W teczce, o której mowa, znajduje się również wypieczony rękoma zesłańców świąteczny opłatek; zachowany do dzisiaj, budzi największe wzruszenie. Deportowana ludność polska na Syberii dzieliła się swoim głodowym chlebem z pracownikami Ambasady RP w Kujbyszewie. Na zewnętrznej stronie opłatka widnieje wizerunek świętej hostii z literami IHS zwieńczonymi krzyżem; obok gałązka choinki ze świeczkami, a nad całością biegnie napis: „BOŻE DOPOMÓŻ NAM POWRÓCIĆ DO WOLNEJ OJCZYZNY. ZIEMIA ARCHANGIELSKA 1941".
Latem 1994 zbiory Instytutu Józefa Piłsudskiego w Nowym Jorku wzbogaciły się o mały, ale jakże wzruszający dar. Ofiarodawcą jest zamieszkały na Florydzie Zygmunt Sroczyński, były pracownik Ambasady RP w Kujbyszewie (ZSRR) w latach 1941-1943. Z tego też okresu pochodzi małych rozmiarów, ręcznie wykonana papierowa teczka, która jest dziełem polskich zesłańców, przymusowo przesiedlonych na Daleką Północ, w okolice Archangielska.
Na zewnętrznej okładce, wykonanej z grubego czarnego papieru, jeden z zesłańców namalował obrazek ukazujący zasypaną śniegiem polską wieś i ludzi idących na Pasterkę do pobliskiego, rzęsiście oświetlonego kościółka. Pod obrazkiem widnieje duży napis: „Z Życzeniami Świątecznymi". Na rogach tej teczki przyklejono trójkątne skrawki papieru, przedstawiające ręcznie narysowanego białego orła na czerwonym tle. Do okładek przyszyto bordowego koloru aksamitne sznurki, pochodzące prawdopodobnie z Polski i przywiezione przez deportowanych. Po ich rozwiązaniu i otwarciu teczki ukazuje się plik pożółkłych już ze starości papierów. Na ich wierzchu leży luźna kartka, wykonana z tego samego czarnego papieru; z tą tylko różnicą, że naklejono na nią malutki obrazek przywieziony z Polski, przedstawiający grupę aniołków klęczących przed nowo narodzonym Jezusem. Wokół obrazka czyjaś ręka przykleiła zasuszone syberyjskie kwiaty, które przetrwały do dziś! Na dolnej części kartki widnieje wymalowany biało-czerwony napis: „Wesołych Świąt".
Z kolejnych kartek dowiadujemy się, że cała zawartość tej teczki przeznaczona była dla Ambasady RP w Kujbyszewie. Mówi o tym następujący list:
„Do Ambasady Rzeczypospolitej Polskiej w Kujbyszewie.
Polacy katolicy, zamieszkali na obczyźnie w osiedlach i lesopunktach rozległego terenu Chołmogorskiego rejonu Archangielskiej obłasti, z okazji Świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku, przesyłając tradycyjny opłatek i łamiąc się wspólnie - składają najserdeczniejsze życzenia wszystkim pracownikom Ambasady RP z Panem Ambasadorem na czele - życząc owocnej pracy dla dobra Ojczyzny, nad polepszaniem warunków naszego tu bytowania do czasu powrotu do Wolnej i Niepodległej Ojczyzny,
dn. 24. XII. 1942 r.
Warda, Chołmogorski rejon.
Sekretarz Rejonowego,
męża zauf."
(podpis nieczytelny)
Przypomnijmy, że był to okres, kiedy Armia gen. Władysława Andersa opuściła już ZSRR, a dalszy do niej pobór i wyjazdy ludności polskiej do Iranu zostały przez Sowietów wstrzymane. Delegatury tworzone przez Ambasadę RP w głębi Rosji Sowieckiej w celu niesienia pomocy zesłańcom - obywatelom polskim - od sześciu miesięcy już nie istniały, rozbite aresztowaniami przeprowadzanymi przez NKWD. W grudniu roku 1942 stosunki polsko-sowieckie były już bardzo złe, co powodowało, że Ambasada RP w ZSRR była nieustannie szykanowana. Jej działalność w terenie skutecznie paraliżowano, a samo istnienie jej ledwie tolerowano.
O tej dramatycznej sytuacji naszego przedstawicielstwa dyplomatycznego nie mogli wiedzieć zesłańcy polscy rozrzuceni po najdalszych zakątkach nieludzkiej ziemi. Dla nich sam fakt istnienia oficjalnej placówki polskiej w ZSRR był największą nadzieją na powrót do kraju. W tym trudnym okresie ambasadorem RP w ZSRR był Tadeusz Romer, mający już za sobą kierowanie (do grudnia 1941 roku) ambasadą w Tokio.
Przesyłka od zesłańców polskich z okolic Archangielska dotarła do Ambasady w Kujbyszewie 3 stycznia 1943 roku. Co musiał czuć ambasador Romer, gdy czytał adresowany do niego list:
„Kochany Panie Konsulu!
Z okazji zbliżających się świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku - śpieszymy złożyć Panu słowa podzięki za jego ofiarną pracę dla nas, rozsianych po niezmierzonych przestrzeniach. Choćbyśmy byli najdalej czujemy opiekę Pana nad nami; a popularność Jego przyszła z »dalekiego kraju wschodzącego słońca«.
Proszę przyjąć te słowa nieudolne może, ale pod nimi kryje się bicie serc gorących, szczerych i wdzięcznych. Proszę przyjąć życzenia równie wydajnej pracy na naszej ziemi, gdzie abyśmy się wszyscy spotkali jak najprędzej.
Kajbagor 24 XII 1942 r."
Pod listem widnieją podpisy 47 osób.
Oprócz kartek i listów z życzeniami w przesyłce tej znalazł się również osobny zbiór, który zesłańcy nazwali: „Z naszego życia". Zawiera on opisy obchodów 3 maja, zorganizowanych przez nich w syberyjskiej głuszy w roku 1942 oraz przykłady twórczości literackiej zesłańców, np. wiersze. Jeden z nich, autorstwa Janiny Suppel, doskonale oddaje uczucia Polaków brutalnie deportowanych w głąb ZSRR:
TĘSKNOTA
Polsko miła! Twoje dzieci
Wszystkie rozproszone
Kiedyż, kiedyż znów przygarniesz
Nas do swego łona!
Milion serc kryje mogiła
Milion tutaj bije
Milion serc o tobie marzy,
Tobą tylko żyje!
Cierpimy tu i czekamy,
Mocno bowiem wierzym,
Że powstaniesz i powrócim
Znów do Twych rubieży!
Powrócimy do twych borów
I do łąk zielonych,
Jak kobierzec krasnolity
Kwieciem ukwieconych.
Tęskno nam do złotych łanów
I do rzek szumiących;
O potędze Twej i sławie
Cichutko szemrzących.
Tęskno nam do Tatr wysokich
I do limby skalnej,
Do dzielnych górali polskich
I smętnej pieśni polnej.
Kiedyż znowu nam zaszumią
Morza sine fale?
Kiedy Zygmunt zagrzmi z wieży
Ojczyźnie ku chwale?!
Czy usłyszym jeszcze gwary
Kochanego Lwowa?
Hejnał z Wieży Mariackiej
Starego Krakowa?
Kiedy powrócimy Polsko,
Na Twe skiby rolne,
Kiedy wolną pieśń zanuci
Szare ptaszę polne?!
Na rubieżach Twych zatkniemy
Sztandar swój zwycięski!
Nie boim się wrażej siły!
Nie boim się klęski!
Dla młodzieży polskiej przebywającej na zesłaniu bardzo dotkliwe było oderwanie od nauki, religii, szkół i książek. Ilustrują to fragmenty twórczości Ireny Płazakówny, która broniąc się przed intelektualnym wyjałowieniem, pisała listy do swojej przyjaciółki Wandy Nowotarskiej, a ponieważ nie znała jej miejsca zesłania, sama w jej imieniu odpowiadała na te listy. Oto fragmenty niecodziennej korespondencji:
„[...] Wanduś jedyna! Przeraża mnie wprost zima: sześć miesięcy siedzieć w chałupie bez książki, bez niczego. Czuję, że mi umysł drętwieje i boję się, czy można będzie jeszcze nadrobić te stracone dnie. Dużym ciosem było zatrzymanie dalszych transportów do Iranu. Tam byłaby służba Polsce, książki, jakieś myśli, dusza by żyła, a tu 60 km od nas jest fortepian – gdyby choć to. Przenieść się nie można, bo tam gorsze warunki. Tymczasem jesteśmy pannami służącymi u swojej chaziajki [...].
Z wszystkich uczuć dawnych została i pogłębiła się we mnie miłość do Polski i Matki... Teraz wiem, że doskonalenie się, że urabianie szlachetnych cech w sobie, że te wszystkie walki o dobro – to jest właśnie życie. Tylko dawniej dobrze się wiedziało, jak trzeba żyć – ciągle myśl i umysł pobudzały wolę do czynu, poruszone gawędą ogniskową, słowem księdza, czy też jasną książką. Dziś tego wszystkiego brak, zapomina się, jak to trzeba postępować, aby uzupełnić Wolę Boską; trzeba sobie tworzyć swoją filozofię życia samemu, z tamtych przypominanych myśli. Żałuję, że nie mam chociaż Ewangelii – tam jest wiecznie bijące źródło prawdy[...]".
I fragmenty odpowiedzi „Wandy Nowotarskiej":
„Kajbagor. 14 XII 1942 r.
Ciężko ci jest, smutno, ja to wiem. Na wszystko rozciąga się właśnie ten szary smutek, jednostajny, doskwierający nieznośnie wszędzie i zasnuwający wszystko. A czasem do kompletu walą się na głowę myśli czarne, ciężkie, jak ogromne megality spychane ręką bezlitosnego giganta. Nadwątlone siły zda się nie przetrzymają i człowiek strącony zostaje w bezdeń czarnej, wyjącej otchłani rozpaczy. Trzeba zebrać wszystkie siły, skonkretyzować złudzenia, nadać im pozory prawdy immanentnej, powiązać strzępki nadziei w jakąś całość, by wierzyć, wierzyć w tryumf dobra i piękna skrzydlatych, jasnych potęg. Bądź pewną, Ireczko, że bez ich udziału nic istnieć nie może trwale i długo - może być jedynie chwilowym żartem szatana-szydercy, który buduje barykady na drodze do prawdy. Im większy będzie na nie napór, czem prędzej je zaatakujemy właśnie dobrocią, uczciwością, odwagą, pogodą, tym szybciej padną paradoksy zła i głupoty... Ja wiem, Irko, że najpotworniejsza jest ta jednostajność, co nas otacza, zda się martwota, w której my tkwimy, jak jakieś szczątki w zastygłej magmie. Cierpliwości! Wytrwania! Bezruch - to złuda, martwota, to fikcja, a charakter ich jest wybitnie lokalny i tym samym nietrwały. Znosiłyśmy wszystko, całe piekła udręczeń, gwałtownych jak błyskawica, jak gromy. Gdy zaczęła się burza, miałyśmy świeżość kwiatów. Czyż reakcja nasza na nawałnice będzie podobną poddańczej bierności? Czy i nas połamią wichry, zatopią strugi wody, zbrukają bryzgi błota. My musimy stawić opór, by nie zatracić dusz, by nie zamrozić serc. Przyjdzie czas, że czyny nasze będą zależeć od stanu ich żywotności, wpadniemy znowu w wir życia, w którym bez serca, bez ducha nie sposób nie zbłądzić, nie sposób być czymś innym, jak szkieletem... Rwiemy się do życia, ja, Ty, tysiące; do wrażeń, do słońca; korzeniami tkwimy wciąż jeszcze w przeszłości. Mijają lata. Nurt życia gdzieś pędzi, szumi, a my wegetujemy. Zrywa się bunt szalony, jak sam żywioł! Czynu domaga się serce, czynu wołają myśli, czynu dopominają się ręce, sprężyste, młode, zdrowe! Dlatego właśnie, że stworzono nas do niego; do pracy, do postępowania ku górze, do wznoszenia wspólnego całej ludzkości gmachu Prawdy; do stawiania innych budowli, jak: kultura, sztuka, cywilizacja, dlatego bezczyn jest naszym śmiertelnym wrogiem, zabiją nas, zadręczą. Jedno jest – wytrwać!... Iruś! Smutek, jaki tchnął z kartek twego listu, przeraził mnie ogromnie. Nie trzeba! Nie wolno! W nas musi być siła miłości, wiary, siła młodych serc, młodych dusz. Bez niej jesteśmy niczym...
Wanda Nowotarska".
W teczce, o której cały czas mowa, znajduje się również wypieczony rękoma zesłańców świąteczny opłatek; zachowany do dzisiaj, budzi największe wzruszenie. Deportowana ludność polska na Syberii dzieliła się swoim głodowym chlebem z pracownikami Ambasady RP w Kujbyszewie. Na zewnętrznej stronie opłatka widnieje wizerunek świętej hostii z literami IHS zwieńczonymi krzyżem; obok gałązka choinki ze świeczkami, a nad całością biegnie napis: „BOŻE DOPOMÓŻ NAM POWRÓCIĆ DO WOLNEJ OJCZYZNY. ZIEMIA ARCHANGIELSKA 1941".
Ostatnim elementem ze zbioru tej unikatowej teczki jest ręcznie sporządzony blankiet polskiego paszportu z wizerunkiem orła białego w koronie i napisem wyrażającym największe pragnienie zesłańców:
„PASZPORT na POWRÓT do KRAJU w 1943 roku w MAJU. RZECZPOSPOLITA POLSKA".
Niestety, Ambasada RP w Kujbyszewie nie była już w stanie spełnić nadziei i oczekiwań tych ludzi. Cztery miesiące później ZSRR jednostronnie zerwał stosunki dyplomatyczne z rządem polskim na emigracji, a personel Ambasady w Kujbyszewie musiał się ewakuować do Iranu. Fakt ten dla Polaków, którzy zostali w Sowietach na łasce NKWD, był tragedią nie do opisania.
Teofil Lachowicz
http://www.kresy.pl/kresopedia,historia ... -z-syberii
OPŁATEK Z ZESŁANIA-BOŻE DOPOMÓŻ NAM POWRÓCIĆ...
- Festung
- SPEC
- Posty: 1522
- Rejestracja: 8 lis 2012, o 18:35
- Województwo: Wybierz
- Lokalizacja: Sátoraljaújhely
OPŁATEK Z ZESŁANIA-BOŻE DOPOMÓŻ NAM POWRÓCIĆ...
Gdybym był cukierkiem jaki miałbym smak?
Byłbym twardym cukierkiem, innych opcji brak!
Dlaczego twardym skąd wybór taki?
One się wszystkim dają we znaki.
Stara szakala bajka.....
Byłbym twardym cukierkiem, innych opcji brak!
Dlaczego twardym skąd wybór taki?
One się wszystkim dają we znaki.
Stara szakala bajka.....
- yukon
- Administrator
- Posty: 10895
- Rejestracja: 9 wrz 2012, o 22:46
- Województwo: Wybierz
- Lokalizacja: Wolna Republika Bieszczad.
- Kontakt:
Re: OPŁATEK Z ZESŁANIA-BOŻE DOPOMÓŻ NAM POWRÓCIĆ...
dzieki festung,takie wspomnienia chwytaja za gardlo.
„Bieszczadzkie Pompeje" pokryte „lawą" bujnej karpackiej roślinności.
- tisio
- Zasłużony
- Posty: 2147
- Rejestracja: 29 paź 2012, o 06:55
- Województwo: Wybierz
- Lokalizacja: Lublin
Re: OPŁATEK Z ZESŁANIA-BOŻE DOPOMÓŻ NAM POWRÓCIĆ...
Łza się w oku kręci, szczególnie w tym okresie Bożego Narodzenia...A co musieli wtedy odczuwać zesłańcy?
Bóg, Honor, Ojczyzna