OPOWIEŚCI STAREGO AK-OWCA

Nasza pasja w prasie, literaturze, filmach...
Awatar użytkownika
Jaskółka
Moderator
Moderator
Posty: 2580
Rejestracja: 9 gru 2012, o 16:23
Województwo: Pomorskie

Re: OPOWIEŚCI STAREGO AK-OWCA

Post autor: Jaskółka »

Przeczytałam jednym tchem. Czy będzie c.d.? Kolejne wspomnienia?
nil admirari
Awatar użytkownika
Pigor
Generał Brygady
Generał Brygady
Posty: 1383
Rejestracja: 19 lis 2012, o 23:35
Województwo: Wybierz
Lokalizacja: kraina 1000 jezior

Re: OPOWIEŚCI STAREGO AK-OWCA

Post autor: Pigor »

Jaskółka pisze:Przeczytałam jednym tchem. Czy będzie c.d.? Kolejne wspomnienia?
jak Boss nie będzie chciał pisać to go zmusimy :-D . Mógł nie zaczynać ;) .
Poszukiwania to nie hobby-to choroba.
Pozdrawiam
Pigor
Awatar użytkownika
boss64
Zasłużony
Zasłużony
Posty: 1266
Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
Województwo: Wybierz

Re: OPOWIEŚCI STAREGO AK-OWCA

Post autor: boss64 »

spoko jedziemy dzisiaj dalej -szczerze to jest dopiero rozgrzewka.
Awatar użytkownika
boss64
Zasłużony
Zasłużony
Posty: 1266
Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
Województwo: Wybierz

Re: OPOWIEŚCI STAREGO AK-OWCA

Post autor: boss64 »

...o moim śledztwie w związku z Mateuszem M.W śledztwie kilka razy ponawiano pytanie,czy Mateusz M. wiedział ,że w jego piwnicy jest broń,twierdzili,że bez jego wiedzy nie mogłem tam broni schować.Zaprzeczyłem temu kategorycznie .Trochę mnie to kosztowało bólu ,alem go nie wydał.Ludwik widocznie też nie ,bo go nie aresztowali.
Ta piwnica była nieduża,okna do niej nie było,wejście było w drugiej izbie w kącie.Ten dom był za okupacji całkowicie rozebrany.Dłuższe drewno Niemcy zabrali na bunkry, a krótsze kawałki drewna spadły na ziemie,bo tam jeszcze podłogi nie było i na tym wejściu do piwnicy,była kupa gruzu.
Udowadniałem im ,że nikt tam w tym czasie nie był,bo gruz nie wysprzątany.My,jak wnosiliśmy broń,to gruz odwaliliśmy,a potem z powrotem wejście zasypaliśmy.Ale prokurator jeszcze nie dał za wygraną.Już my byli wywiezieni do Rzeszowa.Jednego razu otwierają się drzwi do celi ,wyczytują nasze nazwiska i mówią "wychodzić!". Okazuje się ,że na korytarzu jesteśmy wszyscy z tej sprawy.Dreszcze nas przeszły od stóp do głów ,bo człowiek już był uczulony na te śledztwa-myślimy ,co to będzie.
Prowadzili nas kawałek korytarzem ,kazali się zatrzymać ,stanąć gębami do ściany i nie rozmawiać.Pojedynczo wzywali nas do pokoju ,gdzie siedział prokurator i prowadził śledztwo w sprawie Mateusza M.Prokurator twierdził że on musiał wiedzieć ,że w jego piwnicy jest bron ,zadawał różne pytania ,ale nikt go nie wydał.Tak Mateusz M. uniknął wyroku i więzienia.
U nich największy wróg był ten,kto należał do AK .Mnie pytali ,dlaczego nie należałem do BCh,ja im na to ,że w 1942 roku BCh nie było.
Po przyjeździe do Rzeszowa rozdzielili nas po celach.Mnie i Walka M.dali do jednej celi ,Staszka F.i Ludwika M. dom innej a Kazka S.i Ignaca M.do jeszcze innej.W Rzeszowie w więzieniu....
Awatar użytkownika
boss64
Zasłużony
Zasłużony
Posty: 1266
Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
Województwo: Wybierz

Re: OPOWIEŚCI STAREGO AK-OWCA

Post autor: boss64 »

..nic się nadzwyczajnego nie działo,siedzieliśmy spokojnie,tylko w celach było przepełnienie.W takiej celi 6X5 metrów to jednym razem było nas 72 więźniów .Spać kładliśmy się jeden koło drugiego ,jak śledzie .Jak chcieliśmy chodzić,to musieliśmy wszyscy razem,bo inaczej się nie dało.
Przed rozprawą odczytali każdemu akt oskarżenia.
Żona moja i żona Staszka F. wynajęły adwokata ze Strzyżowa .Był u mnie i u Staszka przed rozprawą na widzeniu .Wcześniej zapoznał się z aktami oskarżenia ,pocieszał nas trochę,że będzie nas bronił,jak tylko będzie mógł,ale powiedział,że wolności nam nie obiecuje.
Więźniowie siedzący razem ze mną w celi,jakem im opowiedział ,jaki zarzuty i oskarżenia tyczące mojej działalności są ujęte w akcie oskarżenia ,powiedzieli ,żebym był przygotowany na wyrok 10 do 12 lat.
A siedzieli tam i prawnicy.
Rozprawa sądowa odbyła się 5 grudnia 1949 roku.Po przeczytaniu aktu oskarżenia ,Ludwik M.,na pytanie sędziego ,czy przyznaje się do zarzutów i przestępstw ujętych w akcie oskarżenia ,powiedział:"Wysoki Sądzie ,odwołuję te zarzuty ,których nie popełniłem " i wylicza je ."W czasie śledztwa bili mnie ,nie mogłem wytrzymać bólu,tom się przyznał".
Sędzia mu zadaje pytanie "Prokurator był na zakończenie śledztwa,mogliście przy prokuratorze odwołać zeznania wymuszone na was,przecież prokurator was nie bił".
"Prokurator mnie nie bił ,obchodził się bardzo grzecznie ,ale prokurator był w J. na UB przez dwa dni i odjechał a oni po odjeździe prokuratora by mnie zabili,jakbym zmienił zeznania".
Sędzia uznał wypowiedź Ludwika,kazał protokolantowi zapisać ,że oskarżony wycofuje zeznania,które złożył pod wpływem złego obchodzenia się z nim i wymienił je.
My pozostali nie wnosiliśmy żadnych poprawek.
Sąd wyszedł na naradę.Był to sąd wojskowy,sędzia i ławnicy byli w mundurach wojskowych.Po naradzie sąd......
Awatar użytkownika
boss64
Zasłużony
Zasłużony
Posty: 1266
Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
Województwo: Wybierz

Re: OPOWIEŚCI STAREGO AK-OWCA

Post autor: boss64 »

...ogłosił wyrok.
Ludwik M.dostał 7 lat,Antoni S.(ja) ,Walenty M,Stanisław F.,Kazimierz S.i Konstancja T. po 5 lat,Ignacy M.3 lata.Co do Kazimierza S.i Konstancji T. zastosowano amnestię ,która obejmowała przestępstwa do 5 lat,bo oni nie działali przestępczo po ogłoszeniu amnestii.Po załatwieniu formalności sądowych zostali zwolnieni.
Na sprawie sądowej były nasze żony ,po rozprawie mieliśmy dość długie widzenie .Dowiedziałem się ,że mi mamusia umarła-jeszcze jedno zmartwienie.
Jak opowiedziałem po powrocie do więzienia ,jakieśmy dostali wyroki,to więźniowie po prostu nie chcieli uwierzyć ,że dostaliśmy tak małe wyroki.
Żona co dwa tygodnie przysyłała mi paczkę ,bo taka była norma,to uzupełniałem więzienne jedzenie,głodny nie byłem i papierosy też mi przysyłała.
Czekaliśmy na wywóz do innego więzienia.W styczniu 1950 roku nie pamiętam którego dnia ,przebrali nas w nasze własne ubrania,kazali zabrać wszystkie swoje rzeczy ,oddali nam z depozytu wszystkie nasze rzeczy,jakie tam były i zagnali do osobnych celi w suterenie.Mnie ,Staszka F.,i Walka M. wywieźli do Raciborza,Ludwika innym transportem do Wronek ,a Ignaca M. gdzieś na zachód,nie wiem gdzie.
W Rzeszowie w więzieniu miałem ze sobą......
Awatar użytkownika
boss64
Zasłużony
Zasłużony
Posty: 1266
Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
Województwo: Wybierz

Re: OPOWIEŚCI STAREGO AK-OWCA

Post autor: boss64 »

....małą książeczkę do nabożeństwa i różaniec,tam nie zabraniali mieć przy sobie przybory religijne.
W Raciborzu ,jak nas przebierali z własnych ubrań w więzienne,zapowiedzieli,żeby zdawać do depozytu wszystkie przybory religijne,fotografie,pieniądze,noże,przedmioty wartościowe.Kto nie zda ,a znajdą coś przy nim,to te rzeczy,podlegają konfiskacie.Ja książeczki do nabożeństwa ani różańca nie zdałem.Myślę sobie ,wszystko jedno,czy zdam ,czy mi zabiorą,a może uda się przenieść do celi?
Po przebraniu poprowadzili nas korytarzem na wprost drzwi do łaźni.
Strażnik mówi "drugi szereg w tył zwrot" i kazał się nam rozebrać do naga i wejść do łaźni.
Miałem na szyi łańcuszek z medalikiem Matki Boskiej.Z tym medalikiem poszedłem do łaźni ,a książeczkę i różaniec wsadziłem między chusteczki i włożyłem do nogawicy spodni ,bo ubrania składaliśmy w kostkę .
Wykąpaliśmy się i wyszliśmy na korytarz .Patrzymy ,a wszystkie nasze kostki są rozwalone i przeszukane ,a wszystkie rzeczy ,które miały być oddane do depozytu,wyrzucone pod ścianę korytarza.
Myślę sobie ,to już po książeczce i różańcu.Patrzę do ubrania i ,o dziwo ,książeczka i różaniec są w chusteczkach ,jak je wsadziłem .Ucieszyłem się bardzo.
Do dziś jest moją zagadką ,czy ten, co robił rewizję kostki,tego nie znalazł,czy nie chciał wyrzucić .
Na medalik ,co miałem na szyi ,też nikt nie zwrócił uwagi.I tak ze wszystkim wszedłem do celi.
Było w tej celi siedmiu więźniów ,ja byłem ósmy.
W najbliższą niedzielę ,co nadeszła ,do południa był spokój ,wyjąłem książeczkę i modlę się.Po modlitwie więźniowie zadają mi pytania ,jakim sposobem przeniosłem te rzeczy do celi,więc im odpowiedziałem.Okazało się że wszyscy byli wierzący ,bo brali ta książeczkę i różaniec jeden po drugim i modlili się.
Kazali mi schować książeczkę i różaniec do siennika do słomy ,bo jak będzie kipisz ,czyli rewizja to mi zabiorą.I tak chowałem dosyć długo ,było kilka kipiszów,ale nie znaleźli.
Od czasu do czasu dostawaliśmy do celi gazetę"Trybunę Robotniczą". W jednej z tych gazet był artykuł o porozumieniu między Państwem a Kościołem z 14 kwietnia 1950 roku.W tym artykule wyczytałem.....
Awatar użytkownika
boss64
Zasłużony
Zasłużony
Posty: 1266
Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
Województwo: Wybierz

Re: OPOWIEŚCI STAREGO AK-OWCA

Post autor: boss64 »

między innymi,że ma być wolność wyznawania swoich poglądów religijnych,że nie wolno namawiać ,odmawiać ani przeszkadzać w ich wyznawaniu.Kto by tego nie przestrzegał ,grozi mu kara do 5 lat więzienia .I że mają powstać w więzieniach kaplice i księża z wolności mają przychodzić nabożeństwa odprawiać.Ten artykuł z gazety schowałem.
Po jakimś czasie zdarzyło się ,że zapomniałem schować do siennika książeczki i różańca.Na do dnia ,jeszcześmy spali ,otwierają się drzwi do celi,słyszymy głosy"Wstawać i wychodzić na korytarz!".Kipisz!
Za chwilę słyszę głos strażnika "który to taki pobożny,do mnie !"
Odpowiadam "Ja jestem" i wchodzę do celi.Mówi "Masz to zaraz oddać do depozytu,bo ci zabiorę i wyrzucę! My Pana Boga nie zamykamy ,jakeś chodził kraść ,toś się wtedy nie modlił!"
Odpowiadam ,że nigdy nie kradłem i nie za kradzież siedzę."Z co siedzisz?"Odpowiadam ,że za organizację AK i za broń.Mówi mi "To jeszcze gorzej,boś mordował ludzi". Więcej się nie odzywałem.
Kazał mi zapakować książeczkę i różanie c w gazetę ,że odda do depozytu.A ja mu na to "Panie oddziałowy ,mam tu wycinek z Gazety Robotniczej,w którym piszą ,że jest zawarte porozumienie między Państwem i Kościołem,jest wolność wyznawania swoich poglądów religijnych .Kto by namawiał ,odmawiał czy przeszkadzał w ich wyznawaniu,grozi mu kara do 5 lat.
Nie oddam do depozytu książeczki i różańca i pan mi tego nie weźmiesz.Na tym się rozmowa skończyła ,wyszedł z celi niczego nie zabrał.
Już więcej książeczki i różańca do siennika nie chowałem,leżały w szafce owinięte w chusteczkę i nikt się więcej nie przyczepiał.Miałem także w książeczce obrazek św.Antoniego z Padwy,mojego patrona.
Z książeczką ,różańcem i obrazkiem obszedłem UB w J..i wszystkie więzienia,Rzeszów,Racibórz,Strzelce Opolskie-kamieniołom,Siemianowice-kopalnia węgla.Książeczka i różaniec już się zniszczyły,ale obrazek św.Antoniego mam do dzisiejszego dnia.
Rzeczywiście ,w Raciborzu zrobili kaplicę w świetlicy.Jak zrobili tą kaplicę i więźniowie wynosili niezbędne rzeczy,to oficer polityczny powiedział,że wolałby założyć burdel aniżeli kaplicę.Pamiętam,że......
Awatar użytkownika
boss64
Zasłużony
Zasłużony
Posty: 1266
Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
Województwo: Wybierz

Re: OPOWIEŚCI STAREGO AK-OWCA

Post autor: boss64 »

....pierwsze nabozeństwo było odprawione 2 lutego ,na Matkę Boską Gromniczną 1951 roku.Brali na to nabożeństwo po jednym lub dwóch z celi,przeważnie starszych ludzi.Od nas z celi był jeden.Jak wrócił ,to nam opowiadał,jakie to było piękne nabożeństwo.Ołtarz był zrobiony po starodawnemu,msza była po łacinie ,były ławki,można było sobie siąść,śpiewaliśmy pieśni do Matki Boskiej.Ksiądz powiedział krótki kazanie ,na końcu kazania mówił,że kto chce przystąpić do spowiedzi,to może ,ale komunii świętej nie da,bo wtenczas obowiązywał przed komunią post od północy bez jedzenia,a myśmy byli po śniadaniu.Ale nikt do spowiedzi nie szedł,bo nie byliśmy pewni,czy to rzeczywisty ksiądz,czy ubowiec,przebrany za księdza.
Warunki więzienne były fatalne.Cele miały 4 metry długości i 2 metry szerokości.To było więzienie poniemieckie ,cele były przeznaczone dla jednej osoby,tak zwane pojedynki.
Nas w takich pojedynkach było 8,9 lub 10 więźniów.Było jedno łóżko,3 sienniki,szafeczka,miednica do mycia i kibel.
Jak szliśmy spać to rozkładaliśmy te trzy sienniki na podłodze i kładliśmy się z dwóch stron na szerokość.Jak nas było ośmiu ,to z jednej strony czterech i z drugiej czterech tak,że głowy i tułów do bioder były na sienniku,a nogi na podłodze,najwyżej okręciło się te nogi trochę koce.
W zimie było zimno,aż człowiek drętwiał z zimna.Pluskiew było dużo w nocy gryzły i nie dawały spać.
Jedzenie było bardzo marne.Zupy z buraków pastewnych mieszanych z ćwikłowymi,z brukwi i marchwi suszonej,kapuśniaki,czasem były ziemniaki w mundurkach,czasem dorsze ,ale te zupy były bardzo słabo maszczone.Ja dostawałem z domu od żony paczki ,to się dawało jeszcze wytrzymać.Ale byli i tacy,co paczek nie dostawali,albo dostawali bardzo rzadko,to trzeba się było z nimi podzielić.
Kto dłużej siedział,to można to było poznać po jego cerze.Więźniowie mniej odporni zapadali na różne choroby.Jedno skrzydło tego więzienia,tak zwany siódmy oddział,to był szpital,czyli wykończalnia,stamtąd już żywy nikt nie wychodził.
Wiem z opowiadania więźniów ,tak zwanych kalifaktorów,co porządki robili w tym szpitalu,że bardzo dużo ludzi tam umierało.A jeszcze jedno.....
Awatar użytkownika
boss64
Zasłużony
Zasłużony
Posty: 1266
Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
Województwo: Wybierz

Re: OPOWIEŚCI STAREGO AK-OWCA

Post autor: boss64 »

...mam potwierdzenie na tą okoliczność .Żona moja przyjechała tam ,do mnie na widzenie.Przyjechała zawczasu rano i czekała na ławce pod drzewami koło więzienia.Przyszedł do niej starszy pan,siadł koło niej ,zapytał,kogo ma tu w więzieniu.Odpowiedziała ,że męża ,a on jej opowiedział ,co się w tym więzieniu dzieje.Mówił,że mają dokładne dane ,ile więźniów umarło i umiera dziennie,jakie warunki bytowe mają ,jak się z nimi obchodzą.
Mówił że wszystko dokładnie spisują i że kiedyś będzie wydana książka .Jeszcze powiedział ,jak chowają umarłych.Wywożą umarłego na cmentarz ,nad dołem wysuwają dno ,trup wpada do dołu ,a trumna wraca z powrotem po następnego.
W więzieniu w Raciborzu był duży zakład krawiecki.Szyli tam mundury wojskowe ,milicyjne i więzienne.Produkcja szła taśmowo .Jedne spodnie czy bluzę szyło dwanaście maszyn ustawionych ,jedna koło drugiej,każdy krawiec szył swoją operację.Ostatni,dwunasty więzień kończąc swoją operację ,odkładał gotowe spodnie czy bluzę.Praca szła na dwie zmiany ,od 6 rano do 14, i od 14 do 22.
Ja w pierwszej chwili byłem przydzielony do pracy na tak zwaną wykończalnię ,tam się przyszywało guziki i obrywało nitki.Ale brakowało im ludzi do szycia na maszynach.Przyszedł kierownik tej całej produkcji do nas na wykończalnię i wybrał kilkunastu więźniów do szycia na maszynach,między innymi i mnie.Zaczęli nas uczyć szyć na maszynach .
Pomyślałem sobie "Ze mnie krawca nie zrobicie ". Udawałem ,że nie widzę dobrze i nie potrafię nawlec igły.Zamiast do uszka tom nitkę popychał koło igły.
Kilku takich markierantów skierowali ,na badanie oczu do okulisty.
Okulista pozaglądał mi do oczu i kazał czytać litery.Te duże tom przeczytał,a tych mniejszych nie przeczytałem .Widocznie nie uznał mnie za zdolnego do szycia na maszynie ,bo już mnie więcej na naukę nie brali.
Staszek F.był za kalifaktora ,czyli sprzątacza na hali produkcyjnej,a potrzeba było drugiego.Powiedział brygadziście ,więźniowi i krawcowi ,o mnie i poprosił ,żeby mnie przyjął na sprzątacza.Przyszedł ten brygadzista po mnie ze Staszkiem na wykończalnię i zabrał mnie na tego sprzątacza.Od tego czasu byliśmy razem ze Staszkiem .Praca nasza była taka:Jak pracowaliśmy na pierwszej zmianie ,to przenosiliśmy w kotłach obiad z kuchni i rozdawaliśmy wszystkim pracującym.A jak pracowaliśmy na drugiej zmianie to rozdawaliśmy kolację,odnosiliśmy kotły,myliśmy wszystkie miseczki,zamiatali i sprzątali.Jak na warunki więzienne było nam dosyć dobrze.
Za pracę.....
Awatar użytkownika
boss64
Zasłużony
Zasłużony
Posty: 1266
Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
Województwo: Wybierz

Re: OPOWIEŚCI STAREGO AK-OWCA

Post autor: boss64 »

...wszystkim więźniom zatrudnionym w krawiectwie płacono 20 % wolnościowego zarobku.Za te pieniądze można było sobie coś kupić na wypiskę ,bo pieniędzy do ręki nie dawali,na przykład papierosy,chleb,czasem coś do chleba.Ale do chleba to przeważnie ,jak towar się zaczynał psuć,a było go już czuć i na wolności ludzie nie chcieli takiego kupować ,to sprzedawali więźniom.
My niekiedy ,ze Staszkiem na tym skorzystali .Niektórzy więźniowie kupili taki towar ,przynieśli na salę ,spróbowali ,a że było go czuć to nie jedli i zostawiali do wyrzucenia .My ze Staszkiem zbieraliśmy tłuszcz,załączaliśmy żelazko elektryczne,stawialiśmy do góry dnem ,przetapialiśmy tłuszcz z cebulą i jedliśmy.Takie chłopy żerne i zawsze głodne ,jak my wtenczas byli,to byśmy zjedli konia z kopytami.
I jeszcze jedno wydarzenie było -założyli szkołę.Ogłosili ,że kto by się chciał uczyć ,to się może zapisać do szkoły.Ja,Staszek i Walek M. zapisaliśmy się ,zapisało się dość dużo więźniów .Zagnali nas do dosyć dużej sali ,przyszli profesorowie (naturalnie więźniowie ),objaśnili nam ,że kto nie ma siedmioklasówki ,,to tu może ją zrobić.Rozdali nam zeszyty i ołówki.Kazali nam pisać dyktando.Po napisaniu tego zadania domowego kazali zeszyty podpisać i te zeszyty zebrali.Widocznie po napisaniu tego dyktanda oceniali ,do której klasy się kto nadaje.Staszka i mnie przydzielili do klasy szóstej.
Bardzo się nam ta nauka podobała.Profesorowie to byli ludzie z wyższym wykształceniem.Profesor B. miał doktorat.Uczyli nas także języka rosyjskiego.Wiele rzeczy nie dało się mówić ,bo strażnik więzienny cały czas podczas nauki siedział i słuchał.
Szóstą klasę skończyliśmy z wynikiem dobrym.Do siódmej klasy też chodziliśmy ,mieliśmy ją skończyć w czerwcu i otrzymać zaświadczenia o ukończeniu siódmej klasy.Niestety ,wywieźli nas do Strzelec Opolskich,do kamieniołomu,Walka ,Staszka i mnie, w maju 1951 roku.
Strzelce Opolskie ,to nie było więzienie tylko obóz ,ogrodzony siatką,na górze drut kolczasty.Ogrodzony był podwójnie -jedno ogrodzenie ,trzymetrowy pas ziemi i drugie ogrodzenie.Na pasie ziemi nie rosło nic,był wysypany piaskiem i wapnem,jakby więzień uciekał ,to by zaraz był ślad.Było kilka wieżyczek,tak zwanych kogutków ,tam strażnicy więzienni trzymali służbę z bronią maszynową,mieli także miotacze gazu i silne reflektory obrotowe.
Wewnątrz obozu......
Awatar użytkownika
boss64
Zasłużony
Zasłużony
Posty: 1266
Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
Województwo: Wybierz

Re: OPOWIEŚCI STAREGO AK-OWCA

Post autor: boss64 »

...czy piszemy dalej ,czy nie ? czy losy działacza AK wzbudzają powszechne zainteresowanie?Co się z nim i jego kolegami od wspólnych akcji stanie,czy dożyje wolności ? ,czy los przygotował dla niego coś innego ,inny scenariusz?Nasuwa się wiele pytań? :hmm: :detektyw:
Awatar użytkownika
yukon
Administrator
Administrator
Posty: 10902
Rejestracja: 9 wrz 2012, o 22:46
Województwo: Wybierz
Lokalizacja: Wolna Republika Bieszczad.
Kontakt:

Re: OPOWIEŚCI STAREGO AK-OWCA

Post autor: yukon »

No piszemy piszemy a my czekamy :spoko:
„Bieszczadzkie Pompeje" pokryte „lawą" bujnej karpackiej roślinności.
Gudziuk
SPEC
SPEC
Posty: 1194
Rejestracja: 20 paź 2012, o 20:43
Województwo: Wybierz
Lokalizacja: Dolnyśląsk

Re: OPOWIEŚCI STAREGO AK-OWCA

Post autor: Gudziuk »

Boss64 nie spamuj tylko pisz
Lepiej być głupcem wśród mędrców niż mędrcem wśród głupców
Awatar użytkownika
Jaskółka
Moderator
Moderator
Posty: 2580
Rejestracja: 9 gru 2012, o 16:23
Województwo: Pomorskie

Re: OPOWIEŚCI STAREGO AK-OWCA

Post autor: Jaskółka »

Popieram Gudziuka :-D
nil admirari
ODPOWIEDZ

Wróć do „Media i literatura”