Czasy mojej wczesnej mlodosci ... Wraz z dwojka przyjaciol zapadam na ciezka i nieuleczalna chorobe , czyli WEDKARSTWO !
Pierwsze szlify zdobywamy na niewielkim zarosnietym jeziorku ot raptem godzina marszu od domu .
Jezioro ma 7ha porosniete gesta trzcina brzegi , i tafle wody gesto wypelniona nenufarowymi liscmi .
Opuszczone przez "rasowych" wedkarzy po jednej z zimowych przyduch , niezwylke rzadko odwiedzane przez klusownikow . Powod : Chlopaki z nadjeziornej wioski bezlitosnie tepia kazdy przejaw nielegalnego pozyskiwania rybki hurtem ! Przylapujac amatora "firanek " lub domoroslego "elektryka " na goracym uczynku , ci mili chlopcy mu tlumacza : " Drogi kolego ! To my oplacamy slkadki , to my zarybiamy to bajorko wlasnym sumptem , to my dbamy o stanowiska wedkarskie wiec bardzo Cie prosimy nie kradnij naszych rybek ! " I to dziala !!! Nie wazne jest ze prosba ta poparta jest zdrowym "oklepem" delikwenta podczas ktorej ciosy maja sile cepa a czestotliwosc mlockarni

Po takim "treningu twarzy" koles nie wraca ... a i uprzedza kolegow po fachu aby ta "wode " omijali !
Efekt : W ciagu kilku lat stan jeziorka poprawia sie niesamowicie , to tu lowimy madalowe liny i karasie , calkiem przyzwoite szczupaki i przepiekne okonie ...
Drugie jezioro , na ktorym stawiamy swoje pierwsze wedkarskie kroki jest zaledwie poltora kilometra dalej . Znacznie wieksze , malowniczo polozone w lesie . W odroznieniu od naszej chimerycznej "sadzawki" tu zawsze ryby biora jak szalone , glownie krap i leszcz ... w zasadzie tylko te dwa gatunki !
Tu ze zdziwieniem stwierdzamy ze roznia sie one od siebie tylko rozmiarem , niczym innym ... w ruch ida annaly "Wedkarza Polskiego" , atlas ryb i inne pozycje wedkarskie . Porownujemy roznice pomiedzy oboma gatunkami , liczymy promienie pletw grzbietowych , nawet liczbe lusek wdluz linii bocznej ... Wynik:Maly "krap"i duzy (25cm) sic leszcz... to ten sam gatunek , czyli Abramis Brama
Podczas naszych dociekan stary wedkarz opowiada nam historie tego jeziora . Otoz polozone w lesie jezioro stalo sie ze wzgledu na swoja dostepnosc i latwosc odlowu celem rybakow z gospodarstwa rybnego , ktorzy musieli wykonac swoj "plan" dotyczacy ilosci odlowu z wszystkich jezior lacznie . Po jego wykonaniu nie trudzili sie odnowieniem rybostanu , uznajac ten cel za bezsensowny . Mieli racje , bowiem pracownicy i mieszkancy nowopowstalego kombinatu pod dumna nazwa PGR , z zapalem wzieli sie do pracy . Oprocz kusz ( powod metna woda) zostal zastosowany caly arsenal z galerii klusownictwa , od sznurow , przez sieci , prad , a nawet materialy wybuchowe , jezioro zostalo spustoszone doszczetnie
Lata takiej gospodarki wodnej (uprawialy ja cale rodziny) spowodowaly ze nisze ekologiczne po zdziesiatkowanych gatunkach zajal wszedobylski leszcz , ktory na wskutek zbyt duzej populacji skarlal .
Wymarzony cel dla nast pokolenia klusoli czyli "miesiarzy " ryba ta opanowala wrecz jezioro ... brala na wszystko i wszedzie o kazdej porze dnia i nocy !
W swojej hipokryzji "wedkarze" ci (calkiem spore grono) stworzyli wlasny kodeks : wszystko mniejsze od limitu ( 25cm ) bylo "krapiem " to co przekraczalo limit automatycznie stawalo sie leszczem
Traktujac nas mlodych mlodych wedkarzy jako "swoich" ochoczo wtajemniczali nas w arkana "ichtiologicznej magii" typu : Umiejetnie pociagniety za ogon krap ktorego leb przytrzymujemy podeszwa kalosza , zwieksza swoj rozmiar o 3cm i automatycznie awansuje do kategorii LESZCZ ! I tym podobne ... nie znalazly wsrod naszej trojki pozytywnego odzewu , a tym bardziej checi nasladownictwa
Klusownictwo to w/g mnie to po prostu "stan umyslu " a nie walka o byt ! Tlumaczenia :"zem biedny i chcialem wyzywic rodzine" do mnie nie docieraja

Te " wartosci"

zakodowane sa w w zdegenerowanych genach czesci naszej populacji i przekazywane jako scheda nastepnym pokoleniom .
Wspomnienia moje dotycza siermieznych czasow komuny gdzie naprawde trudn bylo zyc , jednakze o ile mieszkancy biednej miejscowowosci nie dosc ze nie klusowali to jeszcze nie pozwalali robic tego innym , to w drugim przypadku proceder ten spotykal sie wrecz ze splecznym aplauzem wrecz
A wspomniani prze ze mnie "miesiarze " rowniez nie nalezeli do biedulkow

bowiem nad "atrakcyjne " leszczowo-krapiowe " lowisko przyjezdzali wlasnymi samochodami

.........
Wilki nie przejmują się tym co o nich sądzą barany...