Tym,którzy tam zginęli i giną....
- Jaskółka
- Moderator
- Posty: 2580
- Rejestracja: 9 gru 2012, o 16:23
- Województwo: Pomorskie
- Jaskółka
- Moderator
- Posty: 2580
- Rejestracja: 9 gru 2012, o 16:23
- Województwo: Pomorskie
Re: Tym,którzy tam zginęli i giną....
Boss, przecież jesteś już po urlopie
Proszę nie ociągaj się
Proszę nie ociągaj się
nil admirari
- boss64
- Zasłużony
- Posty: 1266
- Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
- Województwo: Wybierz
- Jaskółka
- Moderator
- Posty: 2580
- Rejestracja: 9 gru 2012, o 16:23
- Województwo: Pomorskie
- boss64
- Zasłużony
- Posty: 1266
- Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
- Województwo: Wybierz
Re: Tym,którzy tam zginęli i giną....
nie dla Ciebie na jutro masz kolejny zaległy odcinek , dzisiaj odrabiam zaległości a jeszcze pogoda taka fatalna , leje i leje , więc na jutro przygotuje coś do czytania , następnie muszę się wziąć za Napoleona
- boss64
- Zasłużony
- Posty: 1266
- Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
- Województwo: Wybierz
Re: Tym,którzy tam zginęli i giną....
....awitaminoza, a ponieważ różne jej formy widziałam już po tiurmach , godzę się z tym imieniem i drapię się dalej , jak parszywy pies.
Już to w ogóle nasza "kojka" zaczyna niedomagać . Marysia ma piodermię na obu rękach. Strasznie bolące , białe, nabrane wodą bąble, które palą jak ogień , póki się ich nie przekłuje , a przekłute ranią się i nie goją tygodniami. Nie może się sama ani umyć , ani ubrać , ani niczego koło siebie zrobić . Siedzi cierpliwie na " kojce" piastując dwie lalki obandażowanych dłoni, a po powrocie z opatrunku robi się jej słabo z bólu. Raz nam nawet zemdlała po pełnej werwy i pośpiechu "perewiazce" sowieckiego Eskulapa.
Wszy, nabrane w transportach i w Charkowie , wybiłyśmy tu doszczętnie . Należy już do rzadkości , pojawienie się jakiej. Zdarza się to jeszcze czasem po zbyt długim i zbyt stłoczonym czekaniu na otwarcie rano drzwi i wypuszczenie nas do "ubornej " .
Ach! Ta niezapomniana starobielska "uborna" ! Przybytek ohydny , bezwstydu i naszej udręki! Jest to szopa długa na kilkanaście metrów , od strony sadu prawie zupełnie otwarta. Za nią zielona młaczka , porosła szuwarem i kwaśnymi trawami, a jeszcze dalej rząd starych topól , których przejrzyste jeszcze kołtuny gałęzi obsiadły gęsto ---gnidy wiosennych drzew ---gawronie gniazda i jemioły.
Szopa jest niska i przewiewna . Środkiem jej biegnie rów głęboki , a nad rowem chybotliwe deski , z wąską szczeliną po środku. Deski te ---o ile nie są załamane --są tak sprężyste , że trzeba dobrze się trzymać , aby nie stracić równowagi, gdy ktoś drugi na nie wchodzi . Po prostu złowroga huśtawka nad kloacznym dołem !
Wszystko zaś razem zalane , zamazane, upaprane chlorem i czymś innym oczywiście , jest tak śliskie , że każdy nieuważny krok grozi wywróceniem się .
Do naszej "ubornoj" puszczają nas raz przed świtem , drugi raz po obiedzie . Ustawiają nas pod blokiem w czwórki , skąd pod groźnym spojrzeniem zakarpackiego "ciućmoka" , który z urzędu pomaga Poli , maszerujemy w sad. Im bliżej jednak celu, tym trudniej utrzymać porządek. Już mniej więcej od połowy drogi szeregi mieszają się , łamią wreszcie wszystkie prawie puszczają się galopem w stronę szopy. Robi się to czasem na złość Zakarpackiej, czasem dla żartu , często dla zażycia ruchu , ale głównie z pośpiech ten to ma na celu , że te które pierwsze szopy dopadna , mogą sobie wybrać "lepsze" miejsce. Tylko ten kto to przeszedł , rozumie i pojmie te finezje!
Które miejsce jest suchsze od innych , z którego jest się z głębi sadu mniej widzianym , gdzie deski i niej się chwieją i w który kąt zwykło chodzić Zakarpacie . To są sprawy niesłychanej wagi w tych okolicznościach , zwłaszcza gdy się wie , że w chwilę potem cała szopa będzie już szczelnie zapakowana!
Resztki wstydu , delikatności i estetyki utopić nam kazano......
Już to w ogóle nasza "kojka" zaczyna niedomagać . Marysia ma piodermię na obu rękach. Strasznie bolące , białe, nabrane wodą bąble, które palą jak ogień , póki się ich nie przekłuje , a przekłute ranią się i nie goją tygodniami. Nie może się sama ani umyć , ani ubrać , ani niczego koło siebie zrobić . Siedzi cierpliwie na " kojce" piastując dwie lalki obandażowanych dłoni, a po powrocie z opatrunku robi się jej słabo z bólu. Raz nam nawet zemdlała po pełnej werwy i pośpiechu "perewiazce" sowieckiego Eskulapa.
Wszy, nabrane w transportach i w Charkowie , wybiłyśmy tu doszczętnie . Należy już do rzadkości , pojawienie się jakiej. Zdarza się to jeszcze czasem po zbyt długim i zbyt stłoczonym czekaniu na otwarcie rano drzwi i wypuszczenie nas do "ubornej " .
Ach! Ta niezapomniana starobielska "uborna" ! Przybytek ohydny , bezwstydu i naszej udręki! Jest to szopa długa na kilkanaście metrów , od strony sadu prawie zupełnie otwarta. Za nią zielona młaczka , porosła szuwarem i kwaśnymi trawami, a jeszcze dalej rząd starych topól , których przejrzyste jeszcze kołtuny gałęzi obsiadły gęsto ---gnidy wiosennych drzew ---gawronie gniazda i jemioły.
Szopa jest niska i przewiewna . Środkiem jej biegnie rów głęboki , a nad rowem chybotliwe deski , z wąską szczeliną po środku. Deski te ---o ile nie są załamane --są tak sprężyste , że trzeba dobrze się trzymać , aby nie stracić równowagi, gdy ktoś drugi na nie wchodzi . Po prostu złowroga huśtawka nad kloacznym dołem !
Wszystko zaś razem zalane , zamazane, upaprane chlorem i czymś innym oczywiście , jest tak śliskie , że każdy nieuważny krok grozi wywróceniem się .
Do naszej "ubornoj" puszczają nas raz przed świtem , drugi raz po obiedzie . Ustawiają nas pod blokiem w czwórki , skąd pod groźnym spojrzeniem zakarpackiego "ciućmoka" , który z urzędu pomaga Poli , maszerujemy w sad. Im bliżej jednak celu, tym trudniej utrzymać porządek. Już mniej więcej od połowy drogi szeregi mieszają się , łamią wreszcie wszystkie prawie puszczają się galopem w stronę szopy. Robi się to czasem na złość Zakarpackiej, czasem dla żartu , często dla zażycia ruchu , ale głównie z pośpiech ten to ma na celu , że te które pierwsze szopy dopadna , mogą sobie wybrać "lepsze" miejsce. Tylko ten kto to przeszedł , rozumie i pojmie te finezje!
Które miejsce jest suchsze od innych , z którego jest się z głębi sadu mniej widzianym , gdzie deski i niej się chwieją i w który kąt zwykło chodzić Zakarpacie . To są sprawy niesłychanej wagi w tych okolicznościach , zwłaszcza gdy się wie , że w chwilę potem cała szopa będzie już szczelnie zapakowana!
Resztki wstydu , delikatności i estetyki utopić nam kazano......
- Jaskółka
- Moderator
- Posty: 2580
- Rejestracja: 9 gru 2012, o 16:23
- Województwo: Pomorskie
- boss64
- Zasłużony
- Posty: 1266
- Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
- Województwo: Wybierz
- szamanka
- Kapitan
- Posty: 760
- Rejestracja: 6 lut 2014, o 15:03
- Województwo: Wybierz
- Lokalizacja: miasto paprykarzem osławione
Re: Tym,którzy tam zginęli i giną....
Będę w wyrażeniu opinii monotematyczna i powściągliwa, ale powiem
NARESZCIE
i dodam pytanie : kiedy kolejny odcinek?
NARESZCIE
i dodam pytanie : kiedy kolejny odcinek?
▶ ▲▲ reach out and touch Faith
- boss64
- Zasłużony
- Posty: 1266
- Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
- Województwo: Wybierz
Re: Tym,którzy tam zginęli i giną....
może uda się jutro , czas pokaże , zależy od siły witalnej i natchnienia
- boss64
- Zasłużony
- Posty: 1266
- Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
- Województwo: Wybierz
Re: Tym,którzy tam zginęli i giną....
...w tym rowie!
Z sadu , pełnym pracujących mężczyzn , widać nas jak na dłoni. Ale czyż więzień ma prawo do jakichkolwiek ludzkich uczuć i względów? Nie. Przez cały czas Pola , Tiulka , czy jej matka chodzą wzdłuż szeregu , przystają nad nami , popędzają , poganiają , złoszczą się. Oprócz zakarpackiego "czopa" mamy bowiem przy tej czynności , zawsze jakąś wyższą władzę. Sterczy tu pewnie po to , aby przeszkodzić i zapobiec zostawianiu listów w szparach desek, pod deskami, za beczka z chlorem, za belkami , gdzie się da.
Do tej samej "ubornoj" pędzą co rana wszystkich mężczyzn . Jest to jedyne miejsce , gdzie się nasze drogi zbiegają, więc taka tajna korespondencja na to żałosne , kloaczne, "poste restante" ma tu pewne widoki powodzenia. Nie o same zresztą listy chodzi. Przesyłki się zostawia czasem też. Czasem "pajkę" chleba---najcenniejszy dar przy starobielskim głodzie---pudełko z zapałek pełne cukru , machorkę....To zostawiają kobiety. Od mężczyzn w zamian przychodzą krzyżyki i medaliki , niektóre , zupełnie nawet ładnie rzeźbione w kości , wyciągniętej z zupy , takież pierścionki i broszki. Mimo szpiegowskich spojrzeń zakutanej baby , mimo drobiazgowej rewizji szopy po każdej naszej bytności , przecie niektóre z tych rzeczy docierają do właściwych rąk. Zaszywa się to wtedy w podszewkę płaszcza , w watę zarękawka, w obrąbek sukni, aby je ustrzec przed rewizją. Bo rewizje co jakiś czas przeprowadzają na celi i tutaj. Nie są już może tak zachłanne , jak tamte w więzieniu , bo nam wolno więcej tutaj posiadać ale nie cierpimy tych rewizji, po których "kojki" nasze wyglądają , jak zryte przez całe stado dzików. Na szczęście nie często urządzaja nam takie przyjemności . Co dwa tygodnie mniej więcej .
Raz tylko pamiętam----trzydziestego kwietnia---zaskakuje nas......
Z sadu , pełnym pracujących mężczyzn , widać nas jak na dłoni. Ale czyż więzień ma prawo do jakichkolwiek ludzkich uczuć i względów? Nie. Przez cały czas Pola , Tiulka , czy jej matka chodzą wzdłuż szeregu , przystają nad nami , popędzają , poganiają , złoszczą się. Oprócz zakarpackiego "czopa" mamy bowiem przy tej czynności , zawsze jakąś wyższą władzę. Sterczy tu pewnie po to , aby przeszkodzić i zapobiec zostawianiu listów w szparach desek, pod deskami, za beczka z chlorem, za belkami , gdzie się da.
Do tej samej "ubornoj" pędzą co rana wszystkich mężczyzn . Jest to jedyne miejsce , gdzie się nasze drogi zbiegają, więc taka tajna korespondencja na to żałosne , kloaczne, "poste restante" ma tu pewne widoki powodzenia. Nie o same zresztą listy chodzi. Przesyłki się zostawia czasem też. Czasem "pajkę" chleba---najcenniejszy dar przy starobielskim głodzie---pudełko z zapałek pełne cukru , machorkę....To zostawiają kobiety. Od mężczyzn w zamian przychodzą krzyżyki i medaliki , niektóre , zupełnie nawet ładnie rzeźbione w kości , wyciągniętej z zupy , takież pierścionki i broszki. Mimo szpiegowskich spojrzeń zakutanej baby , mimo drobiazgowej rewizji szopy po każdej naszej bytności , przecie niektóre z tych rzeczy docierają do właściwych rąk. Zaszywa się to wtedy w podszewkę płaszcza , w watę zarękawka, w obrąbek sukni, aby je ustrzec przed rewizją. Bo rewizje co jakiś czas przeprowadzają na celi i tutaj. Nie są już może tak zachłanne , jak tamte w więzieniu , bo nam wolno więcej tutaj posiadać ale nie cierpimy tych rewizji, po których "kojki" nasze wyglądają , jak zryte przez całe stado dzików. Na szczęście nie często urządzaja nam takie przyjemności . Co dwa tygodnie mniej więcej .
Raz tylko pamiętam----trzydziestego kwietnia---zaskakuje nas......
- szamanka
- Kapitan
- Posty: 760
- Rejestracja: 6 lut 2014, o 15:03
- Województwo: Wybierz
- Lokalizacja: miasto paprykarzem osławione
- Jaskółka
- Moderator
- Posty: 2580
- Rejestracja: 9 gru 2012, o 16:23
- Województwo: Pomorskie
- boss64
- Zasłużony
- Posty: 1266
- Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
- Województwo: Wybierz
- boss64
- Zasłużony
- Posty: 1266
- Rejestracja: 19 lis 2012, o 20:04
- Województwo: Wybierz
Re: Tym,którzy tam zginęli i giną....
......nadprogramowa rewizja.Odbierają nam wszystko,cokolwiek ma na sobie cień czerwonego koloru .Od troczków ,na które zakręcają sobie niektóre z nas włosy na noc, do czerwonych nitek ,czerwonych pasków ----aż śmieszne !.Nie wiem jakich socjalistycznych demonstracji obawiali się na pierwszego maja , dość że musieli się czegoś obawiać ,skoro tak dalekowzroczne zarządzenia zostały w związku z tym dniem wydane. Wzięli też z celi na osobny blok cały"element wywrotowy"Poszła więc narwana Wala z Katowic i kilka jeszcze z pierwszej"kamery" .Dopiero gdy ów drażliwy dzień spokojnie przeminął, wróciły i one i wszystkie czerwone troczki , szmatki ,nitki .Niebezpieczeństwo zostało zażegnane.
Z wszelkiego rodzaju praniem ,myciem i piciem sprawa jest dość skomplikowana. Wodę dostajemy raz na dzień , wieczorem ."Zakarpackie"przynoszą ją do schodów w olbrzymich baniakach, które trzeba już potem samemu przydżwigać na celę.Robią to dyżurne ,do których ,jak zwykle , należy też wyniesienie pełnych wiader z kąta---"paraszki"bowiem się skończyły ,są tylko nie nakryte wiadra.
---wyszorowanie podłogi i pozamiatanie celi . Wodę kolejno na "kojki " rozdaje starosta
......cdn
Z wszelkiego rodzaju praniem ,myciem i piciem sprawa jest dość skomplikowana. Wodę dostajemy raz na dzień , wieczorem ."Zakarpackie"przynoszą ją do schodów w olbrzymich baniakach, które trzeba już potem samemu przydżwigać na celę.Robią to dyżurne ,do których ,jak zwykle , należy też wyniesienie pełnych wiader z kąta---"paraszki"bowiem się skończyły ,są tylko nie nakryte wiadra.
---wyszorowanie podłogi i pozamiatanie celi . Wodę kolejno na "kojki " rozdaje starosta
......cdn