MIEJSCA OWIANE TAJEMNICĄ-GALICJA

Nasza pasja w prasie, literaturze, filmach...
Awatar użytkownika
yukon
Administrator
Administrator
Posty: 10902
Rejestracja: 9 wrz 2012, o 22:46
Województwo: Wybierz
Lokalizacja: Wolna Republika Bieszczad.
Kontakt:

Re: MIEJSCA OWIANE TAJEMNICĄ-GALICJA

Post autor: yukon »

Szkoda ze takie krotkie :sad:
Ale fajnie sie czytalo :spoko:
„Bieszczadzkie Pompeje" pokryte „lawą" bujnej karpackiej roślinności.
Awatar użytkownika
Toke
Porucznik
Porucznik
Posty: 507
Rejestracja: 26 lut 2013, o 09:26
Województwo: Wybierz
Lokalizacja: Galicja

Re: MIEJSCA OWIANE TAJEMNICĄ-GALICJA

Post autor: Toke »

Fajnie się czytało , i okolice bardzo mi bliskie :spoko:
"Naród, który nie szanuje swej przeszłości nie zasługuje na szacunek teraźniejszości i nie ma prawa do przyszłości."
Józef Piłsudski
Awatar użytkownika
boss64
Zasłużony
Zasłużony
Posty: 1266
Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
Województwo: Wybierz

Re: MIEJSCA OWIANE TAJEMNICĄ-GALICJA

Post autor: boss64 »

...widzę że wciąga.... ;) :-D
Awatar użytkownika
mw750
ST-SIERZANT
ST-SIERZANT
Posty: 154
Rejestracja: 15 lut 2013, o 22:10
Województwo: Wybierz

Re: MIEJSCA OWIANE TAJEMNICĄ-GALICJA

Post autor: mw750 »

no to znów trochę wspomnień :) Kolbuszowa 31 maja.
Po trzydniowym pobycie w domu, pojechałem do Kolbuszowej. Miasto nie zniszczone, ale zupełnie opustoszałe. Są tylko księża. Jest starosta i komisarz, którzy świeżo przyjechali. Sądu ani urzędu podatkowego jeszcze niema. Niema notarjusza ani aptekarza. Niema też żadnego z urzędników Rady Powiatowej.
W starostwie zastaję zjazd wójtów. Witają mię starzy znajomi wójtowie różnych gmin. Brak między nimi kilku, bo jak się dowiaduję, powieszeni zostali przez Austrjaków. I odsłania się przede mną straszna tragedja tych wójtów; którzy zawinili tylko tchórzostwem i głupotą. Moskale zająwszy powiat w listopadzie, wydali wójtom rozkaz, że każdy z nich ma do 3 dni wydać im kryjących się po chałupach w przebraniu austrjackich żołnierzy. Kto tego zaniedba będzie za przechowywanie nieprzyjacielskich żołnierzy na tyłach armji rozstrzelany. Mądrzejsi wójtowie wybrnęli z tej trudnej sytuacji sprytnie i z godnością. Obeszli w swych gminach domy i zapowiedzieli, że kryjący się żołnierze austrjaccy mają albo sami oddać się odrazu w ręce Moskali i iść do niewoli, albo zmykać zaraz w lasy i próbować się przekraść do swoich. Inaczej że będą wydani.
Ale nie każdy wójt był taki mądry. Byli i głupi i tchórze co wydali żołnierzy Moskalom. Po przyjściu wojsk austrjackich sprawa się wydała. Niejeden wójt ma wrogów w gminie, którzy stali się denuncjatami. I trzech wójtów, za wydanie żołnierzy austrjackich Moskalom, zostało powieszonych.
Miał być powieszony również wikary z Majdanu za to, że po upadku Przemyśla zwątpił i dawał temu głośno wyraz. Ale w sądzie polowym nie było na szczęście jednomyślności. Kapitan Słowak uratował księdza, bo głosował że niewinny.
Na wiecu wójtów, zapowiada właśnie starosta nadejście wagonów zapomogowej mąki kukurydzianej z tem, że gminy mają sobie mąkę zwieźć; a potem między głodnych rozdzielić. Ale chłopi pomrukują, że koni do zwózki niema, głodu niema i mąka kukurydziana niepotrzebna, bo tu chłopy nie Rusiny, co by mamałygę jadły.
Awatar użytkownika
mw750
ST-SIERZANT
ST-SIERZANT
Posty: 154
Rejestracja: 15 lut 2013, o 22:10
Województwo: Wybierz

Re: MIEJSCA OWIANE TAJEMNICĄ-GALICJA

Post autor: mw750 »

cd... Idę potem do ks. Dziekana Markiewicza. Wygląda dobrze i twierdzi, że w czasie tego drugiego najazdu przykrości żadnych nie miał. Że mógł się swobodnie poruszać. Jeździł parę razy do Lublina, by ratować wywiezionych poprzednio kolbuszowskich obywateli wikarego i kasjera, bo trzeci wywieziony burmistrz umarł. Wywiezionych w więzieniu w Lublinie odwiedzał, ale uwolnienia ich wyjednać nie zdołał, tyle, że ich los zdołał poprawić i ulgi więzienne wyjednać. Ks. Markiewicz chwalił bardzo komendanta etapowego rosyjskiego, Iwanowa, który przez kilka miesięcy rządził. Był to człowiek ludzki i ze szlachetnemi porywami. Jednego chłopa, który przyszedł denuncjować wójta, że przechowuje legjonistę, własnoręcznie nachajem zbił i z denuncjacji użytku nie zrobił. Ludność chronił od szkód i gwałtów kozackich jak mógł.
Dziekan nie dziwi się, że chłopi nie chcą kukurydzy. Bo wszyscy mają co jeść, a niektórzy mają i dużo rubli. Że trudnili się handlem, jeździli po towary do Lublina i dużo zarabiali. Że życie w czasie najazdu było tanie. Komitet obywatelski z Warszawy przysyłał wielkie zapasy mąki. Że tej mąki jeszcze nie zdążyli zjeść a i ziemniaków jest dość!
Awatar użytkownika
mw750
ST-SIERZANT
ST-SIERZANT
Posty: 154
Rejestracja: 15 lut 2013, o 22:10
Województwo: Wybierz

Re: MIEJSCA OWIANE TAJEMNICĄ-GALICJA

Post autor: mw750 »

Tarnów 1 czerwca.
Pożegnawszy się w Niwiskach z mymi ludźmi, i zapowiedziawszy ponowny przyjazd za 2 tygodnie, wyjechałem z Niwisk zwykłym wozem (bo wozownia moja pusta) i parą koni do Tarnowa. Po drodze widzę ślady pożarów w lesie hr. Reya. Większe jednak szkody od wyrębu na naprawę dróg okrąglakami. Zblizając się ku Wisłoce widzę linję rosyjskich rowów strzeleckich, drzewem umocnionych. Zatrzymuję się w Rzemieniu. Wchodzę do pałacu. Zniszczenie tu ogromne. Niema okien i nawet futryn.
Na parterze stały konie. Pustka śmierdząca stajnią. Na piętrze powyrywane parkiety. Ślady palonych ognisk. Okopcone piękne fryzy Dąbrowy. Walące się szczątki mahoniowych mebli, któremi palono. Fortepian porąbany. Struny przecięte szablami i zjeżone do góry. Z budynków gospodarskich gorzelnia spalona. Inne stoją całe. Urządzenie wielkiego młyna wewnątrz zniszczone. Właściciel Szaszkiewicz jest. Mieszka w starej baszcie w parku. Zajmuje się obecnie restauracją młyna by go puścić w ruch. Pola rzemieńskie nie uprawione i nie obsiane. Jadę dalej przez
Rzochów.Miasteczko nie zniszczone tylko sklepy żydowskie porozbijane. Piękna stara bożnica nie zniszczona. Dalej folwark Rżyska. Stodoły spalone. Pola nie obsiane. Wielki łan zeszłorocznych nie wykopanych ziemniaków. Zatrzymuję się przed pałacem w Wojsławiu. Stoi cały. Wewnątrz umyślnych zniszczeń niema. Kilka skradzionych obrazów, Na ścianach same ramy.
Janusz Sękowski jest. Ale go nie zastałem, bo poszedł do lasu. Miasto Mielec opustoszałe. Północna część rynku spalona. Odszukałem adwokata Dra Łojasiewicza. Dowiedziałem się, że oprócz niego jest jeszcze w Mielcu tylko jeden z członków powiatowego Komitetu N. K. N. Na odnowienie organizacji jeszcze za wcześnie.
Przejeżdżam prowizoryczny most na Wisłoce. W Woli Mieleckiej dwór stoi. Budynki także. Pola nie obsiane. Las w Piątkowcu bardzo zniszczony pożarem. Drzewa stoją jak trupy. Zajeżdżam na dwugodzinny popas do mego leśnictwa w Wychylówce. Leśniczynę zastaję. W lesie zastaję zniszczenie wielkie, gdyż Moskale brali stąd drzewo na odbudowę mostu na Wisłoce. W leśnictwie i budynkach gospodarskich szkód niema. Po paru godzinach jadę dalej. Folwarki fundacji Ossolińskich nie zniszczone, ale pola nie obsiane. Miasto Radomyśl opustoszałe. Sklepy żydów gruntownie porozbijane. Trzy domy w rynku i dwa przy bocznej ulicy spalone. Kilka kilometrów za Radomyślem, ślady zaciętych walk. Wieś Żarówka ze szczętem spalona. Rowy strzeleckie i stanowiska baterji. Pola zasiane mogiłami żołnierzy. Koło drogi mogiła w wielkim krzyżem. Chłopi mówią, że tu „Prus" leży. W Lisiej górze wielkie rowy strzeleckie i stanowiska armat. Kilka domów spalonych, a laski wycięte na okrąglakowe drogi. Do Tarnowa przyjeżdżam w nocy. Zajeżdżam do hotelu i mimo późnej godziny idę zaraz do ks. biskupa Wałęgi. Przyjmuje mię z radością. Zaprasza do siebie na nocleg. Opowiada o swoich przejściach. Przykrości od Moskali nie miał. Traktowali go z szacunkiem. Proponowali mu wprawdzie z początku, by nakazał w kościołach modły za cara, gdy jednak odmówił nie nalegano.
Gdy pod Łowczówkiem wzięli Moskale do niewoli 9-ciu legjonistów, przyszedł zaraz do biskupa rosyjski komendant, by się tem pochwalić. Opowiadał, że to dzieci: „malczyki". Jeden płacze i prosi się do mamy. Oświadczył wreszcie ze śmiechem,że on ich wszystkich puści do mamy i przyszłe ich biskupowi, by z nimi robił co chce. Tylko oficera Kaszubskiego jako poddanego rosyjskiego czeka śmierć. Biskup opowiadał, że istotnie następnego dnia o 2-giej po północy zbudzono go i przysłano legjonistów. Biskup rozlokował ich narazie po księżach. Obecnie jednak wrócili już do legjonu na front. Oficera Kaszubskiego po długich naradach powieszono, zawiadamiając o tem ludność w słowach pełnych fałszu.
Biskup był o tyle biedny przez czas inwazji, że musiał pożyczać pieniędzy. Z księży wywieziono z diecezji trzech. Po zatem traktowano księży nienajgorzej.
Awatar użytkownika
Toke
Porucznik
Porucznik
Posty: 507
Rejestracja: 26 lut 2013, o 09:26
Województwo: Wybierz
Lokalizacja: Galicja

Re: MIEJSCA OWIANE TAJEMNICĄ-GALICJA

Post autor: Toke »

Super , i dotarliśmy do mojego Tarnowa :spoko:
"Naród, który nie szanuje swej przeszłości nie zasługuje na szacunek teraźniejszości i nie ma prawa do przyszłości."
Józef Piłsudski
Awatar użytkownika
mw750
ST-SIERZANT
ST-SIERZANT
Posty: 154
Rejestracja: 15 lut 2013, o 22:10
Województwo: Wybierz

Re: MIEJSCA OWIANE TAJEMNICĄ-GALICJA

Post autor: mw750 »

to teraz coś spod Sanu :) Pułk okopał się w wale na lewym brzegu Sanu. W pobliskiej chacie zakupiłem miarkę przenicy, zmełem i upiekłem placek. Koledzy chcieli mnie zjeść razem z plackiem. Mój przykład był zaraźliwy. Wszyscy skupywali przenicę, żarna były dzień i noc w ruchu, żołnierz począł się odżywiać sam. Ten kupi kurę, tamten gęś, inny wieprzka, a nawet i cielę. Ludzie zjadaja trzy razy więcej aniżeli normalnie i chcą dni głodu powetować : jedzą zębami, rękami i ... oczami ; co kto widzi chciałby zjeść... Deszcz leje jak najęty, w okopach wody pełno,brodzi się po kostki i pełni służbę. Nad ranem, gdy bezwład nogi poderwał, kładzie sie człowiek jak nieboskie stworzenie do kałuży i zasypia. Szukaja wywiadowców - szpiegów, którzyby wybadali położenie u przeciwnika. Głosimy się z kolegą I... ale nie bardzo nam ufają : zreszta wypadki najbliższych dni wyjaśniły dostatecznie rozmieszczenie sił przeciwnika. Moskale usadowili się na prawym brzegu Sanu jakie 500 kroków od nas. Niektórzy wyłazili na drzewa i urządzali sobie sport. Co który z nas głowę wychylił z okopu, - bac, albo obok,albo w głowę dostaje. Tak zginął dzielny nasz plutonowy Kral, werkmistrz z Witkowic, chluba wiedzy i praktyki podoficerskiej. Człowiek starszy, Czech, a dziwnie zamiłowany w rzemiośle wojennym. Chciał wybadać gniazdo rozbójników i lornetkował rozłożyste topole na przeciwnym brzegu. Niedługo się nacieszył , bo dostał w czoło, a przez wyrwę w tyle głowy wypłynął mózg. Skorzystał z tej katastrofy kol. I... bo odziedziczył jego płaszcz i cały adjustrunek. Bywaja czasami na wojnie rzeczy komiczne, podobne do moich dwóch "lewych" butów. Byo to gdzieś koło Urzędowa . Przystanęliśmy na chwilę w pewnej wsi. Kol. I... zrzucił rynsztunek i poszedł do przydrożnej chatki, ażeby u chłopa kupić mleka. Tymczasem gdzieś w pobliżu pękł szrapnel i pułk zaraz w nogi. Cały rynsztunek został na drodze; pewnie go jakiś furgon zabrał. I... zupełnie goły wypadł z chaty, bez karabinu, płaszcza i tornistru dopadł kompaniję. Nie powtórze co mu komendant kompaniji na to powiedział... , karabin jakiś zardzewiały otrzymał, ale na tornister i płaszcz musiał czekac kilka dni, aż Moskale śp.Krala ubili. Noc z 14 na 15 IX. była dla nas krytyczna. Coś Moskale szelmy niedobrego planowali. Patrol nas przyniósł wieczorem wiadomość, że na przeciw 56 p. Moskale budują most. Wysłano mnie z dwoma innymi z tą wiadomościa do 56 p. Było ciemno, deszcowo i błota co niemiara. Meldunek oddałem, ale doznałem dziwnego rozczarowania. Młody jakiś porucznik, wiceadjutant pułkownika, mieszkajacy w dobrze umocnionej norze, wrytej do wału i oświetlonej świecą(była to kancelaria pułkowa 56 p.)począł się ze mną kłócić, twierdząc, że Moskale buduja most naprzeciw 100 pułku. Ja mostu nie widziałem, więc nie mogłem sie opierać. Wziąłem więc raport od tego młodzika i zaniosłem komendantowi naszego baonu. Dopiero się wściekał i gnał po raz drugi do 56 p. twierdząc ponownie, że most ten do jego "parafiji" nie należy. O co im właściwie chodziło, że każdy z nich wypierał się tego mostu?. Rzecz prosta, że przedewszystkim ten pułk, naprzeciw którego przeprawę przygotowano, obowiązany był przeprawie przeszkodzić. Do tego trzeba było odwagi i ofiary, bo nieprzyjaciel budując most, dobrze swą robotę zabezpieczył. Wyprawa w porze nocnej musiała pochłonąć ofiary, a do tego nie byli zdolni przeciętni oficerowie astryjaccy. Woleli życ dla Austrii, aniżeli umierać. Przypomina się uwczesna karykatura ze "Simplicissimusa", w której żołnierza austryjackiego malowano z głową lwa, oficera z głową osła, a jenerała ... bez głowy. Kłociły się dwa "sztablery " pułkowe, tymczasem Moskale bez przeszkody most wybudowali i znaczną część wojska podczas nocy przeprawili. Chyba Moskale wiedzieli, co w języku służbowym armi austryjackiej nazywało się "szwindel" . Może dlatego prawie na granicy styczności dwuch pułków budowali most, żeby niczyjej ambicji nie drażnił. Ta lekkomyślość pomściła się srogo na całej dywizji 15 września. cdn... :)
Awatar użytkownika
boss64
Zasłużony
Zasłużony
Posty: 1266
Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
Województwo: Wybierz

Re: MIEJSCA OWIANE TAJEMNICĄ-GALICJA

Post autor: boss64 »

:brawo:
Awatar użytkownika
mw750
ST-SIERZANT
ST-SIERZANT
Posty: 154
Rejestracja: 15 lut 2013, o 22:10
Województwo: Wybierz

Re: MIEJSCA OWIANE TAJEMNICĄ-GALICJA

Post autor: mw750 »

cd ... ;) Dzień 15 września był wyjątkowo pogodny i nowa otucha wstąpiła w żołnierzy. Od samego rana na lewo od nas, a więc w rejonie 56 p. wrzała gorąca walka piechoty, posiłkowana z obu stron artylerią. Koło południa przycichła, lecz zaraz po południu zawrzała na nowo. Ogień artylerii rosyjskiej koło godz.3 miał szalone napięcie, grzechot karabinów i karabinów maszynowych wzmagał się coraz to bardziej; - 56 p. wyrzucony z okopów razem z 20 p. walczyły już na otwartym polu, cofając sie przed nacierającym przeciwnikiem. Pułk 100 wyruszył na pomoc. Zapóźno! Chwieją się 56 i 20 p., uciekaja i nas z sobą porywają. Godzina 5 - wszystko ucieka, cała dywizja w panicznym strachu zmyka na zachód, artyleria rosyjska wali w czambuł z podwójna zaciekłością, niebo rwie się od szrapneli, - a karabiny maszynowe sieką z prawego skrzydła. Ryk ludzi, trzask pocisków... dantejskie piekło! Każdy myśli o sobie o i w trwodze śmiertelnej biegnie co siła, lecz szrapnele dobrze kierowane, tam uderzają, gdzie większe skłębienia. Żołnierze rzucaja tornistry, karabiny i szable. Furgony tłoczą się, mieszają się z artylerią i furmanką cywilną; wszystko ucieka do lasu, który od Majdanu Zbydniewskiego ciągnie się jakie 15 km na południe i zachód. I w lesie ścigaja nas pociski, jeszcze jakie 5 km, łamia konary, zawalaja drogą. Człowiek się wielu rzeczy uczy na wojnie. Nawet ucieczka szczęśliwa należy do sztuki wojennej. Chwalono przecież generała Dankla, że po mistrzowsku ''wyrwał '' z pod Lublina: i ja mogę sie pochwalić, że szczęśliwie uciekłem z nad Sanu. Dopiero w lesie powoli ochłonąłem i zwolniłem biegu. Tornister i karabin zachowałem, chociaż mi sie dały porządnie we znaki. Dobiegali mnie znajomi i koledzy i powoli stałem się ośrodkiem nowej jednostki bojowej. Zebrało się nas siedmiu: I.., B.., G.., K.., M i Zbofil,Czech, flakier z Olomouci, który nas dogonił konno. Była to figura mało rycerska, ale natomiast zapobiegliwa i do miski nadzwyczaj popędliwa. Nazwaliśmy go: "skra, Jeżisz, Marja", bo od tego zaczynał i kończył każde zdanie. Konia zdobył prawdopodobnie jak Zagłoba sztandar.cdn ... :)
Awatar użytkownika
yukon
Administrator
Administrator
Posty: 10902
Rejestracja: 9 wrz 2012, o 22:46
Województwo: Wybierz
Lokalizacja: Wolna Republika Bieszczad.
Kontakt:

Re: MIEJSCA OWIANE TAJEMNICĄ-GALICJA

Post autor: yukon »

:brawo: Fajnie sie to czyta a juz takie fragmenty sa piekne :)

" Żołnierze rzucaja tornistry, karabiny i szable. Furgony tłoczą się, mieszają się z artylerią i furmanką cywilną; wszystko ucieka do lasu,"

Teraz tylko odnalesc to miejsce :hmm:
„Bieszczadzkie Pompeje" pokryte „lawą" bujnej karpackiej roślinności.
Awatar użytkownika
mw750
ST-SIERZANT
ST-SIERZANT
Posty: 154
Rejestracja: 15 lut 2013, o 22:10
Województwo: Wybierz

Re: MIEJSCA OWIANE TAJEMNICĄ-GALICJA

Post autor: mw750 »

no całkiem zacnie było by odnaleźć takowe miejsce :-D
Awatar użytkownika
mw750
ST-SIERZANT
ST-SIERZANT
Posty: 154
Rejestracja: 15 lut 2013, o 22:10
Województwo: Wybierz

Re: MIEJSCA OWIANE TAJEMNICĄ-GALICJA

Post autor: mw750 »

a to jeszcze kawałek ;) Po piaszczystej drodze leśnej od Rozwadowa na Majdan Kolbuszowski posuwał sie cały szereg uciekinierów żydowskich, którzy na wozach ciągniętych przez liche szkapy wieźli całe rodziny i naprędce zabrany majątek. Konie rychło ustawały, to też żydki prosili uciekających żołnierzy o pomoc. Pomoc ta była różna, bo żołnierze, pchając wóz, wyciągali butelki z wódką, różne słoje z konfiturami i sery z wozu. Gdy właściciele się poznali na takiej grzeczności, rychło zaczęli nas prosić, byśmy więcej nie pomagali. Do jednego takiego wozu żydowskiego przyczepił się nasz Zbofil. Żydek ów dziwnym trafem chwycił konia oficerskiego z siodłem i przywiązał go do wozu z tyłu, tłumacząc naiwnie, że konia kupił od jakiegoś żołnierza za 5 K. Zbofil czując swą wyższość strategiczną nad żydem, krótko się z nim załatwił. " Sakra , Jeżisz, Marja, wy sprosty żidaku, ne viditie, że to je erarni kuń, że was mohu za to powiesit!" - To mówiąc, konia okiełzał, zapalił sobie fajkę i jechał z miną triumfującą pośród gawiedzi pieszej. Myśmy się tymczasem żywili drobnym łupem pochodzącym z furmanek żydowskich. Koń jednakowoż nie wyszedł na zdrowie Zbofilowi. Jakiś zabłąkany oddział honwedów, przedzierający się na przełaj przez gąszcze, uważał Zbofila za Kozaka i wypalił salwę do niego. Koń najprawdopodobniej ranny, uciekł, a Zbofil ledwo ze strach żywy wygramolił się z pyłu i dobił do naszej gromady ze słowy: "Sakra, Jeżisz Marja, ale ci mizeracy dali mi prachu!" . Pułk nasz był zupełnie rozpylony i gdyśmy po trzech dniach odszukali kompaniję naszą w Cyganach, liczyła razem z nami 27 ludzi; przez cały następny tydzień zbierali się zabłąkani wojownicy aż do liczby 150. Przygody naszej siódemki przez owe trzy dni były doprawdy romantyczne. Gdyśmy nareszcie z lasu wyszli, był wieczór. Około drogi stała stodoła obszerna, zajęta przez Madziarów. Koledzy zmęczeni i zestrachani chcięli odpocząć, ale radziłem dalej od drogi. Zboczyliśmy do wioski i koło godz.11 położyliśmy się w stodole na gumnie. Koło 1 zbudziła nas strzelanina. Kozacy podpalili stodołę koło drogi i prażyli uciekających Madziarów. Zerwaliśmy się na nogi i dalej przez Kąty i Grządkę zmierzaliśmy do Majdanu Kolbuszowskiego. Po drodze nabraliśmy prowiantu i zjedliśmy dostatni obiad u chłopa, któryśmy oczywista zapłacili. Wioski wymienione leżały kilka km od drogi i nie ucierpiały zbytnio od wojska. W Majdanie Kolbuszowskim spotkaliśmy czwarty pułk "Deutschmeistrów" . Naprawiali drogi i gotowali znakomitą kawę, którą nas uraczyli. Obrali lepszą cząstkę wojny. :) cdn...
Awatar użytkownika
boss64
Zasłużony
Zasłużony
Posty: 1266
Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
Województwo: Wybierz

Re: MIEJSCA OWIANE TAJEMNICĄ-GALICJA

Post autor: boss64 »

i co było dalej? :hmm:
Awatar użytkownika
mw750
ST-SIERZANT
ST-SIERZANT
Posty: 154
Rejestracja: 15 lut 2013, o 22:10
Województwo: Wybierz

Re: MIEJSCA OWIANE TAJEMNICĄ-GALICJA

Post autor: mw750 »

a dalej tak to szło ;) W nocy spałem u jakiegoś niemieckiego kolonisty przy rynku z jakimś cywilem, złodziejem i szpiegiem pewnie. Wykradł mi cały prowiant i koszulę ciepłą. Zetknąłem się z korpusem preszburskim i słowackimi pułkami 71 i 72. Wskazali nam, gdzie szukać naszego pułku. Cygany leżą gdzieś za lasem w bagnistej okolicy. Pułk mocno przerzedzony pełnił już od rana służbę. Komp. 11, z wiecznie pijanym kapitanem, dziarsko odbijała ataki wroga. Pocieszano nas, że wszystkich Moskali pomiędzy Sanem i Wisłą wyniszczono; myśmy się tymczasem cofali w kierunku Padwi Narodowej, dalej przez Tuszów i Chorzelów, gdzie się nam uśmiechały owoce w pięknym sadzie dworskim. Były to owoce surowo zakazane przeznaczone dla Moskali, którzy mieli z nich "wyzdychać". Należałem do straży tylnej. Poniżej Mielca przekroczyliśmy Wisłokę. Kryliśmy most, dopóki resztki naszej dywizji nie przeszły. Z 18 p. węg. posp. rusz., który pod Lublinem krył nasze lewe skrzydło, wracało zaledwie kilkunastu maruderów, zajadających zdobyczne korpiele (kwaki). Pułk nasz był wcale nieliczny, bo spory procent od Sanu uciekał aż do Krakowa. Deszcz lunął jak z cebra. Drogi rozmokły i rozlały się w jedno morze błota. Ziemia przyciągała i wchłaniała żołnierza; furgony tonęły w bezdrożnym Powiślu, a Moskale między Sanem a Wisłą "wyniszczeni" bombardowali żywo nasze tyły. :)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Media i literatura”