Francuskie strefy zakazane. Nikt nie ma prawa wejść.

Nasza pasja w prasie, literaturze, filmach...
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
viwaldi
Porucznik
Porucznik
Posty: 624
Rejestracja: 13 sie 2014, o 10:44
Województwo: Wybierz

Francuskie strefy zakazane. Nikt nie ma prawa wejść.

Post autor: viwaldi »

W północno-wschodniej Francji istnieją strefy, do których nikt nie ma prawa wstępu. Po 100 latach od zakończenia I wojny światowej ziemia nadal kryje setki ton niewybuchów, niewypałów, przerdzewiałej amunicji i szczątków żołnierzy.

Takie miejscowości jak Beaulne-et-Chivy czy Courtecon, leżące w departamencie Aisne, albo Hurlus, Perthes-lès-Hurlus i Moronvilliers, leżące niegdyś na placu boju nad Marną, lub Beaumont-en-Verdunois, gdzie toczyły się walki podczas starć o Verdun, zostały na zawsze starte z powierzchni ziemi. Niektóre z nich nadal są strefami wyłączonymi dla ludzi. Francuzi nazywają je "zone rouge" - strefami czerwonymi. Wejście do nich grozi śmiercią.

Podczas Wielkiej Wojny na polach bitew niepodzielnie królowała artyleria. Toczona wojna pozycyjna spowodowała, że obszar walk był w zasadzie niewielki i odizolowany. To też sprawiło, że tylko w trakcie starć pod Verdun na metr kwadratowy ziemi spadło średnio sześć pocisków.

W ciągu dziesięciu miesięcy Niemcy wystrzelili 30 mln, a Francuzi 23 mln pocisków, które zniosły dziesięć wsi i miasteczek z powierzchni. W podobny sposób bezpowrotnie zostało zniszczone 7 procent powierzchni Francji - w zgliszcza obrócono setki tysięcy domów na terenie 4000 gmin, zajmujących powierzchnię 3 337 000 hektarów.

Już w 1914 roku rząd Francji zobowiązał się do pełnego zrekompensowania strat, jakie w wyniku wojny ponieśli cywile. Pięć miesięcy po zawieszeniu broni z 1918 roku, po długich dyskusjach pomiędzy senatorami a posłami, uchwalona została ustawa z dnia 17 kwietnia 1919 o zniszczeniach wojennych, w której władze zobowiązały się wykupić najbardziej zanieczyszczone działki i doprowadzić je do stanu, w którym ponownie będą nadawały się do zamieszkania. Akcja wykupu gruntów zaczęła się w połowie 1921 roku. Wykupiono wówczas 178 000 hektarów ziemi, które zostały oznaczone kolorem czerwonym.

Strefy czerwone były to obszary z grubsza odpowiadające położeniu pierwszej linii frontu, na których zalegały olbrzymie pokłady niewybuchów, niewypałów, zmagazynowanej amunicji, szczątków ciał żołnierzy obu stron. Ziemia na tym terenie najczęściej była skażona gazami bojowymi i chemikaliami wykorzystywanymi do produkcji amunicji.

Strefy te rosły i malały, częściej w zależności od lobby rolniczego, niż w przypadku oczyszczenia terenu z niebezpiecznych substancji. I tak na przykład, strefa w okolicach Pas-de-Calais cudownie zmalała z 26 tys. ha w 1919 roku do niespełna 500 ha cztery lata później. Szybko jednak ponownie ją powiększono, kiedy kilku rolników wyleciało w powietrze.

Prócz czerwonej w 1919 roku wyznaczono jeszcze dwie inne strefy - żółtą, gdzie walki toczyły się sporadycznie, i zieloną, która była właściwie wolna od jakichkolwiek zniszczeń.

Do 1 stycznia 1927 roku czerwona strefa została ograniczona do 48 820 hektarów. Nie oznacza to jednak, że zostały oczyszczone. Francuskie władze zdecydowały jedynie o tym, że pola bitew zostaną zalesione, utrzymując nadal zakaz osiedlania się ludzi i wypasu zwierząt. Mimo to już dwa lata później na placu boju pod Verdun, gdzie zginęło ponad 300 tys. żołnierzy, powstała ferma świń. Wedle ówczesnej prasy większe straty w hodowli powodowały niewybuchy niż choroby.

Za kompleksowe prace saperskie zabrano się dopiero w latach 70. Niemal 50 lat po zakończeniu walk. Powstał wówczas Department du Deminage, którego zadaniem jest rekultywacja czerwonej strefy. Co nie jest łatwe.

Dopuszczalne normy arsenu w wielu miejscach są przekroczone 300-krotnie. Tyczy się to również ołowiu, rtęci i cynku. Francuzi liczą, że przy obecnym tempie rozminowywania, uda im się oczyścić całość terenu za 300 do 700 lat. W latach 2005-06 przeprowadzono badania, podczas których oszacowano, że na każdym hektarze ziemi do głębokości 15 cm leży około 300 niewybuchów.

I to tylko w strefie czerwonej. Dla żółtej i zielonej takich badań nie prowadzono. Jednak o skali problemu w strefach zamieszkałych może świadczyć fakt, że każdego roku rolnicy wykopują i dostarczają władzom około 900 ton materiałów wybuchowych. Problem dotyczy prawie 600 gmin, które niemal 100 lat po zakończeniu wojny odczuwają jej skutki.

https://menway.interia.pl/historia/news ... Id,2621662
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Awatar użytkownika
viwaldi
Porucznik
Porucznik
Posty: 624
Rejestracja: 13 sie 2014, o 10:44
Województwo: Wybierz

Re: Francuskie strefy zakazane. Nikt nie ma prawa wejść.

Post autor: viwaldi »

U nas tego "zelastwa" jest duzo ale takie opisy bardziej pasowalyby mi do Bosnii...
Awatar użytkownika
przemq
Porucznik
Porucznik
Posty: 592
Rejestracja: 1 lip 2014, o 16:10
Województwo: Wybierz
Lokalizacja: Świętokrzyska kraina cudów, czarów i czołgów.

Re: Francuskie strefy zakazane. Nikt nie ma prawa wejść.

Post autor: przemq »

Korciłoby mnie żeby wejść do takiej strefy oj korciło :)
https://www.youtube.com/watch?v=2uYgBBhaUr4&index=1&list=LLYAPZm5Y5ZIHTFeL65tKueQ
Awatar użytkownika
Wędrus
Administrator
Administrator
Posty: 2741
Rejestracja: 10 wrz 2012, o 20:59
Województwo: Wybierz
Lokalizacja: Galicja

Re: Francuskie strefy zakazane. Nikt nie ma prawa wejść.

Post autor: Wędrus »

uuff.... a już myślałem po tytule, że chodzi o emigrantów :brecht: :bigun:
"Prawdziwy Polak nie kradnie, tylko zdobywa w walce, konfiskuje albo rekwiruje"
maciejwu71
CHORAZY
CHORAZY
Posty: 272
Rejestracja: 6 lip 2014, o 12:04
Województwo: Wybierz

Re: Francuskie strefy zakazane. Nikt nie ma prawa wejść.

Post autor: maciejwu71 »

Kostrzyn nad Odrą....z tego miasta ciagnie sie droga do Berlina. Pierwszym wiekszym miastem za granicą jest Sellow. Pomiedzy tymi dwoma miastami rozciaga sie rownina plaska jak patelnia. Tam w 45-tym przed Sellow rozegrala sie bitwa czolgowa. Tuż przed miastem sa wzgórza ciągnące sie w poprzek na kilka kilometrow i byla to naturalna zapora przed atakem nacierajacych ruskow na Berlin. W tej chwili niemiaszki uprawiaja tam ziemie a chyba na poczatku lat 90-tych jeden taki co orał sobie miedze trafil na przeciwczolgowa minke. Ta byla w na tyle dobrym stanie ze bauer razem z traktorkiem polecial do Panbucka i tam teraz uprawia swoją miedze. Moze nie na temat ale chodzilo mi o to ze takich stref no go moze byc do dzisiaj wszedzie sporo.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Media i literatura”