwo: Wybierz
Re: OPOWIEŚCI STAREGO AK-OWCA
...zakonspirowanych 32 żołnierzy AK,o wszystkim wiedziałem,również wiedziałem o niektórych z sąsiednich wiosek i nikogo nie wydałem.Powiedziałem sobie ,że milsze mi cierpienie i śmierć jak hańba.
Opisze jeszcze ,skąd się UB o tej broni ,i o nas dowiedziało.
W Załężu mieszkali Gienek i Kostka T..Mieli domek wybudowany na uboczu ,dosyć daleko od wioski ,a bliżej Wisłoki i krzaków.Byli bezdzietni i obydwoje należeli do AK.W ich domu różne rzeczy się działy i tam tez odbywały się szkolenia.Tam często zachodzili Ludwik M.i Kazek S..Po wyzwoleniu Gienek T. ujawnił się, zdał pistolet i wyjechał na zachód.Tam podjął jakąś pracę i znalazł sobie kochankę .Niezadługo pojechała tam do niego żona ,Kostka .Jak się dowiedziała o kochance ,zaczęły się awantury .Nie wiem jak tam dokładnie było,ale jedno jest pewne-Kostka nie miała tam co robić i wróciła do Załęża.Ludzie ją buntowali i mówili -jak nie wiesz ,co mu zrobić ,to podaj go na UB.Aresztują go i skończy się romans z inną.Ta kobieta nie zdawała sobie sprawy ,co może z tego wyniknąć.Wiedziała ,że jak mąż się ujawnił ,to zdał jeden pistolet ,ale wiedziała ,że ma schowany drugi pistolet i stena angielskiego.
Zgłosiła to na UB .Przyjechali i broń zabrali,Gienka na zachodzie aresztowali.On się chciał zemścić i wydał ją ,że ona też przechowuje broń w stodole.Przyjechało UB,zrobili rewizję i w stodole i w domu ,broni nie znaleźli.Spytali gdzie się podziała ta broń,co była schowana w stodole ,a ona powiedziała ,że tę broń zabrali od niej Ludwik M. i Kazek S.
Tak się skończyło wiarołomstwo ,za które tyle musieliśmy wycierpieć.
My na UB w śledztwie i w więzieniu ,a nasze żony i dzieci biedowały i mordowały się w tak ciężkiej pracy na roli i w gospodarstwie domowym w tak ciężkich czasach,jak wtenczas były.Jeszcze mi paczki żona przysłała do więzienia.
Gienek T. był sądzony na zachodzie .Dostał siedem lat więzienia .
Kostka ,jego żona ,była na rozprawie sądzona razem z nami.Kiedy była aresztowana,nie wiem bom jej w J. na UB nie widział ,ani mnie o nią nie pytali.
Zapomniałem wcześniej napisać.....
Opisze jeszcze ,skąd się UB o tej broni ,i o nas dowiedziało.
W Załężu mieszkali Gienek i Kostka T..Mieli domek wybudowany na uboczu ,dosyć daleko od wioski ,a bliżej Wisłoki i krzaków.Byli bezdzietni i obydwoje należeli do AK.W ich domu różne rzeczy się działy i tam tez odbywały się szkolenia.Tam często zachodzili Ludwik M.i Kazek S..Po wyzwoleniu Gienek T. ujawnił się, zdał pistolet i wyjechał na zachód.Tam podjął jakąś pracę i znalazł sobie kochankę .Niezadługo pojechała tam do niego żona ,Kostka .Jak się dowiedziała o kochance ,zaczęły się awantury .Nie wiem jak tam dokładnie było,ale jedno jest pewne-Kostka nie miała tam co robić i wróciła do Załęża.Ludzie ją buntowali i mówili -jak nie wiesz ,co mu zrobić ,to podaj go na UB.Aresztują go i skończy się romans z inną.Ta kobieta nie zdawała sobie sprawy ,co może z tego wyniknąć.Wiedziała ,że jak mąż się ujawnił ,to zdał jeden pistolet ,ale wiedziała ,że ma schowany drugi pistolet i stena angielskiego.
Zgłosiła to na UB .Przyjechali i broń zabrali,Gienka na zachodzie aresztowali.On się chciał zemścić i wydał ją ,że ona też przechowuje broń w stodole.Przyjechało UB,zrobili rewizję i w stodole i w domu ,broni nie znaleźli.Spytali gdzie się podziała ta broń,co była schowana w stodole ,a ona powiedziała ,że tę broń zabrali od niej Ludwik M. i Kazek S.
Tak się skończyło wiarołomstwo ,za które tyle musieliśmy wycierpieć.
My na UB w śledztwie i w więzieniu ,a nasze żony i dzieci biedowały i mordowały się w tak ciężkiej pracy na roli i w gospodarstwie domowym w tak ciężkich czasach,jak wtenczas były.Jeszcze mi paczki żona przysłała do więzienia.
Gienek T. był sądzony na zachodzie .Dostał siedem lat więzienia .
Kostka ,jego żona ,była na rozprawie sądzona razem z nami.Kiedy była aresztowana,nie wiem bom jej w J. na UB nie widział ,ani mnie o nią nie pytali.
Zapomniałem wcześniej napisać.....